Drink it up <the pain of creation>
Alkohol lał się strumieniami, muzyka dudniła w uszach ucztujących, a dłośne śmiechy niosły się przepełnionymi korytarzami rezydencji. Wszyscy bawili się niesamowicie; czas płynął im szybko, a oni nie chcieli końca przyjęcia. Ale co się dziwić, w końcu zabawę organizował sam syn Dionizosa. Od dziecięcych lat patrzył, jak jego ojciec wyprawiał imprezy i jak traktował na nich swoich gości, dlatego wiedział co robić, żeby teraz dzieci bogów biły się o wstęp na zabawę. Ale on wpuszczał tylko nielicznych, zyskując tym samym wokół siebie coraz to większe grono osób, które zrobiłyby wszystko, żeby mu się przypodobać.
Sięgnął po kieliszek z winem, obserwując zgromadzonych. Większość pijanych nastolatków tańczyła na parkiecie, przekrzykując muzykę i poznając pozostałych, bawiących się potomków bogów. Udało mu się rozpoznać córki Nimf, przez co mimowolnie zmarszczył nos. Nie były wysoko postawionymi boginkami, a wpuścił je tylko dlatego, że były piękne i zajmowały się częścią młodych mężczyzn - mniej pracy dla niego.
Przeniósł wzrok na jasnowłosego chłopaka, rozmawiającego z jedną z Muz. Upił łyk wina, obserwując uważnie syna Ateny. Wzdychał do chłopaka od kiedy to pierwszy raz zobaczył go przy boku jego potężnej matki i, od tego czasu, bywał on jednym z jego ulubionych gości.
Nie wiedział tylko czemu przy potomku bogini mądrości tracił głowę, a cała odwaga znikała. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że z każdą kolejną ucztą, jego szansa na zdobycie blondwłosego maleje. Wyprostował się więc dzielnie i odłożył pusty kieliszek na bogaty w różne dania stół, ruszając pewnym krokiem przed siebie.
— Jin!
Syn Dionizosa zamknął oczy i policzył w głowie do dziesięciu, lekko wytrącony z równowagi. Oczywiście, że kiedy w końcu znalazł odwagę i był tak blisko swojego celu, ktoś musiał mu przeszkodzić...
Odwrócił się wolno w stronę nawołującego go chłopaka.Różowowłosy podbiegł do niego z ogromnym uśmiechem na twarzy, a Jin, widząc do kogo należał ów głos, nie mógł nie odwzajemnić gestu. Nie widział Jimina już długie miesiące, gdyż ten wyjechał ze swoim bratem zwiedzać świat.
— Witaj, nie spodziewałem się ciebie tu. Kiedy wróciłeś? — potomek Dionizosa zwrócił się do młodszego, co chwila jednak zerkając w stronę blondyna.
— Dzisiaj! Od razu przybiegłem, kiedy usłyszałem, że znów urządziłeś imprezę. Wiedziałem, że wszyscy moi przyjaciele tu będą. I się nie myliłem... O patrz! Widzę Namjoona, chodź — różowowłosy złapał drugiego za rękę i pociągnął w stronę grupy Muz. — Panienki wybaczą... Muszę porwać waszego towarzysza.
Młode dziewczyny, widząc kto stoi za Jiminem, lekko się ukłoniły i odeszły na znaczną odległość. Nie chciały podpaść gospodarzowi ani ryzykować bycia odesłanymi z hucznej imprezy.
— Jimin! Miło cię widzieć, jak się masz? — zapytał grzecznie Namjoon. — Jak było w wielkim świecie? Nauczyłeś się czegoś nowego?
— Och... A ty jak zwykle o powiększaniu wiedzy! — oburzył się różowowłosy. Oczywiście, że podczas podróży postawił na poprawianie swojego, i tak już od urodzenia, nienagannego wyglądu. Nie skupiał się na nauce.
Zdawał sobie sprawę, że Namjoon wiedział co takiego młodszy robił podczas swojej nieobecności. Był zbyt łatwy w odczytaniu, a blondyn, cóż, zbyt mądry.
— Czego innego mogłeś się po mnie spodziewać, w końcu jestem synem Ateny. Ale skoro nie chcesz mówić o nauce to powiedz mi, co u twojego brata?
— Szkoda gadać! Apollo poznał jakąś śmiertelniczkę, kiedy odwiedzaliśmy Paryż i postanowił mnie ignorować przez cały miesiąc! Myślałem, że oszaleję. Dobrze, że w tym mieście jest tak dużo ciekawych miejsc, bo zanudziłbym się na śmierć i kolejnym przystankiem byłby dom Hadesa... A jego to ja się boję.
Jin spuścił wzrok na swoje dłonie. Czuł się niezręcznie, kiedy obiekt jego westchnień rozmawiał z Jiminem, nie zwracając na gospodarza najmniejszej uwagi. Odniósł wrażenie, że był piątym kołem u wozu, co nie podobało mu się ani trochę. Zanurzył się w swoich myślach, wsłuchując w pierwsze dźwięki nowej piosenki. Dopiero machająca dłoń przed jego oczyma przywróciła go do rzeczywistości.
— Jesteś Seokjin, prawda? Organizator przyjęcia i syn Dionizosa, chyba się zgadza? Nie chcę się chwalić, ale ja się nigdy nie mylę... Jestem Namjoon, syn Ateny. Miło mi cię w końcu poznać. Niesamowita impreza. Z każdą kolejną bawię się coraz lepiej — powiedział pewnie blondyn, uśmiechając się lekko do gospodarza.
A Jin poczuł jak jego serce przyspiesza, kiedy w policzkach Namjoona mógł dostrzec urocze dołeczki.
❧
Jin nie miał pojęcia dlaczego obawiał się podejść do jasnowłosego wcześniej. Syn Ateny był bardzo miły i rozgadany. Oczywiście, czasami rzucał jakimiś mądrym i trochę gburowatymi uwagami, ale szarowłosemu to nie przeszkadzało. Blondyn nawet bardziej zyskiwał w oczach syna Dionizosa.
Po upływie kilkunastu minut, obok trójki chłopców usiadły Mojry, boginki przeznaczenia. Rozmawiały między sobą, śmiejąc się cicho i wskazując kościstymi palcami na tajemniczego młodzieńca o niebieskich włosach... Jin zmarszczył brwi, ponieważ nastolatek wydawał mu się znajomy, jednak za nic nie mógł sobie przypomnieć kim był. Jego matka lub ojciec musieli być ważnymi bogami, inaczej by tu nie wszedł.
Im dłużej mu się przyglądał, tym bardziej chłopak przypominał mu pewną boginie - najpiękniejszą ze wszystkich, tą zrodzoną z morskiej piany.
— Syn Afrodyty... — wyszeptał Jimin w momencie, w którym Seokjin zdał sobie sprawę na kogo patrzyli. — Jaki on piękny...
— Nigdy go tu nie widziałem... — zastanowił się Namjoon. — Ale jeśli jego imię to Taehyung i się nie mylę... — przerwał, by nie powiedzieć czegoś głupiego. W końcu, komu jak komu, ale mu nie wypadało — to ten chłopak jest najpiękniejszym ze wszystkich jej dzieci. Słyszałem, że dopóki nie ukończył osiemnastego roku życia, nie wypuszczali go z komnaty, by nie naraził swojej wrażliwej skóry na szkodliwe promienie słoneczne, kąpali go tylko w kozim mleku, a w jego ciało wcierane były najlepsze olejki świata. Patrząc na jego zachowanie, mogę wywnioskować, że nie wie, jak zachować się wśród rówieśników. Powinniśmy mu pomóc? — popatrzył na swoich towarzyszy.
— Nie! — krzyknęła niespodziewanie jedna z Mojr, na co chłopcy wzdrygnęli się znacznie. — Wtedy staniecie na drodze przeznaczeniu, a los nie jest wyrozumiały i zemści się na was — ostrzegła srogo.
— O czym ty mówisz? — zapytał zdezorientowany Jimin, odwracając się w stronę dziewczyny.
— Spójrzcie — jak na zawołanie wszystkie Mojry wskazały na niebieskowłosego.
Chłopcom nie zostało nic innego jak tylko wypełnić rozkaz boginek. Byli zbyt ciekawi co takiego los przygotował dla pięknego syna Afrodyty.
CZYTASZ
𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekook
Fanficzawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...