One shot <okay now l'm ready fo sho>
Niebieskowłosy ubrał szatę, przygotowaną dla niego przez Afrodytę. Piękny, biały materiał pokryty był drobnymi kryształkami, które mieniły się w słońcu, a złota nić układała się w różne wzroki, tworząc tym samym długi i kręty labirynt.
Popatrzył na siebie w lustrze, wzdychając ciężko. Wszyscy ważni bogowie ucztowali już w jadalni, czekając aż bogini piękna przedstawi im swoje dziecko. Taehyung zdawał sobie sprawę, że był atrakcją tamtego wieczora. Prosił w myślach, żeby impreza jak najszybciej dobiegła końca, a on nie był zbyt długo w centrum zainteresowania. Przerażała go myśl, że goście będą śledzić uważnie każdy jego ruch. W głowie pojawiały się też różne scenariusze, które nie kończyły się dobrze... Miewał wizję, jak mdleje na środku parkietu pod ostrzałem wścibskich spojrzeń, jak przez stres wymiotuje na sandały jakiejś bogini lub też jak wylewa wino na szatę tym razem samego Hadesa.
Przed oczami pojawił mu się obraz uczty u Jina i moment poznania Jungkooka. Ze strachem spojrzał w lustro, widząc, że jego oczy znów przybierają różowy odcień. Zamrugał kilkakrotnie, pozbywając się niechcianego koloru i wziął kilka głębszych wdechów. Jeśli bóg śmierci postanowił zabrać ze sobą swojego syna, Taehyung będzie musiał się bardzo pilnować i unikać chłopaka jak ognia. Nie chciał, żeby jego mama zobaczyła co działo się z niebieskowłosym na samą myśl o Jungkooku. Był pewny, że przerażona kobieta odizoluje go od świata na nowo.
Zebrał w sobie siłę, by wyjść z bezpiecznej kryjówki i niechętnie udać się w kierunku ogromnej jadalni. Szedł wolno, ostrożnie stawiając każdy krok. Zwolnił jeszcze odrobinkę, gdy do jego uszu zaczęły dochodzić głośne śmiechy, rozmowy i muzyka...
Ukrył się za jedną z kolumn, uważnie obserwując stamtąd wszystkich zebranych. Przy ogromnym stole mógł dostrzec boga wody - Posejdon, obok niego Artemidę, Demeter, pięknego Apolla i jego brata. Odetchnął z ulgą widząc Jimina, nadal jednak błądząc wzrokiem po twarzach bogów. Kilka kobiet radośnie chichotało w towarzystwie matki osiemnastolatka. Przy wysokiej rzeźbie, przedstawiającej samą Afrodytę, stała znana mu już dwójka chłopców. Jin co chwila niepewnie zerkał w stronę Ateny, która również nie ignorowała obecności chłopaka przy jej dziecku. Namjoon za to zdawał się nie martwić ani trochę poważnym spojrzeniem swojej rodzicielki. Dionizos tańczył z kieliszkiem wina między bogami, nie przejmując się za bardzo tym, jak dziwnie to wyglądało. Przy najbardziej oddalonej ścianie, Taehyung mógł zobaczyć unoszący się ciemny dym. Wstrzymał oddech, kiedy zdał sobie sprawę, że patrzył na samego króla świata umarłych. Szybko odwrócił wzrok, zbyt przerażony, że przez takie zachowanie może rozzłościć postawnego mężczyznę i ten wciągnie go do podziemi. Taehyung dopiero poznawał ten świat i nie chciał ryzykować, że taka możliwości zostanie mu tak szybko odebrana. Ponownie zerknął na Jimina, nadal będąc prawie cały ukryty za kolumną.
Następnie zamknął oczy, odliczając od dziesięciu w dół. Kiedy już miał zrobić krok, pokazując się wszystkim gościom, ktoś położył dłoń na jego ramieniu.
— Co robisz? — zapytał brązowowłosy, który od jakiegoś czasu obserwował swojego przyjaciela. — Wygląda to trochę dziwnie...
Taehyung podskoczył w miejscu, nie spodziewając się tak nagłego dotyku. Odwrócił się gwałtownie, przykładając dłoń do ust Hoseoka, prosząc go by ten był cicho.
— Pierwszy raz widzę tych wszystkich bogów — wyszeptał. — Strasznie się stresuję. Wszyscy będą na mnie patrzeć! — nieświadomie podniósł głos, co nie było mądrym posunięciem.
— Właściwie... — zaczął syn Heliosa, ściągając dłoń niebieskowłosego ze swojej buzi — to oni już patrzą.
Taehyung otworzył szeroko oczy i niepewnie zerknął przez ramię, napotykając zdezorientowany wzrok Jimina.
Po sekundzie namysłu nastolatek zaczął wolno błądzić spojrzeniem po twarzach pozostałych gości, zdając sobie sprawę, że wszyscy patrzyli właśnie na niego. Nagłym wybuchem musiał zwrócić ich całą uwagę... Rozmowy i śmiechy ucichły, kiedy każdy skupił się na podziwianiu pięknej buzi młodego chłopaka.
Niespodziewanie u boku niebieskowłosego pojawiła się Afrodyta i z szerokim uśmiechem na twarzy chwyciła swoje dziecko pod ramię, prowadząc ich na sam środek parkietu. Taehyung czuł, jak oczy zebranych śledziły każdy jego ruch, przez co skrępowanie ogarnęło całe ciało nastolatka. Uparcie patrzył pod nogi, nie chcąc nawiązać kontaktu wzrokowego z żadnym z bogów. Czuł się okropnie zażenowany tym całym przedstawieniem.
Kobieta zacisnęła mocniej palce na ramieniu Taehyunga, dając mu tym samym do zrozumienia, że miał unieść wysoko głowę i nie pokazywać, że się wstydził. Musiał być idealny. Wychowane, pewne siebie, najpiękniejsze dziecko na Olimpie, którego każdy bóg będzie zazdrościł Afrodycie.— Oto mój syn, Taehyung — powiedziała w końcu, uśmiechając się delikatnie. — Chciałam wam go uroczyście przedstawić — po sali rozniosły się szepty, gdy bogowie zaczęli rozmawiać cicho, wskazując palcami na osiemnastoletniego chłopaka. — Wiem, że większość z was nie miała pojęcia o jego istnieniu. Taehyung dopiero ukończył osiemnaście lat, wchodząc tym samym w dorosłość, a co za tym idzie... Nieśmiertelność. Jestem z niego niesamowicie dumna, ponieważ wyrósł na dobrego chłopca. Mam nadzieję, że wy pokochacie go równie mocno i zaakceptujecie jego obecność na Olimpie. A teraz proszę, możecie wrócić do ucztowania — oznajmiła głośno, zostawiając niebieskowłosego samego.
Chłopak czuł jak jego policzki przybierały czerwony odcień, a w oczach pojawiały się łzy bezsilności. Nerwowo szukał znajomej twarzy w tłumie, pragnąc z jakiegoś ratunku. Odetchnął, kiedy jego wzrok spotkał ten zmartwiony, należący do Hosoeka. Brązowowłosy widząc strach w oczach swojego przyjaciela, szybko do niego doskoczył, w tym samym momencie, w którym zrobił to Jimin. Chłopcy zmarszczyli brwi, mierząc się spojrzeniem. Syn Heliosa już chciał zapytać, kim jest ów różowowłosy, gdy cichy jęk rozpaczy opuścił usta osiemnastolatka. W następnej chwili wszystko działo się szybko.
Do Taehyunga zaczęli podchodzić bogowie, witając się z nim i życząc mu dobrego życia na Olimpie. Niebieskowłosy mógł wyczuć od niektórych z nich gniew i zazdrość, jednak dzielnie uśmiechał się do każdego, dziękując za życzenia. Kolejka, która utworzyła się do jego osoby, zaczęła się skracać, a goście powoli wracali do zabawy. Taehyung na chwilę opuścił głowę, by móc spokojnie odetchnąć i przygotować się na kolejny wymuszony uśmiech.
— Cholera — powiedział cicho Hosoek, który nadal trwał obok swojego przyjaciela.
Taehyung uniósł szybko głowę, by spotkać się z czarnymi tęczówkami boga umarłych. Otaczający go mrok odrobinę przytłoczył dwójkę chłopców, jednak ci dzielnie stali, wyprostowani niczym struny harfy.
— Najpiękniejszy syn Afrodyty, jakiego było mi dotychczas dane zobaczyć... — zaczął bóg, wolno kiwając głową. Niebieskowłosy nie był pewien czy mężczyzna mówi do niego, czy do siebie. — Przepraszam, ale twoja woń jest zbyt słodka i trochę nas odrzuca — oznajmił, zanim wskazał na ciemnowłosego chłopaka, którego Taehyung wcześniej nie zobaczył. Jungkook tylko pokręcił głową, dając znać osiemnastolatkowi, by ten nie mówił jego ojcu, że się znali.
A osiemnastolatek poczuł jak w jego ciało uderza fala gorąca, kiedy oczy spotkały się z tymi czekoladowymi, należącymi do potomka Hadesa. Wiedział co to oznaczało, dlatego szybko spuścił wzrok na stopy przyodziane złotymi sandałami i zamrugał dość agresywnie powiekami.
Czuł, że różowy kolor nie opuszczał tęczówek, a przecież nie mógł dopuścić do tego, by ktokolwiek zobaczył jego oczy w tamtym momencie. Zagryzł wargę, nie wiedząc co powinien zrobić. Bezsilność zawładnęła ciałem nastolatka, gdy do jego głowy wpadł dość głupi pomysł.
Zacisnął mocno powieki, modląc się, by Hoseok złapał jego ciało, kiedy osunął się w ramiona przyjaciela.
CZYTASZ
𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekook
Fanfictionzawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...