15.

544 20 0
                                    

– Gdzie jedziesz? - Mark spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

– Spotkać się z matką. Wrócę wieczorem.

– Nie będzie mnie.

– Słucham? - Spojrzałam na niego.

Miałam już dość tego, że nie informował mnie na bieżąco o swoich planach. Rozumiałam, że umawiał się ze swoimi znajomymi spontanicznie, ale mógł mi o tym od razu powiedzieć albo napisać SMS, gdy już coś wiedział, a nie dopiero przed samym wyjściem z domu. Wkurzało mnie, bo na mnie już dawno by się obraził za taki numer. Jednak nie miałam teraz czasu na dyskusję z nim na ten temat.

– Tym razem ojciec chciał, żebym mu w czymś pomógł. - Wzruszył ramionami.

Ok, ale to wcale nie sprawiło, że mnie uspokoił. Ojciec na pewno nie zadzwonił do niego przed chwilą, a dużo wcześniej, więc miał czas, żeby mnie o tym poinformować. Widocznie nie chciał jak zawsze. Akurat rodzice Marka szanowali jego czas i rozumieli, że syn miał swoje życie, dlatego nie oczekiwali, że rzuci wszystko, żeby do nich na chwilę przyjechać. Szkoda, że on nie nauczył się tego od rodziców. Byłoby nam wtedy o wiele łatwiej i uniknęlibyśmy wielu beznadziejnych kłótni.

– Dobra. - Machnęłam ręką. – Do jutra?

– Może. - Zaśmiałam się.

Matka zwołała rodzinne spotkanie, co było śmiechem na sali. Nigdy nie robiła takich cyrków. Do tej pory unikała jak ognia przebywania ze swoim byłym mężem w jednym pomieszczeniu. Jednak dziś miała ważny powód. Nawet przez chwilę nie zastanawiałam się, co było tak ważne. Po prostu musiałam tam być, żeby nie pokłóciła się z ojcem. Lepiej, gdy w ogóle ze sobą nie rozmawiali.

Udało się w końcu sprzedać kwiaciarnie. Cieszyłam się chyba z tego najbardziej z nas wszystkich. Skończyło się wykorzystywanie mnie. Od zawsze ten biznes źle mi się kojarzył. Najpierw, dlatego że uważałam, że to przez niego rodzice ciągle się kłócili, aż w końcu doszło do rozwodu, a później byłam zła, że tylko ja spędzałam czas, pilnując interesu. Cała odpowiedzialność za przyjmowanie i przygotowanie zamówień spadła na mnie. Matka tylko jeździła czasami do hurtowni, bo jeśli była taka możliwość, zamawiała kuriera, który mógł wszystko przywieźć za nią. Wygodnie.

– Super, ale po co ten cyrk? - Ojciec spojrzał na nią.

Zaprosiła nas do swojego starego mieszkania, które myślałam, że sprzedała w chwili, gdy się z niego wyprowadziłam. Przecież o to jej zawsze chodziło. Miała wyjechać ze swoim facetem za granicę, gdy tylko córka się usamodzielni. Po mojej przeprowadzce do Marka, nic jej już tutaj nie trzymało. Widocznie nagle zmieniła plany. Poza tym cały czas bywała w mieście. Może jej cudowny facet wcale nie chciał, żeby z nim zamieszkała.

Nie dziwiło mnie, że nie chciała być widziana z byłym mężem na mieście, dlatego zaprosiła nas do siebie. Miałam nadzieję, że to spotkanie skończy się szybko i bez kłótni, którą na pewno moja mama by sprowokowała. Żyłam z nią zbyt długo, żeby nie wiedzieć, że robiła to celowo, żeby uprzykrzyć życie mojemu ojcu. Ciekawe, więc dlaczego nie zdecydowała się założyć mu sprawy o alimenty, gdy się rozstali. Nie utrudniała mu kontaktów ze mną, tylko, dlatego że było jej to na rękę.

– Twoja część. - Podała ojcu plik banknotów.

Nie spodziewałam się tego. Owszem wiedziałam, że mieli podzielić się pieniędzmi ze sprzedaży kwiaciarni, ale nie sądziłam, że zrobią to od razu. Poza tym podejrzewałam, że matka zrobi przelew i nawet nie zdobędzie się na rozmowę ze swoim byłym mężem. Widocznie to spotkanie było dla niej bardzo ważne. Oficjalnie nic ich już nie łączyło. Oprócz mnie. Pozbycie się wspólnego biznesu i dopilnowanie razem wszystkich formalności to tak jakby brali drugi rozwód. Rozejdą się każde w swoją stronę jak kilka lat temu.

Uratuj moje serce. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz