<Until we fall asleep...>
— Taehyung? — wyszeptał zdezorientowany szatyn, nie dowierzając własnym oczom. Mógł bowiem przyrzec, że jasnowłosy chłopak wyglądał identycznie jak jego przyjaciel, którego od długich tygodni nie widział na Olimpie.
Zniknięciem niebieskowłosego jednak nie przejął się zbytnio, ponieważ słyszał bardzo wiarygodne pogłoski, iż Taehyung opuścił górę bogów, aby poznać bliżej Grecję. A dokładnie - osiedlić się w Delfach i tam zyskiwać nauki oraz tajemną wiedzę od najwyższej z kapłanek. Już nie wspominając, że był to czysty honor, dlatego Hoseok nawet przez moment zazdrościł przyjacielowi dostania szansy na ów rozwój.
Tylko... Co w takim razie nastolatek robił w Atenach?
Zdenerwowany blondyn przeniósł gniewne spojrzenie z potłuczonych naczyń na dwójkę oszołomionych chłopców - sprawców jego nieszczęścia. Przez chwilę przyglądał się uważnie twarzy szatyna, by następnie zerknąć na fioletowowłosego, z zamiarem zbadania i jego osoby. Nastolatek wolno przekręcił głowę odrobinę w prawo, tak jak to miał w zwyczaju, gdy nad czymś intensywnie myślał. A Hoseok dałby sobie rękę uciąć, że złość w oczach osiemnastolatka na ułamek sekundy została zastąpiona czymś na kształt zrozumienia... Szybko jednak spojrzenie blondwłosego stało się na nowo gniewne, a on zazgrzytał groźnie zębami.
— Nie wiem, skąd znasz moje imię, ale nie obchodzi mnie to — warknął, podnosząc się z kolan. — Przez was będę miał niemałe kłopoty — dodał, wskazując na rozbitą ceramikę. — Nawet nie chcę na was tracić ani minuty więcej. Obyśmy się już więcej nie spotkali.
Powiedziawszy to, blondwłosy chwycił za wywrócony, drewniany wóz, który przed momentem ciągnął i szybko zniknął za zakrętem, zostawiając zdezorientowanych bogów samych.
— N-niemożliwe... To nie mógł być on... — jęknął po chwili ciszy Hoseok, czując okropny ścisk w okolicy serca.
Fioletowowłosy jeszcze przez moment milczał, mocno zastanawiając się nad tym dziwnym spotkaniem. Po upływie minuty westchnął głęboko i wzruszył ramionami.
— Nie wyczułem żadnej woni. To na pewno nie był Taehyung — stwierdził, wstając. — Ten chłopak był śmiertelnikiem, nie miał w sobie nawet malutkiej cząstki boskości. To musiał być czysty zbieg okoliczności.
Brązowowłosy zagryzł wargę, myśląc chwilę nad postawą nastoletniego Greka. Był naprawdę niesamowicie podobny do Taehyunga, zupełnie jakby był kopią osiemnastolatka... Yoongi jednak nie mylił się - chłopak sprzed chwili nie posiadał żadnej aury, charakterystycznej dla bogów i ich potomstwa. To nie mógł być syn Afrodyty.
— Chyba masz rację... — zgodził się szatyn. Gwałtownie poderwał się na równe nogi, zdając sobie z czegoś sprawę. — Cholera! Słońce już jest na niebie! — oznajmił przerażony, czując obezwładniającą bezsilność. Złapał się za włosy, mocno ciągnąc za lśniące kosmyki.
CZYTASZ
𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekook
Fanficzawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...