Rozdział 20

512 39 25
                                    

NOWA POSTAĆ:
S: SEVERUS SNAPE

     Hermiona podniosła głowę w momencie, w którym zauważyła uśmiechniętego Freda przytrzymującego ją blisko swojego ciele oraz George'a stojącego obok. Wszyscy ukrywali się za wielkim filarem. Kiedy szatynka chciała się odsunąć, usłyszeli potężny wybuch dobiegający z sali do eliksirów. Z reguły odważna czarownica wystraszyła się dobiegającego dźwięku. Dopiero po chwili domyśliła się, że był to kolejny kawał w wykonaniu bliźniaków, co oznaczało kłopoty. Dziewczyna nie rozumiała, dlaczego nie potrafią przeżyć dnia bez problemów.  A co gorsza ostatnimi czasy zyskali zwyczaj mieszania ją w nie. Starała się wybaczyć im wszystko, co złe. Naprawdę była na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu, ale wyszło, jak zawsze. 

     Fred mocniej przytulił przestraszoną i jednocześnie wściekłą dziewczynę do swojego ciała. Nie chciał, żeby uciekła, ponieważ zbliżyli się ostatnio do siebie, a co najważniejsze prawie w ogóle się nie kłócili. Poza tym jej bliskość, zapach czy dotyk były uzależniające dla niego, niczym jak narkotyk. 

     Dłuższa chwila minęła od wybuchu. Na twarzach bliźniaków pojawiło się rozczarowanie oraz smutek. Obawiali się, że ich żart nie wyszedł dobrze. Nagle nieoczekiwanie z sali wybiegł wściekły Snape. Jego zazwyczaj czarne włosy obecnie były koloru jasnoróżowego, ponadto twarz nauczyciela również przybrała odcień Barbie, a jej wyraz oznaczał chęć mordu. 

S: Weasley! Gdzie jesteście?! Dopadnę was nędzne szczury!

     Bracia starali się być jak najciszej, ale nie wyszło im to. Pomimo swoich starań wybuchli  niekontrolowanym śmiechem. Kawał wyszedł bezbłędnie. Rudzielców rozpierała wewnętrzna duma. Hermiona wyzbyła się strachu, który pojawił się wraz z wybuchem. Obecnie była tylko i wyłącznie wściekła. Starała się wyjść z ukrycia, po czym uciec. Domyśliła się, że niesprawiedliwy nauczyciel eliksirów mógłby ją również ukarać, ale niestety w tym momencie znalazł ich Snape. 

S: Znalazłem was szkodniki! Granger?!
He: Przepraszam, Panie profesorze. Ja nie miałam z tym nic wspólnego! Chciałam, tylko oddać dodatkowy referat o Wywarze Tojadowym. (Podała mu pergamin.) Zostałam w to wplątana mimowolnie.
Ge: Bardzo Panu ładnie w tym kolorze! Śmiem twierdzić, iż powinien zostać Pana odcieniem przewodnim.
S: Zamilcz Weasley! Widzę was jutro po lekcjach w moim gabinecie! Całą trójkę, wtedy wymierzę wam karę! W tym momencie Gryffindor traci 50 punktów!
He: Dlaczego trójkę? Ja nic nie zrobiłam. To niesprawiedliwe!
S: Nie interesuje mnie twoje zdanie Granger! Jutro o szesnastej w lochach!

     Snape odszedł wściekły. Bliźniacy śmiali się i przybijali sobie piątkę zadowoleni ze swojego czynu. Szatynka spojrzała na nich morderczym wzrokiem. Oczywiście, jak zawsze byli z siebie i swojej głupoty dumni. Merlinie, jak ona nienawidziła ich dziecinności, ale z drugiej strony bez niej nie byliby tak niepowtarzalni oraz Fred nie wyglądałby tak uroczo, gdy był szczęśliwy. Hermiona próbowała uspokoić swoje myśli, cały czas przyglądając się bracią z niezbyt przyjazną miną.

He: Z czego się tak cieszycie?! Co wy mu w ogóle zrobiliście?!
Ge: Oj, przestań słońce to zwykła farba i trochę środków wybuchowych! Nic strasznego.
F: Wystarczy, że umyje siebie i włosy! Chcieliśmy zadbać o profesora tłuste włosy i jego higienę osobistą!
He: Jesteście okropni! Mogliście zrobić mu krzywdę! Mogą was za to wyrzucić!! Czy wy w ogóle nie myślicie?! 
Ge: Oj przestań! Nie zapominaj, że jesteśmy mistrzami żartów. Za ten, co najwyżej będziemy musieli umyć klasę!
F: Ona również jest różowa. (Bracia śmiali się w niebo głosy).
He: Na Merlina! Jacy wy jesteście dziecinni! A tak nawiasem mówiąc, dzięki za zniszczenie mi planów!
Ge: Proszę cię słońce, zamiast siedzieć w bibliotece, spędzisz super popołudnie z najlepszymi bliźniakami w szkole!
He: (Wybuchła w tym momencie). Nie chciałam siedzieć w bibliotece! To nie jest jedyne miejsce, do którego chodzę! Miałam iść z Erniem na spacer! A wy jak zawsze wszystko zniszczyliście!
Ge: Przepraszamy Hermiono... Szybko to ogarniemy jutro i zdążysz na ten spacer. A nawet, jeśli nie to my zapewnimy ci lepsze towarzystwo niż Macmillan.
He: Ta, na pewno! Znając was to, zdążycie coś wymyślić i szlaban się przedłuży! Zawsze wpakujecie mnie w jakieś gówno! Jesteście nie do zniesienia!
F: Pewnie! Bo lepiej uganiać się za tym tępym Macmillanem i chodzić z nim na spacerki po błoniach! Gdy on przeprasza, to od razu nie ma sprawy! A my jak przepraszamy to Królowa Hermiona każe nam spadać na drzewo! Ernie przychodzi z kwiatami, to od razu milutka, jak nigdy! Bo on taki święty i cudowny! Jemu należy wybaczyć, a na nas krzyczeć, pomimo że się staramy!

Fremione- bo miłość pojawia się w najmniej oczekiwanym momencieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz