Rozdział 52

339 35 70
                                    

     Rozpatrzona Hermiona chce podbiec do ciała swojego chłopaka, jednakże uniemożliwia jej to George, który przytula dziewczynę do swojej piersi. Sam niezwykle cierpi. Nie potrafi wyobrazić sobie życia bez swojego klona, pomimo że żyli ostatnio w kłótni, byli bliźniakami na śmierć i życie. Stara się nie okazywać słabości. Wie, iż musi być silny. Szatynka chowa głowę w torsie swojego przyjaciela. Nie może spojrzeć na miłość swojego życia, jak leży bez życia na ziemi, pod odłamkami gruzu. Mieli tyle planów, już zawsze mieli być razem, tymczasem los z nich zakpił. Teraz kiedy ich życie prawdopodobnie zostanie wywrócone do góry nogami.

     Ernie wraz z Percy'im niepewnie podchodzą do poległego rudzielca. Zaczynają ściągać z niego kawałki ściany. Macmillan w końcu zrozumiał, dlaczego Fred chciał, żeby zaopiekował się jego dziewczyną, ponieważ wiedział, że zaraz może zginąć. Postanawia wypełnić wolę nowego przyjaciela. Chwilę później, Weasley został uwolniony od gruzu. Starszy Gryfon pochyla się z Puchonem nad ciałem, gdy nagle dzieje się cud. Rudzielec poruszył palcami, Macmillan sprawdza mu puls.

E: Hermiono! Fred żyje!

     Zdezorientowana dziewczyna podchodzi wraz z jego klonem do swojego ukochanego, w tym czasie Fred delikatnie porusza palcami i zaczyna odzyskiwać przytomność. To najlepszy moment w jej życiu. Rudzielec żyje, mogą być razem, jednakże widać, iż Gryfon musi natychmiast trafić do części szpitalnej, którą w czasie bitwy jest Wielka Sala.

He: Musi szybko trafić do Pani Pomfrey! Może mieć coś złamane!

     George wraz z Percym biorą brata na ręce, kiedy mają ruszyć, to podbiega do nich Harry z Ronem. Wybraniec przed chwilą miał wizję i wie gdzie jest Lord Voldemort wraz Nagini. To niezwykle ważne, mogą dokończyć ich misję. Dwójka przybyłych początkowo nie zauważa rannego Freda.

H: Hermiono musimy iść! Wiem, gdzie on jest!
He: Nie mogę teraz! Fred jest ranny. (Ron podbiega do braci)
R: Co mu się stało?
E: Wywołał eksplozje, żeby uratować mi życie oraz powalić śmierciożerców. Niestety sam ucierpiał.
He: Nie mogę go zostawić samego.
H: Rozumiem, ale musimy dokończyć naszą misję.

     Hermiona zaczyna się wahać. Nie wie, co powinna zrobić. Nie chce zostawić Freda, to nie najlepsza chwila, tak naprawdę nie wiedzą, co mu jest. Może być bardzo poważnie ranny, ale z drugiej wie, iż powinna wypełnić do końca swoją misję oraz wywiązać się z powinności wobec Dumbledore'a, którą ją obarczył. Niepewność Gryfonki dostrzega George, który chce jak najlepiej dla swojej przyjaciółki.

Ge: Hermiono idź z Harrym i Ronem.
He: Ale...
Ge: Nie ma żadnego, ale! Idź i dokończ, co zaczęłaś! Obiecuje ci, że temu kretynowi więcej włos z głowy nie spadnie! (Uśmiecha się do dziewczyny)
He: Dobrze, więc chodźmy.

     Hermiona wraz z Harrym i Ronem odchodzą w stronę wyjścia z zamku. Wybiegają na dziedziniec Hogwartu, na którym toczą się walki. Wszędzie widać rannych i poległych z obu stron. Krew i śmierć są wszechobecne. Golden Trio zostało zmuszone do włączenia się do walki, jednakże cały czas biegną. Czas im się niesamowicie kurczy. W pewnym momencie, w ruinach jednej z wież, Ron dostrzega Greybacka, jak gryzie jakąś bezbronną osobę. Automatycznie rzuca zaklęcie ochronne w stronę ofiary wilkołaka. Niestety było za późno. Jeszcze wtedy nie wiedział, że pogryziona dziewczyna przed chwilą oddała ostatnie tchnienie. Nie wiedział, iż Fenir dopadł jego miłość Lavender Brawn.

     Przy bramie wejściowej walczą członkowie Zakonu Feniksa na czele z Kingsleyem oraz kilku uczniów między innymi Ginny, bliźniaczki Patil oraz Seamus Finnigan. Starają się odeprzeć atak dementorów, których były setki. Zmierzały prosto ku zamkowi, pragnęły złożyć, jak najwięcej pocałunków na niewinnych czarodziejach. Golden Trio dołącza do walczących, niestety ich Patronus jest zbyt słaby. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się Aberforth Dumbledore. Udaje mu się bez problemu odstraszyć dawnych strażników Azkabanu.

Fremione- bo miłość pojawia się w najmniej oczekiwanym momencieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz