zawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
<There’s no other sound but my one breath>
Blondwłosy chłopak z zapartym tchem i milionem gwiazd w swoich ciemnych oczach rozglądał się dookoła siebie. Wszystko prezentowało się tak bogato i dostojnie. Takiego przepychu to chyba nigdy wcześniej nie widział na oczy. Wielki posąg Dionizosa stał na środku ogromnego placu, prezentując się iście królewsko. Taehyung musiał aż zadrzeć głowę, żeby zobaczyć złotą twarz figury. Wyglądało na to, że Grecy nie próżnowali, gdy chodziło o święta na cześć któregokolwiek z ich bogów.
Tego ciepłego, marcowego dnia już od samego rana dało się usłyszeć podniesione głosy podekscytowanych mieszkańców Aten. Dionizje Wielkie zdecydowanie były tym świętem, na które niecierpliwie się wyczekiwało. W końcu ten okres opływał w wino, śpiewy, tańce, przedstawienia... Czysta zabawa! Od długich tygodni ateńczycy przygotowywali się na tych parę nadchodzących dni, chcąc jak najlepiej spędzić ten czas ucztując.
Dla Taehyunga to wszystko wydawało się takie nowe i nieznane. Co było dość interesujące, biorąc pod uwagę, że przecież musiał mieszkać wśród tych ludzi od urodzenia... Z nieba przecież nie zleciał tych parę tygodni temu.
Ach, z każdym kolejnym dniem ta dziwaczna amnezja, która go dotknęła, dawała o sobie znać w coraz większym stopniu. Nie dość że nie pamiętał swojej rodziny, czując się przez to niesamowicie samotnie, to jeszcze codzienne życie ludzi było dla niego czymś szokującym. Byli oni bowiem według chłopaka tacy... normalni.
Taehyung zatrzymał się gwałtownie i sapnął cicho, gdy poczuł mocne uderzenie w tył głowy. Zerknął zdezorientowany przez ramię na niewielką piłeczkę, teraz leżącą na ziemi, by w następnej chwili przenieść wzrok na biegnącego w jego stronę chłopca. Niski szatyn uśmiechnął się przepraszająco pod nosem i wskazał na okrągły przedmiot.
— Wybacz mi, źle wycelowałem... — oznajmił, schylając się po piłkę. — Naprawdę nie chciałem — dodał, odbiegając.
Jasnowłosy zmarszczył brwi, jeszcze przez moment patrząc na plecy nieznajomego chłopaczka. Wydał mu się bowiem znajomy... A może to ta sytuacja była podobna do jakiegoś zdarzenia z przeszłości blondyna? Taehyung popatrzył na miejsce przy swoim boku. Czy ktoś tu powinien stać i z nim rozmawiać?
Przez jego głowę przelatywało mnóstwo myśli, ale żadna nie wydawała się nieść odpowiedzi na to okropne uczucie déjà vu.
Jedno zdanie jednak na tyle głośno krążyło w umyśle Taehyunga, że ten nie potrafił i nie mógł go od tak zignorować. Problem w tym, że te słowa nie miały jakiegokolwiek sensu. A mimo to chłopak wiedział, że to on kiedyś je wypowiedział. Tylko... kiedy i do kogo?
— "Wiesz czyim potomkiem był ten chłopaczek?" — wyszeptał do siebie, mając nadzieję, że to pomoże mu w przypomnieniu sobie cokolwiek. Na marne.