zawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
<fall into this crazy artist>
– No i co ja mam z tobą zrobić, piękny? – zastanowił się brunet, rozglądając dookoła siebie. – Nikt raczej nie jest tobą zbytnio zainteresowany i skory do pomocy... Ach, z tego co wiem, wino zrobione przez Dionizosa nieźle ogłupia – mówił cicho pod nosem.
Nie chciał się przecież użerać z jakimś pijanym dzieciakiem cały dzień, a nieobecny Taehyung kurczowo trzymał jego biceps, tym samym skutecznie uniemożliwiając mu odejście.
– Co powiesz na spacer po ogrodach? – zapytał głośniej po chwili namysłu, mając nadzieję, że przechadzka trochę ocuci niebieskowłosego.
Młodszy jednak myślami był daleko ponad Olimpem, dlatego Avyssos nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Cóż, prawda była taka, że w tamtym momencie można było wynieść Taehyunga z imprezy i ten nawet by tego nie zanotował. Chłopak czuł zawroty głowy, ale nie był w stanie skupić się na nich na tyle, żeby w jakiś sposób go zaniepokoiły, dlatego tylko szeroko uśmiechał się w stronę wyższego. Z każdą chwilą odpływał coraz bardziej, gubiąc się w swoim umyśle...
Zirytowany brunet ułożył dłoń na biodrze osiemnastolatka i odciągnął go od długiego stołu, kierując się w stronę tej mniej zatłoczonej części ogrodu. Chodzili wolno między oliwnymi drzewami, choć właściwie można powiedzieć, że Taehyung nie szedł, a był ciągnięty. Osiemnastolatek co jakiś czas wybuchał niekontrolowanym śmiechem lub rzucał zaczepnymi tekstami w kierunku swojego towarzysza, skupiając na sobie ciekawskie spojrzenia innych dzieciaków.
– Ach, twoja woń jest naprawdę odrzucająca – jęknął w końcu starszy, zakrywając nos dłonią. I tak długo wytrzymał...
– Twoja też nie jest zachęcająca...– wysapał niższy chłopak i tupnął nogą, zatrzymując się. – Gdybym ją czuł, pewnie już dawno bym zwymiotował! – oznajmił pewnie.
– Gdybyś ją czuł? – zdziwił się brunet, unosząc brwi ku górze.
Po raz kolejny tego dnia nie usłyszał odpowiedzi, ponieważ zamglony wzrok syna Afrodyty padł na ogromnej, kamiennej fontannie. Szeroki uśmiech pojawił się na jego pięknej buzi, kiedy odwrócił głowę ponownie w kierunku wyższego i niczym głupiutkie dziecko oznajmił:
– Woda! Moja mama urodziła się z wody, więc woda to chyba moja babcia... A może dziadek...? Myślisz, że jak wejdę do wody to zamienię się w pianę? Ale to by było super, ale przecież myję się codziennie i nadal widzę moje ręce i nogi...
– Chyba nie chcesz wejść do... – i zanim Avyssos zdążył się obejrzeć, Taehyunga już przy nim nie było.
Brunet otworzył szeroko oczy i przerażony patrzył, jak uradowany niebieskowłosy biegł w stronę fontanny. Młodszy kilka razy zaliczył upadek, skupiając na sobie wzrok niektórych imprezowiczów, jednak to go nie powstrzymało. Po sekundzie chłopak był przy kamiennej konstrukcji.