10.

642 24 18
                                    

Dostałam pracę w ubezpieczeniach, co nie spodobało się mojej mamie. Wiedziałam, że tak będzie. Jednak nie bardzo się tym przejmowałam. Wcale nie chodziło o mnie. Musiała wrócić do miasta, żeby przypilnować swojego biznesu i była zła z tego powodu na mnie. Już nie mogłam przesiadywać w kwiaciarni na każde zawołanie matki. Cieszyło mnie to. Miałam pracę w ustalonych godzinach i nie będę musiała przejmować się, czy przypadkiem moja rodzicielka nie zapomniała o jakimś zamówieniu i użerać się z jej klientami. Miałam własnych, którym musiałam wciskać ubezpieczenia, żeby dostać lepsze pieniądze za swoją pracę. Byłam pewna, że sobie poradzę. Umiałam wciskać kit. Aubrey śmiała się ze mnie, że równie dobrze mogłabym pracować w telezakupach.

– Mówiłam ci, że jej nie chcę! – podniosła głos, próbując wytłumaczyć jej to po raz kolejny, ale do mojej matki nic nie docierało.

– Mogłaś poczekać, aż ją sprzedam. - Spojrzała na mnie.

No jasne. Do tej pory jakoś jej się nie śpieszyło, a powinna zrobić to już dawno. Mielibyśmy jeden problem z głowy. Ojciec na pewno nie miał nic przeciwko. Poza tym moja rodzicielka dzięki sprzedaży kwiaciarni mogłaby się odciąć od byłego męża na stałe. Jedyne co by ich jeszcze łączyło to dorosła córka. Nie potrzebowałam spędzać czasu z obojgiem rodziców razem. I nie musieli już dogadywać się w kwestii mojego wychowania. Odnosiłam wrażenie, że matce wcale nie zależało na pozbyciu się wspólnego biznesu. Jakby chciała zostawić sobie furtkę, gdyby nie wyszło jej z nowym facetem.

– Mam swoje życie.

– Ja też.

Czemu miało mnie to obchodzić? Ona nie interesowała się moim życiem. Nawet nie przejmowała się zbliżającym weselem córki. Ani razu nie zapytała, czy nie potrzebowałam jej pomocy. Zaczynałam wątpić, czy prośba, żeby poszła wybierać ze mną suknię ślubną, była dobrym pomysłem. Lepiej będzie, gdy wezmę ze sobą Aubrey. Ona wykazywała więcej zainteresowania moją osobą, nawet będąc w Filadelfii i mając nowego chłopaka. Zależało jej na utrzymywaniu ze mną kontaktu. Dobrze, że miałam taką przyjaciółkę jak ona. Oprócz niej nie miałam na kogo liczyć. Był jeszcze Mark, ale on nie mógł iść ze mną na zakupy ślubne, a z jego matką na pewno nie pójdę.

– Dogadaj się z ojcem i po problemie. - Poszłam do kuchni po coś do picia.

Powinnyśmy po niego zadzwonić i wszystko ustalić. Na pewno by przyjechał. Dla niego to żaden problem. Tyle że moja matka wzbraniała się kontaktu z nim jak ognia. Rozumiałam, że sporo się kłócili, ale bez przesady. Na pewno mogli normalnie porozmawiać. Chociaż przez chwilę. Nikt nie wymagał, żeby byli dla siebie mili. Mieli tylko dogadać się w kwestii sprzedaży kwiaciarni. Nic więcej. Później każde pójdzie w swoją stronę. Chyba warto było się chwilę przemęczyć.

– Czy ty pomyślałaś przez chwilę o mnie? – spytała z wyrzutem.

Tego się nie spodziewałam. Czasami zachowywała się jak dziecko i miałam wrażenie, że z nas dwóch to ja byłam rozsądniejsza. Od rozwodu matka ciągle myślała tylko o sobie. Korzystała z życia, gdy ja zajmowałam się jej biznesem. Nie przejmowała się wtedy, że zamiast spędzać czas ze swoimi rówieśnikami, siedziałam w kwiaciarni. Przez to prawie w ogóle nie miałam koleżanek. Dla mojej matki to nie miało znaczenia. Przecież ona też nie miała żadnych znajomych, więc nie widziała w tym problemu.

– A ty? - Spojrzałam na nią wkurzona.

Na pewno nie. Gdyby tak było, nigdy by nie wyjechała, zostawiając mnie samą. Potrzebowałam matki, a nie kobiety, która często zachowywała się jak dziewczyny w moim wieku. Była nieodpowiedzialna i niewiele ją obchodziło. Rozumiałam, że dusiła się w małżeństwie z moim ojcem, ale chyba nie aż tak, żeby odciąć się od wszystkiego, co ją z nim łączyło, a zwłaszcza ode mnie.

Uratuj moje serce. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz