12.

522 24 5
                                    

Dni mijały mi ostatnio spokojnie. W końcu. Skupiłam się na pracy. Matka Marka dała mi na razie spokój z przygotowaniami, gdy poinformowałam ją, że wybrałam dla siebie suknię ślubną. Nie powiedziałam jej nic o przymiarkach. Pójdę na nie sama. Było warto dla chwili spokoju i nalegania na zmiany. Podobał mi się projekt, który został przygotowany specjalnie dla mnie. Nie pochwaliłam się jeszcze matce i nie wiedziałam, czy chciałam to zrobić. Przyjedzie za jakiś czas, bo musiała znaleźć kupca na kwiaciarnię.

Moim rodzicom w końcu udało się dojść do porozumienia. W ostatnim tygodniu ustalali warunki sprzedaży, żeby każde z nich było zadowolone. Ojciec zadbał, żeby część pieniędzy trafiła również do mnie. Mogłam sobie wyobrazić zdenerwowanie matki, bo po ostatniej kłótni o kwiaciarnię była na mnie wściekła. Przesyłała mi pieniądze jak do tej pory, ale poza tym nie mogłam liczyć na żadną rozmowę. Nie zrobiłam nic złego! Nie zamierzałam być całe życie odpowiedzialna za biznes matki, który ona miała gdzieś. Czasami zachowywała się jak nastolatka, która pierwszy raz zaznała wolności. W tym wszystkim zapominała tylko o córce, która potrzebowała jej pomocy.

Po powrocie do mieszkania zauważyłam swojego narzeczonego, który zbierała rzeczy. Czyżby się gdzieś wybierał? A może w końcu zdecydował się na wspólne wakacje, o których ostatnio rozmawialiśmy. Niestety wcześniej nie mieliśmy okazji się nigdzie wyrwać. Wystarczyłby mi weekendowy wypad za miasto. Przydałby nam się chwilowy odpoczynek.

– Gdzieś jedziemy? - Spojrzałam na Marka, który się pakował.

Szkoda, że nie poinformował mnie wcześniej. Nie marnowalibyśmy czasu, bo przygotowałabym się wcześniej. Tyle że miałam wrażenie, że jemu właśnie o to chodziło. Nie chciał mnie zabrać ze sobą. Tylko czemu nie pomyślał, żeby powiedzieć mi wcześniej, że miał jakieś plany związane, że swoim wyjazdem. Wkurzało mnie, gdy sam decydował, co będzie robił. Myślałam, że spędzimy trochę czasu razem.

– Ja jadę. - Nawet na mnie nie spojrzał. – Ze znajomymi.

– Gdzie? - Zmarszczyłam brwi.

– Wcześniejszy wieczór kawalerski. - Zaśmiał się. – Wrócę w poniedziałek.

Co niby miałam robić cały weekend sama? Aubrey siedziała we Francji, a nie miałam żadnej koleżanki, która spędziłby ze mną aż dwa dni. Będę siedziała sama w domu, oglądając głupie seriale. Świetnie. Powinnam podziękować swojemu kochanemu narzeczonemu za tak cudowne rozplanowanie nam weekendu. Poza tym myślałam, że na swój wieczór kawalerski wynajmie salę w jakimś wypasionym klubie i pójdzie tam ze swoimi znajomymi. Nie musieli wyjeżdżać, żeby napić się z dala od swoich dziewczyn. Poza tym ja nie miałam w planach wieczoru panieńskiego.

– Szkoda, że nie powiedziałeś nic wcześniej.

– A co miałaś jakieś inne plany? - Spojrzał na mnie.

– Spadaj – burknęłam.

Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Niech sobie jedzie, gdzie chciał. Ciekawe tylko, co by zrobił, gdybym powiedziała mu, że miałam zamiar wybrać się do Francji, żeby odwiedzić swoją przyjaciółkę? Na pewno byłby wkurzony, ale może powinna do niej pojechać. Taki wyjazd dobrze by mi zrobił. Poza tym miałam wrażenie, że Aubrey potrzebowała teraz wsparcia, mimo że podczas naszych rozmów zapewniała mnie, że wszystko było u niej dobrze.

Gdybym zdecydowała się na pobyt w Paryżu, musiałabym zostać tam dłużej niż na weekend. To nie był podróż na dwa dni, a nie byłam pewna czy dostałabym w pracy wolny tydzień z dnia na dzień. Pewnie nie, tym bardziej że mieliśmy teraz sporo roboty. Nie każdy mógł sobie brać urlop, kiedy chciał jak mój narzeczony. Taki plus pracowania u rodziców. Szkoda, że moja matka nie pozwalała mi brać wolnego, kiedy chciałam, tylko wykorzystywała moją pomoc.

Uratuj moje serce. [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz