Rozdział 3

952 51 28
                                    

     Następnego dnia rano, Fred wszedł po cichu do pokoju, w którym spała Hermiona. Ginny pomagała, akurat w kuchni Pani Weasley szykować śniadanie. Rudzielec stał dłuższą chwilę i przyglądał się młodej czarownicy z uśmiechem na twarzy. Bił się ze swoimi myślami. Miał ochotę położyć się obok niej i wtulić się w jej kruche ciało, które kręciło go ostatnio niemiłosiernie mocno. Pragnął być z nią. Z drugiej strony wiedział, że to niemożliwe. Przyrzekł sobie, że szatynka nigdy nie będzie jego zdobyczą. W końcu była częścią rodziny. Rodzice traktowali ją jak córkę, a dla całego rodzeństwa Weasley była przyszywaną siostrą. Skarcił siebie w myślach.

F: (W swoich myślach) Ogarnij się zjebie, przecież to Panna-Wiem-Wszystko-Granger. Jest dla nas jak rodzina. Możesz mieć każdą, więc przestań myśleć o tej kujące... Ale jest taka piękna i inteligentna. Dość! Uspokój się Fred!

     Gryfonka obudziła się po dłuższej chwili. Była w szoku, kiedy zobaczyła stojącego w drzwiach Freda.

He: Fred? Co tutaj robisz? (Spytała zdziwiona)

     Nastolatek odważył się, zbliżyć do Hermiony. Usiadł na skraju jej łóżka. Patrzył na nią smutnym wzrokiem. Było mu bardzo głupio, że tak nieodpowiedzialnie postąpił.

F: Chciałem cię przeprosić za swoją bezmyślność.
He: To ty wepchnąłeś mnie do wody?!
F: Niestety tak, ale to miał być tylko żart. Nie sądziłem, iż jest tam tak głęboko. Myślałem, że wody w tym miejscu jest maksymalnie do ramion. (Mówił cichym i skruszonym głosem)
He: I to ma być wytłumaczenie? Dobrze wiesz, że wchodzę do wody maksymalnie do kolan!
F: Zapomniałem o tym, naprawdę cię przepraszam! Nie chciałem...
He: Wyjdź! Nie chcę w tej chwili z tobą rozmawiać!
F: Ale Hermiono, proszę cię...
He: Wynoś się stąd! Natychmiast. (Ostatnie słowo powiedziała cichym i drżącym głosem)
F: Wrócimy jeszcze do tej rozmowy Hermiono. Do zobaczenia. (Powiedział smutnym głosem).

     Fred zrozumiał, że młoda czarownica jest wściekła na niego i zwykle przepraszam, nie wystarczy, ale postanowił nie przejmować się tym teraz. Na dziś miał inny cel. Zdecydował, więcej nie zawracać sobie głowy Hermioną, jednakże nie było to takie proste. Kiedy chłopak wstawał, nastolatka poczuła dziwny zapach, od razu rozpoznała zaklęcie maskujące zapach nikotyny. Nie wiedziała, że chłopak pali, nigdy nie widziała go z papierosem. Zawsze według niej pachniał bardzo ładnie perfumami, które były delikatne, a zarazem dodawały mu męskości i figlarności. Dla młodej czarownicy zapach jego perfum reprezentował jego osobowość. Nigdy nikomu tego nie mówiła, ale lubiła to, jak pachniał. Z rozmyślań wyrwała ją Ginny, która wbiegła do pokoju.

G: Hermiona! Obudziłaś się! Martwiłam się o ciebie!
He: Na szczęście, już wszystko dobrze, tylko jestem głodna.
G: Ubieraj się. Przygotowałam z mamą śniadanie, zjesz i idziemy opalać się do ogrodu, a wieczorem robimy sobie babski wieczór (Powiedziała to dość zdenerwowanym głosem)
He: Wszystko dobrze Ginny?
G: Tak, ale muszę Ci o czymś opowiedzieć.
He: To mów!
G: Nie teraz wieczorem.
He: Dobrze.

     Hermiona ubrała się w jasną kwiecistą sukienkę na krótki rękaw, do kompletu wybrała białe trampki, po czym zjadła śniadanie ze smakiem. Po południu opalała się w ogrodzie ze swoją przyjaciółką. Chłopacy rozgrywali mecz Quidditch'a: George z Ronem przeciwko Harry'emu i Percy'emu. Brakowało drugiego rudego bliźniaka, który zaraz po śniadaniu teleportował się w nieznane miejsce. Panna Granger myślała o nim cały dzień, była wściekła na czarodzieja. Nie rozumiała, dlaczego wrzucił ją do wody. Może, jej nie lubi i chciał jej to dobitnie pokazać? Posmutniała, co nie umknęło uwadze Ginny.

G: Hermiono, co się dzieje?
He: Nic ważnego.
G: Nie kłam, widzę twój smutek.
He: Myślę o Fredzie, dlaczego wrzucił mnie do wody? Przecież wiedział, jakim jestem beztalenciem w kwestii pływania.
G: Jest zwykłym dupkiem, nie przejmuj się moim braciszkiem. Nie zasłużył, chociażby na chwilę twojego cennego czasu. Próbował, chociaż cię przeprosić?
He: Tak, ale wyrzuciłam go z pokoju.
G: Bardzo dobrze zrobiłaś! Ja na twoim miejscu dałabym mu z liścia... A nie chwila zrobiłam to za ciebie.
He: Uderzyłaś go?
G: Zasłużył, zrobił okropną rzecz, więc kara musi być.
He: Jesteś nieoceniona! (Zaczęła się śmiać).
G: Mama, też nieźle na niego nakrzyczała! Dostał szlaban, który i tak niestety złamał.

     Hermiona nie chciała kontynuować rozmowy, więc wzięła książkę od zielarstwa i zaczęła ją czytać. Po dłuższej chwili w ogrodzie zjawił się Fred. Miał rozczochrane włosy i źle zapiętą koszule. Chłopacy na jego widok zaczęli gwizdać.

Ge: Braciszku, gdzie ty byłeś?
F: U Alicji, jej rodzice wyjechali.
R: Tak szybko zaszalałeś z nią?
F: Niestety, skończyło się tylko na całowaniu, ale spokojnie dopnę swego. A teraz wybaczcie, idę się wykąpać.

     Fred ruszył w stronę domu. Hermiona poczuła coś dziwnego w żołądku, nie umiała opisać swojego uczucia. Czy to była zazdrość? Może tylko jej się zdawało? Resztę dnia była smutna, niestety sama nie wiedziała dlaczego?

Fremione- bo miłość pojawia się w najmniej oczekiwanym momencieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz