❧είκοσι έξι

590 74 10
                                    

<Until the sun comes up

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

<Until the sun comes up...>

Jungkook biegł szybko krętymi tunelami, co chwila potykając się o wystające z ziemi korzenie. W tamtym momencie jednak nie obchodził go brud, spowodowany upadkami czy rany na nogach i rękach. Liczyło się tylko to, by jak najprędzej dotrzeć do celu. Był w końcu tak blisko...

Widząc słabe światło na końcu zimnego korytarza, przyspieszył znacznie swój bieg, przez co po upływie zaledwie paru sekund, wpadł do ogromnej jaskini.
Chłód uderzył w ciało chłopaka, a z rozchylonych ust uciekł biały dymek, gdy w pośpiechu rozglądał po grocie. Po kamiennych ścianach, jak i ze stalaktytów, spływała lodowata, ciemna woda, kończąc swoją podróż w płytkim jeziorku, tuż pod nogami potomka Hadesa. Nacieki jaskiniowe tworzyły coś na kształt przerażającej paszczy lwa, która z pewnością odstraszyłaby każdego, kto odważył się tam zapuścić, ale nie Jungkooka. On był wyjątkowo zdesperowany.

Nie tracąc więcej czasu, od razu gdy tylko jego wzrok padł na trzech, starych kobietach, ruszył w ich stronę. Przede wszystkim jednak skupił się na jednej z nich - najstarszej z sióstr. Nie bawiąc się w delikatności, pociągnął za jej szatę, podrywając siwowłosą ku górze, tak by pomarszczona twarz była na wysokości jego wzroku.

Nożyce, które przed momentem staruszka trzymała w dłoni, z hukiem upadły na zimny kamień.

— Przecięłaś linię jego życia?! — warknął, mocniej zaciskając pieści na ubraniu kobiety. — Odpowiedź mi!

— Ach, ci od Hadesa to zawsze okazują brak szacunku straszyźnie... — westchnęła najmłodsza z nich, zanim podjęła próbę ściągnięcia rąk bruneta z szaty swojej siostry. — Ochłoń trochę, dziecko. Wtedy porozmawiamy.

Słysząc słowa staruszki, brunet szybko pokręcił głową, zrozpaczony.

— Nie mam na to czasu, do cholery! — jęknął, ostatecznie jednak odsuwając się od kobiety. Zrezygnowany opadł na kolana, chowając twarz w dłonie. — Proszę, powiedźcie mi czy on naprawdę nie żyje...

— Ach, nie trzymajcie go w niewiedzy — po chwili westchnęła Lachesis, zwracając się do swojej siostry. Nie mogła patrzeć na żałosny stan, w którym znalazł się (niby taki groźny) syn Hadesa. — Wiedziałyśmy przecież, że tu przyjdzie i będzie o to pytał... Lepiej mieć to z głowy. Im prędzej się dowie, tym szybciej sobie pójdzie i nie będzie nam zawracał czterech liter.

Atropos, bo takie imię nosiła najstarsza z kobiet, schyliła się po stare, zardzewiałe nożyce, by po chwili przeciąć setną już tego dnia nić...

— Już wtedy, gdy przybrałyśmy postacie młodych dziewczyn i pierwszy raz od wieków udałyśmy się na imprezę do syna Dionyzosa, by nadzorować przeznaczenie... — zaczęła cicho — wiedziałyśmy dokładnie, jaki los czeka tego chłopaka. Od setek lat w naszych dłoniach dzierżymy nędzne i krótkie życie śmiertelników, przędziemy tę nić i, gdy zostaje ona przecięta, człowiek umiera. Później trafia do Świata Umarłych. Ale nie muszę ci tego wyjaśniać. Jesteś bowiem tego świadom... — ciągnęła, nie patrząc na zrozpaczonego chłopaka. — Posiadamy tę wiedzę dzięki tabliczce z dniem, w którym dany śmiertelnik ma odejść ze Świata Żywych. Daty zapisane są na tych ścianach, niewidoczne jednak dla twoich oczu.

𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz