<drink up my glass ay>
Jak to na każdej imprezie u syna Dionizosa bywało, alkohol lał się litrami, muzyka głośno bębniła w uszach ucztujących, a dzikich tańców nie było końca. Wszyscy bawili się przednio, rozmawiając o niedawno zakończonych igrzyskach.
Taehyung siedział przy boku różowowłosego, który żwawo gestykulując, opowiadał młodszemu o wielkim stresie, jaki to przeżywał, oglądając z trybun poczynania swojego przyjaciela. Osiemnastolatek jednak go nie słuchał; zbyt mocno zatracił się w swoich myślach i próbie zrozumienia tego dziwnego uczucia, które rosło w jego wnętrzu, za każdym razem, gdy przed oczami widział twarz Jungkooka.
Jimin ostatni raz wykonał szaleńczy zamach dłonią i przeniósł spojrzenie na towarzysza. Jęknął cicho, kiedy zdał sobie sprawę, że ten był totalnie nieobecny duchem i cała jego historia została zignorowana... Mimo to podjął się kolejnej próbie sprowadzenia niebieskowłosego z powrotem na Olimp.
– Na pewno nie chcesz wina? – zapytał głośno, machając szklanym kieliszkiem przed nosem Taehyunga.
Młodszy wolno pokręcił głową, ale jego spojrzenie nadal było niewyraźne, a umysł zamglony. Niczym w transie wstał z kamiennej ławeczki i, zostawiając przyjaciela, ruszył w nieznanym kierunku.
– D-dokąd idziesz? – zawołał za nim Jimin, zdezorientowany rozglądając się dookoła. Ach, poszedłby za chłopakiem, ale obiecał Jinowi, że zaczeka na niego w tym konkretnym miejscu... Cholera!
Taehyung dryfował między ucztującymi, co jakiś czas przypadkiem wpadając na pijanych, zataczających się groźnie nastolatków. Czuł, jak jego nogi trzęsły się niebezpiecznie i miękkły z każdym kolejnym krokiem, dlatego ostatecznie zdecydował się przystanąć przy jednym z drzew cytrusowych, których w ogrodach nie brakowało.
Ignorował ciekawskie spojrzenia bawiących się dzieciaków i fakt, że nawet nie próbowali oni ukrywać tego, iż to syn Afrodyty był na ich językach. Patrzył tępo przed siebie, a jego wzrok ginął gdzieś między dwoma, bogato zastawionymi stołami. Nie był obecny, zdecydowanie dał ponieść się swoim myślom, które zbyt często wracały do chwili, w której stanął na skammie wraz z Jeonem...
Postawny facet podszedł do biednego Taehyunga, bez słowa obsypując jego kruche ciało piaskiem, przez co ten mimowolnie zmarszczył nos. Fuj...
Wzrok nastolatka ponownie spoczął na potomku Hadesa, który w tamtej chwili prowadził zaciekłą dyskusję ze starszym mężczyzną. Pomimo tego, że owa dwójka znajdowała się w znacznej odległości od Taehyung, ten z łatwością mógł usłyszeć każde raniące go słowo, padające z ust Jungkooka.
– Czemu ja?! Nie chcę z nim walczyć! Przecież... Przecież on jest zrobiony z porcelany! – warknął. – Dajcie mi jakiegoś godnego przeciwnika! Chcę wygrać uczciwie...– dodał, ściszając odrobinę głos.
CZYTASZ
𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekook
Fanfictionzawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...