39.

417 22 2
                                    

Chelsie


Prawie dwa tygodnie temu wyszłam ze szpitala i od razu zgłosiłam sprawę pobicia na policję. Dzięki adwokatowi, którego znalazł dla mnie Gayle, sprawa odbędzie się dzisiaj. Nie spodziewałam się, że zadziała tak szybko. Myślałam, że będziemy potrzebowali więcej dowodów i że rodzice Marka zaczną mieszać. Nie spodziewałam się, że nie będą chcieli pomóc synowi. Poza znalezieniem dla niego dobrego prawnika nie zrobili nic. Matka mojego byłego narzeczonego próbowała się ze mną kontaktować, ale nie chciałam z nią rozmawiać. Nic, co by powiedziała, nie zmieniłoby mojego zdania na temat Marka. Nie mogła wiecznie tłumaczyć zachowania swojego syna, który nie był już dzieckiem. Musiał odpowiedzieć za to, co mi zrobił. Nie odpuszczę mu jak zawsze.

Dni, kiedy wyszłam ze szpitala, spędziliśmy u mojego ojca. Nie chciałam tułać się po hotelach. Na początku tata był wściekły, że nikt go nie poinformował o tym, co się stało. Całą swoją złość zrzucił na Gayla. Było mi przykro, że w taki sposób minęło ich pierwsze spotkanie. Wytłumaczyłam tacie, że dzięki Gaylowi jeszcze żyłam i że jemu zależało na moim szczęściu. Nie był chyba przekonany. Przynajmniej do momentu, gdy wróciliśmy z pierwszego spotkania z adwokatem. Mieliśmy wtedy przyjść po swoje rzeczy i pójść do hotelu, ale ojciec nam nie pozwolił. Wtedy długo rozmawiał z moim chłopakiem. Chyba się do niego przekonał, ale uprzedził, że będzie miał nas na oku. Nie pozwoli kolejnemu facetowi mnie zniszczyć. Na szczęście nie musiałam się martwić, że nagle stanie się nadopiekuńczym ojcem.

Nie chciałam już widzieć Marka nigdy w życiu. Poza tą rozprawą tak właśnie będzie. Niezależnie od tego, jaka spotka go kara. Nie łudziłam się, że dostanie to na, co zasłużył. Po ogłoszeniu wyroku wrócę z Gaylem do Bostonu i zaczniemy nowe życie. Razem. Wierzyłam, że będziemy szczęśliwi. Miałam nadzieję, że mogłam liczyć jeszcze na powrót do pracy.

– Nie bój się. - Gayle ścisnął moją dłoń, gdy staliśmy przed salą sądową. – Jestem tutaj z tobą.

Nie chciał puścić mnie samej. Może to i dobrze. Przy nim byłam silniejsza. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie odpuścić. Chciałam tylko mieć spokój, a sprawa sprawiła, że musiałam wrócić do wszystkich lat spędzonych z Markiem, do każdej naszej kłótni i tego, jak podczas niektórych z nich mnie szturchnął. Wtedy nie widziałam w tym nic złego, ale on stosował wobec mnie przemoc od zawsze. Niszczył mnie psychicznie, wmawiał zdrady i odizolowywał od ludzi. Pewnie miał zamiar zamknąć mnie w domu na stałe, byle tylko jego zdrady nigdy nie wyszły na jaw. Gdybym nie przyłapała go tamtego dnia, nie przejrzałabym na oczy. W którym momencie zrobiłby z mojego życia piekło?

Po wyjściu ze szpitala musiałam skorzystać z pomocy psychologa. Gayle zaciągnął mnie tam siłą, bo sam nie dał rady wytłumaczyć mi, że w żaden sposób nie byłam gorsza od innych i że nie zasłużyłam ani trochę na to, co zrobił mi Mark. Poczułam się nieco lepiej i mogliśmy wykorzystać opinię psychologa podczas rozprawy. Oby to coś dało, bo myśl, że wracałam do tego wszystkiego na darmo, sprawiała, że znowu w siebie wątpiłam.

– Dziękuję – wyszeptałam, wtulając się w niego.

Potrzebowałam wsparcia przez całą rozprawę. Mark oczywiście ściemniał! Całą winę zgonił na mnie. Nawet nie wspomniał słowem o tym, jak przyłapałam go z inną dziewczyną w naszym łóżku. Próbował wmówić wszystkim, że porzuciłam go bez powodu. Miałam wrażenie, że moje zeznania nic nie dały. Pobił mnie i miałam na to dowód. Rozcięty łuk brwiowy i wiele ran na policzkach, które już znikały. Małe szkody jak uznał jego adwokat. To, że fizycznie było ze mną dobrze, nie znaczyło, że moja psychika już się zagoiła. Tak stwierdził mój obrońca. Miałam dość słuchania tego. Nie wiedziałam, czy wytrwam do końca rozprawy. Chciałam tylko wyjechać i wrócić do spokojnego życia, które miałam w Bostonie.

Uratuj moje serce. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz