<Until the sun comes up...>
Jungkook biegł szybko krętymi tunelami, co chwila potykając się o wystające z ziemi korzenie. W tamtym momencie jednak nie obchodził go brud, spowodowany upadkami czy rany na nogach i rękach. Liczyło się tylko to, by jak najprędzej dotrzeć do celu. Był w końcu tak blisko...
Widząc słabe światło na końcu zimnego korytarza, przyspieszył znacznie swój bieg, przez co po upływie zaledwie paru sekund, wpadł do ogromnej jaskini.
Chłód uderzył w ciało chłopaka, a z rozchylonych ust uciekł biały dymek, gdy w pośpiechu rozglądał po grocie. Po kamiennych ścianach, jak i ze stalaktytów, spływała lodowata, ciemna woda, kończąc swoją podróż w płytkim jeziorku, tuż pod nogami potomka Hadesa. Nacieki jaskiniowe tworzyły coś na kształt przerażającej paszczy lwa, która z pewnością odstraszyłaby każdego, kto odważył się tam zapuścić, ale nie Jungkooka. On był wyjątkowo zdesperowany.Nie tracąc więcej czasu, od razu gdy tylko jego wzrok padł na trzech, starych kobietach, ruszył w ich stronę. Przede wszystkim jednak skupił się na jednej z nich - najstarszej z sióstr. Nie bawiąc się w delikatności, pociągnął za jej szatę, podrywając siwowłosą ku górze, tak by pomarszczona twarz była na wysokości jego wzroku.
Nożyce, które przed momentem staruszka trzymała w dłoni, z hukiem upadły na zimny kamień.
— Przecięłaś linię jego życia?! — warknął, mocniej zaciskając pieści na ubraniu kobiety. — Odpowiedź mi!
— Ach, ci od Hadesa to zawsze okazują brak szacunku straszyźnie... — westchnęła najmłodsza z nich, zanim podjęła próbę ściągnięcia rąk bruneta z szaty swojej siostry. — Ochłoń trochę, dziecko. Wtedy porozmawiamy.
Słysząc słowa staruszki, brunet szybko pokręcił głową, zrozpaczony.
— Nie mam na to czasu, do cholery! — jęknął, ostatecznie jednak odsuwając się od kobiety. Zrezygnowany opadł na kolana, chowając twarz w dłonie. — Proszę, powiedźcie mi czy on naprawdę nie żyje...
— Ach, nie trzymajcie go w niewiedzy — po chwili westchnęła Lachesis, zwracając się do swojej siostry. Nie mogła patrzeć na żałosny stan, w którym znalazł się (niby taki groźny) syn Hadesa. — Wiedziałyśmy przecież, że tu przyjdzie i będzie o to pytał... Lepiej mieć to z głowy. Im prędzej się dowie, tym szybciej sobie pójdzie i nie będzie nam zawracał czterech liter.
Atropos, bo takie imię nosiła najstarsza z kobiet, schyliła się po stare, zardzewiałe nożyce, by po chwili przeciąć setną już tego dnia nić...
— Już wtedy, gdy przybrałyśmy postacie młodych dziewczyn i pierwszy raz od wieków udałyśmy się na imprezę do syna Dionyzosa, by nadzorować przeznaczenie... — zaczęła cicho — wiedziałyśmy dokładnie, jaki los czeka tego chłopaka. Od setek lat w naszych dłoniach dzierżymy nędzne i krótkie życie śmiertelników, przędziemy tę nić i, gdy zostaje ona przecięta, człowiek umiera. Później trafia do Świata Umarłych. Ale nie muszę ci tego wyjaśniać. Jesteś bowiem tego świadom... — ciągnęła, nie patrząc na zrozpaczonego chłopaka. — Posiadamy tę wiedzę dzięki tabliczce z dniem, w którym dany śmiertelnik ma odejść ze Świata Żywych. Daty zapisane są na tych ścianach, niewidoczne jednak dla twoich oczu.
CZYTASZ
𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekook
Fanfictionzawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...