Rozdział 23

533 38 22
                                    

     Od ostatnich wydarzeń minęło kilkanaście dni. Właśnie rozpoczynała się druga połowa listopada. Na dworze coraz częściej padał deszcz, wiał wiatr oraz spadły temperatury, ale nawet to nie zniechęciło uczniów Hogwartu do opuszczenia murów zamku. Był to dzień długo wyczekiwanej wycieczki do Hogsmeade, którą z niewiadomych powodów profesor Dumbledore'a odsuwał w czasie. Hermiona wraz z George'em od ponad dwóch godzin szukała idealnego prezentu urodzinowego dla Angeliny. Dopiero w dziesiątym sklepie rudzielec wybrał srebrny naszyjnik z literą G. Łańcuszek posiadał magiczne właściwości, albowiem wisiorek zmieniał kolor w zależności od nastroju właścicielki. Warto dodać, że reagował on tylko i wyłącznie na osobę, której podarowano niezwykły naszyjnik. Nie ukazywał uczuć obcej osoby. 

     Hermiona była bardzo szczęśliwa kiedy, chociaż na chwilę mogła oderwać się od nauki oraz rozmyślań na temat pewnego rudzielca. Od niezwykłego wieczoru w pokoju wspólnym minęło ponad trzy tygodnie, a od tego czasu nic się nie zmieniło. Szatynka prawie w ogóle nie rozmawiała z Fredem, ba nawet go nie widywała. Nie rozumiała dlaczego? Co tak właściwie się stało? Może nieświadomie uraziła go lub zrobiła coś nie tak? Naprawdę myślała, że zaczynają się przyjaźnić, a może nawet coś więcej. W końcu prawie się pocałowali, ale chyba się pomyliła. W gronie przyjaciół była uśmiechnięta i udawała, że niczym się nie przejmuje, niestety wewnętrznie bardzo cierpiała. Dopiero wyjście z George'em pozwoliło jej na chwilowe zapomnienie. 

Ge: Dziękuję za pomoc Hermiono. Bez ciebie bym sobie nie poradził!
He: Nie ma za co, dla przyjaciół wszystko. (Uśmiechnęła się). Mam nadzieję, że prezent spodoba się Angelinie.
Ge: Liczę, że będzie zachwycona. Może w ramach podziękowań dasz zaprosić się na piwo kremowe do Trzech Mioteł?
He: Chętnie... Ale czy Angelina nie będzie zazdrosna, że spędzamy tyle czasu razem?
Ge: Nie, powiedziałem jej, że idziemy razem do Hogsmeade, bo musisz mi pomóc w bardzo ważnej sprawie. Ufa mi oraz zna ciebie. Wie, że tylko się przyjaźnimy.
He: W takim razie prowadź...

     Hermiona nieoczekiwanie zamilkła, po czym zaczęła patrzeć w jeden punkt. Z twarzy zniknął jej uśmiech, a w oczach pojawiły się łzy. George nie wiedział, co się dzieje, więc spojrzał w tę samą stronę co dziewczyna. Ujrzał swojego bliźniaka z Lee Jordanem, którzy byli otoczeni wianuszkiem roześmianych dziewczyn, między innymi przez Katy Ball, Krukonkę zakochaną w rudzielcu oraz inne dziewczyny, których młodszy bliźniak nie znał. Bez problemu domyślił się, dlaczego szatynka posmutniała. Od kilku dni coraz częściej widywał go w towarzystwie innych dziewczyn oraz dostrzegał nagłe pogorszenie się relacji z Hermioną. W takich chwilach od razu przypominały mu się słowa Angeliny. Próbował porozmawiać z bratem na ten temat, ale nie wiedział jak zacząć tę rozmowę. Nie chciał wywołać kolejnej kłótni, jednakże domyślał się, że będzie to nieuniknione. Pragnął oderwać przyjaciółkę od tego nieprzyjemnego widoku, gdy nagle zauważył Krzywołapa kręcącego się po ulicy.  

Ge: Czy to Krzywołap? Co on tutaj robi? (Wskazał na kota, spacerującego ulicą).
He: Tak to on! W końcu się znalazł! (Podeszła do kota, po czym wzięła go na ręce). Nie uciekniesz mi więcej!
Ge: Co z nim? Dlaczego ci uciekł?
He: Wszystko zaczęło się od śmierci Syriusza... (George zauważył, że dziewczyna trzęsła się z zimna).
Ge: Chodź, opowiesz mi wszystko w Trzech Miotłach. Na dworze jest bardzo zimno, tam się rozgrzejemy przy piwie.

     Udają się do Trzech Mioteł. Niestety nie dostrzegli, że chwilę wcześniej wszedł tam Fred ze swoimi znajomymi. Po wejściu do baru George od razu zauważył brata siedzącego przy stole i opowiadającego głupie kawały dziewczyną, które śliniły się na jego widok. Nie chciał, żeby Hermiona go zauważyła oraz stała się jeszcze smutniejsza. Zaproponował, żeby usiedli w rogu sali, tyłem do starszego bliźniaka, na co szatynka się zgodziła. Usiedli wygodnie na drewnianych krzesłach, a obok nich na podłodze, nie daleko kominka leżał rudy kot młodej czarownicy. Po chwili uśmiechnięta Madame Rosmerta podała im zamówione piwa kremowe oraz ciastka korzenne. Oboje byli uśmiechnięci oraz bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. W ogóle nie byli skrępowani, gdyż traktują siebie jak rodzeństwo. Potrafili okazywać sobie wsparcie w najtrudniejszych sytuacjach. 

Fremione- bo miłość pojawia się w najmniej oczekiwanym momencieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz