3.

772 32 0
                                    

Aubrey planowała wyjechać na studia do Filadelfii. Już raczej nie zmieni zdania. Wiele razy podejmowałyśmy ten temat, jednak do końca myślałam, że przeprowadzi się do kuzyna do Nowego Jorku. Miałaby kogoś pod ręką, gdyby zdarzył jej się gorszy dzień. Jednak moja przyjaciółka postanowiła zaryzykować i studiować w obcym mieście. Życzyłam jej szczęścia, ale również trochę zazdrościłam jej tego wyjazdu.

Jeszcze nie zdecydowałam, co chciałam zrobić ze swoim życiem. Na pewno nie miałam w planach przejęcia kwiaciarni rodziców. Była problemem, odkąd ją otworzyli. Czasami zastanawiałam się, po co ją nadal prowadzili, ale czemu pozbywać się czegoś, co generowało większe zyski niż straty? Nie mogłam pozwolić, żeby pozbyli się swojego biznesu i zrzucili go na mnie, co zamierzali zrobić. Jak dla mnie rodzice mogli sprzedać kwiaciarnię, jeśli miało to sprawić, że w końcu przestaną się o nią kłócić. Podczas rozwodu chyba nie sprzeczali się tak bardzo, jak o dalsze losy wspólnego interesu. Chyba właśnie przez to ciągle się kłócili.

– A co z tobą? - Spojrzała na mnie.

Miałam wrażenie, że Aubrey trochę obawiała się zostawić mnie samą. Nie musiała się martwić. Byłam dorosłą dziewczyną. Nawet rodzice się nie przejmowali moim losem. Wiele razy dawałam sobie radę z problemami sama. Poza tym Aubrey zawsze będzie mogła do mnie zadzwonić. Na pewno odbiorę, nie zwracając uwagi na marudzenie swojego chłopka, któremu czasami przeszkadzały mało istotne rzeczy. Musiał zrozumieć, że nie zawsze będzie na pierwszym miejscu. Szczególnie gdy w naszym życiu kiedyś pojawią się dzieci. Nie będzie wtedy mógł obrażać się o głupoty.

– Na razie mam jeszcze czas na podjęcie decyzji. - Uśmiechnęłam się. – W najgorszym wypadku przejmę kwiaciarnię rodziców.

Nie wiedziałam, ile, bo unikałam tematu studiów jak ognia. Chyba nawet nie chciałam na nie iść. Nigdy nie lubiłam się uczyć, nie miałam najlepszych stopni. Wystarczyły jednak, żeby przejść z klasy do klasy. Tyle że nie miałam na siebie żadnego pomysłu, żeby zrezygnować ze szkoły. Musiałam zdobyć jakieś wykształcenie, żeby łatwiej było znaleźć mi dobrą pracę.

Nie chciałam kwiaciarni. Miałam wrażenie, że przez nią rodzice ciągle się kłócili. Co, jeśli była pechowa i moje życie zaczęłoby kiedyś wyglądać jak życie rodziców? Nie mogłam do tego dopuścić. Chciałam szczęśliwej rodziny. Miałam kochającego mnie chłopaka. Kiedyś zamieszkamy razem. Może po wyjeździe matki, bo nie będzie mnie stać na utrzymanie mieszkania, jeśli pozbędziemy się kwiaciarni.

– Naprawdę?

– Tak. - Westchnęłam.

– Ok.

Nie drążyłyśmy tego tematu. Aubrey wiedziała, że nie lubiłam opowiadać o rozwodzie rodziców. Kiedyś wstydziłam się, że moja rodzina była inna. Musiałam liczyć się z głupimi komentarzami koleżanek. Według nich moi rodzice się nie kochali. Trudno było im zaprzeczyć. Z wiekiem zrozumiałam, że były gorsze rzeczy niż rozwód. Na przykład ludzie, którzy pili, bili swoje dzieci i w ogóle nie przejmowali się ich losem, czy przyszłością. Moi rodzice nigdy nie pozwolili, żebym została bez grosza albo dachu nad głową. Mimo że mama zamierzała wyjechać, nie zrobiła tego jeszcze, bo najpierw chciała mieć pewność, że byłam wystarczająco samodzielna i ojciec będzie w pobliżu, gdybym go potrzebowała. Wiedziałam, że oboje byli szczęśliwi ze swoimi nowymi partnerami, więc starałam się cieszyć razem z nimi. Tym bardziej że czasami naprawdę dobrze spędzało mi się weekendy z ojcem i Christy.

– To nie jest szczyt marzeń, wiem.

– Ale lepsze to niż bezrobocie.

Przynajmniej nie musiałam brać byle jakiej pracy, żeby mieć się za co utrzymać. Miałam lepiej niż niektórzy moi rówieśnicy. Może pomysł z zatrzymaniem biznesu wcale nie był zły? Po przepisaniu kwiaciarni mogłabym ją prowadzić, jakbym chciała i ani mama, ani tata nie mieliby nic do gadania. Powinnam jeszcze raz przemyśleć tę decyzję.

Uratuj moje serce. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz