Rozdział 28

90 7 0
                                    

-Lucy, tak mi przykro. Słyszałam o Tobie i Natsu. Co się stało? Jak się czujesz?- zapytała Levy. Obie dziewczyny siedziały w bibliotece, która znajdowała się w domu blondynki. Brązowooka wyjrzała znad swojej książki i westchnęła.

-Levy, ja sama już nic nie wiem. Wszystko działo się tak szybko. Szczerze mówiąc, to chyba właśnie dzięki niemu jesteśmy teraz parą. Wkłada w nasz związek tak dużo, kiedy ja nic nie mogę dać mu w zamian. Sama powiedz, co ja takiego zrobiłam, żeby pielęgnować naszą relację. No właśnie nic nie zrobiłam. Mam odczucie, że jestem dla niego tylko ciężarem. On zasługuje na kogoś o wiele lepszego ode mnie. Zasługuje na kogoś, na kim będzie mógł spokojnie polegać.- zamknęła z hukiem książkę i odłożyła ją na bok. Podkuliła pod siebie kolana.

-Lucy, kochasz go?-spojrzała na swoją przyjaciółkę. Posłała jej smutny uśmiech.

-Levy, oczywiście, że go kocham. Kocham go najbardziej na świecie. Jednak jego miłość w najmniejszym stopniu nie równa się do mojej.- wstała i podeszła do okna, by następnie wyjrzeć na piękny, zielony krajobraz.

-Wygląda na to, że Natsu myśli, że powoli zaczynasz go już nie kochać. Sam zdradził nam swoje obawy. Powiedział, że zawahałaś się, kiedy mówiłaś, że go kochasz. Lucy, musisz mi powiedzieć, dlaczego to zrobiłaś, skoro mówisz, że kochasz go najbardziej na świecie?- niebieskowłosa również odłożyła na bok swoją książkę. Spojrzała przyjaciółce prosto w oczy.

-Ja... nie mam pojęcia. Nie wiem dlaczego się zawahałam. To po prostu się stało. Te słowa ugrzęzły w moim gardle i nie mogły wyjść na powierzchnię. Ale, Levy, na litość boską, nie chcę go stracić. Ja naprawdę nie chcę, żeby tak się stało. Jednak, żeby ponownie mógł mi zaufać, będę musiała wziąć się w garść i nie wiadomo w jaki sposób stać się lepszą dziewczyną.- na ustach McGarden pojawił się szeroki uśmiech.

-Nie uważasz, że już dość siedziałaś zamknięta w tym więzieniu? Powinnaś wyjść w końcu na powierzchnię, dziewczyno, to nie żadna apokalipsa czy atak zombiaków, żeby ukrywać się aż tak długo po bunkrach. Co powiesz na małe zakupy? Zadzwonię do dziewczyn i zrobimy sobie babski wieczór. Co ty na to?

-Jak już coś to pamiętaj, że jesteśmy wampirami i żadna apokalipsa czy atak zombie nie jest w stanie nas zabić. A wracając do twojego pytania. Tak, brzmi nieźle.- przyjaciółki złapały się za ręce i pomaszerowały do pokoju, żeby się przygotować.

Gdy dziewczyny skończyły się już szykować zeszły na parter, gdzie czekała już na nie pozostała czwórka.

-Lucy! Levy! Gotowe na dzisiejszy wypad na miasto?- zawołała Mira. Blondynka śmiejąc się wbiegła jej w ramiona.

-Lucy, wygląda na to, że czujesz się już o wiele lepiej.- zaśmiała się Erza. Cieszyła się, ze dziewczyna w końcu wyszła z domu.

- Tak. Dziękuję, że przyszłyście.

- No dobra, chodźmy już.- odezwała się Juvia.

-Lisanna! Idziesz?- białowłosa wyszła z kuchni z ustami wypełnionymi słodyczami.

Lucy, widząc dziewczynę, zapiszczała I pobiegła ją przytulić. To był pierwszy raz, kiedy widziała jak ponownie zaczęła chodzić, od czasu wypadku. Była taka szczęśliwa, że nic jej już nie jest.

-Lucy, przez ciebie zaraz wypluje wszystkie te słodkości.- odsunęła się od niej.

-Przepraszam. Tak się cieszę, że w końcu wstałaś z łóżka.- obie dziewczyny się zaśmiały. Niedługo potem wszystkie powędrowały w stronę samochodu.

-Jak dobrze, że panienka w końcu postanowiła opuścić dom.- Capricorn otworzył drzwi. To on był dzisiaj kierowcą.

- Tak, od teraz powinno już być wszystko w porządku.- odpowiedziała z uśmiechem, po czym wsiadła do środka.

Vampire in Love (Polish translation)~ ZAWIESZONE ⌚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz