❧έξι

1K 133 16
                                    

<Everyone all, fall into this crazy artist>

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

<Everyone all, fall into this crazy artist>

Jungkook wstał wolno, ani na sekundę nie spuszczając wzroku z klęczącego chłopaka. Delikatnie uśmiechnął się w jego kierunku, jednak Taehyung nie był w stanie zobaczyć w tym geście nic przyjaznego. Urażony niebieskowłosy pusto patrzył, jak syn Hadesa odwraca się na pięcie i beztrosko się od niego oddala. Oczywiście osiemnastolatek nie chciał być w oczach Jungkooka łamagą oraz beksą, dlatego szybko poderwał się na równe nogi, otrzepując swoje ubranie z szarego pyłu i ruszył za czarnowłosym.

– Gdzie idziemy? – odważył się zapytać, kiedy oddalili się sporo od rezydencji, w której mieszkał – Wiesz, że niezbyt znam te tereny... Mam nadzieję, że się nie zgubimy... – mówił, rozglądając się dookoła. Chłopak z każdym krokiem bał się coraz bardziej, jednak dzielnie szedł przed siebie.

– Nawet jeżeli, to co? Nie chciałbyś się ze mną zgubić, Taehyung? – zapytał wyższy, zatrzymując się gwałtownie. Na jego buzię wpłynął kpiący uśmiech, kiedy patrzył na przerażonego osiemnastolatka. – Tylko ty, ja i księżyc w pełni... Cóż, może jeszcze wilki... – westchnął. – Ale nie, nie zgubiliśmy się. Znam drogę i wiem gdzie zmierzamy. Zaufaj mi trochę, piękny.

"Zaufaj mi", te dwa słowa niebieskowłosy powtarzał w głowie niczym mantrę, krocząc niecały metr za synem Hadesa.

Dopiero po długich minutach wędrówki zdał sobie sprawę, że nie starał się zapamiętać drogi powrotnej albo chociaż poszukać jakiejś awaryjnej. Teraz to naprawę miał niemały kłopot. Jeśli Jungkook zechce mu coś zrobić, to osiemnastolatek nawet nie będzie wiedział, w którą stronę powinien biec, żeby znaleźć schronienie lub pomoc. Nie pomyślał i ma na co zasłużył. Głupi, co on miał w głowie, kiedy zgodził się pójść z synem Hadesa, nie mówiąc o tym nikomu.

Taehyung stanął gwałtownie, tuż przed ciemnowłosym. Zatracił się bowiem w swoich negatywnych myślach, przez co nie zauważył, kiedy wyższy się zatrzymał. Głupi, głupi, głupi. Syn Afrodyty miał ochotę wylać na swoją głowę wiadro lodowatej wody, żeby w taki sposób ukarać siebie za lekceważenie ostrzegawczych słów matki i tę ogromną głupotę. Gdzie podział się jego zdrowy rozsądek tamtego dnia?

Niepewnie podniósł wzrok, spotykając się z ciemnymi tęczówkami Jungkooka, z których nie potrafił wyczytać żadnych uczuć. Cóż, przynajmniej żadnych pozytywnych. Wyższy stał z uniesionymi brwiami, czekając na jakikolwiek ruch drugiego chłopaka. Taehyung będąc niczym w transie, nie potrafił jednak oderwać spojrzenia od twarzy bruneta. Dopiero kiedy minęło dobre kilka minut, niebieskowłosy wybudził się z dziwnego letargu, zdając sobie sprawę, co przez ten czas robił.

Szybko odwrócił się plecami do nagle mocno rozbawionego Jungkooka, rozglądając się po miejscu, w którym się znaleźli. Były to ruiny, pewnie jakiejś dawno zapomnianej świątyni. Kolumny i rzeźby zostały dawno przyodziane w dziką roślinność, która upatrzyła sobie to piękne miejsce, by móc w spokoju rozkwitać. Szli dość długo pod górę, więc Taehyung zaczął zastanawiać się, jaki obraz będzie mu dane zobaczyć, gdy podejdzie bliżej skraju starej budowli.

Otworzył szeroko usta, widząc z góry piękne miasto bogów, które nocą wyglądało jakby zostało wyciągnięte z bajki. Mnóstwo pochodni paliło się, oświetlając tym samym ogromne posągi najbardziej zasłużonych bogów i kamienne budynki, w których za dnia toczyło się pełne niespodzianek życie wszystkich mieszkańców. Cały obszar był otoczony przez srogo wyglądający las, ale w oddali Taehyung był w stanie dostrzec teren, gdzie drzewa zostały wycięte, robiąc miejsce dla pokaźnego stadionu.

To tam muszą odbywać się różne rywalizacje, zapewniające rozrywkę bogom, przeszło Taehyungowi przez głowę, chciałbym w czymś takim uczestniczyć. To musi być takie fascynujące.

Czując na karku ciepły oddech, niebieskowłosy odwrócił się szybko, stając twarzą w twarz z synem Hadesa. Znów na przystojnej buzi Jungkooka zagościł kpiący uśmieszek, który za każdym razem potrafił sprawić, że po kręgosłupie Taehyunga przechodził nieprzyjemny dreszcz, a na zadbanych rękach pojawiała się gęsia skórka. Piękny chłopak spiął się nieznacznie, kiedy brunet umieścił swoje duże dłonie na jego biodrach, obracając go plecami do siebie. Umieścił głowę na ramieniu Taehyunga i sam zaczął podziwiać bajeczny obraz, rozciągający się przed nimi. Osiemnastolatek nie potrafił skupić się już na niesamowitym widoku, kiedy czuł obecność drugiego tak blisko siebie. Zamiast miasta podziwiał profil syna Hadesa, błądząc między sercem a rozumem.

– Od kiedy odkryłem to miejsce kilka lat temu, przychodzę tu dość często, żeby zebrać myśli – wyszeptał Jungkook do ucha drugiego, jednak jego wzrok nadal wbity był w jakiś punkt przed nimi. – Cisza i spokój, nie to co tam, na dole. Jeszcze się przekonasz, jak bardzo życie na Olimpie może być męczące.

– Czemu mnie tu przyprowadziłeś? – zapytał Taehyung, gdy z całych sił próbował oderwać wzrok od bruneta. Na marne.

Jungkook powędrował spojrzeniem na twarz syna Afrodyty, spotykając tym samym jego piękne, duże oczy. Uśmiechnął się delikatnie, zjeżdżając wzrokiem na malinowe usta nastolatka i zatrzymując swój wzrok w tamtym miejscu przez dłuższą chwilę. Sam przejechał językiem po swoich suchych wargach, następnie je delikatnie przygryzając.

– Nie wiem – brunet w końcu wzruszył ramionami, odrywając się od pleców niebieskowłosego. – Może znudziło mi się to, że tylko ja wiem o tym miejscu, może stwierdziłem, że fajnie będzie komuś je pokazać i padło na ciebie... – brunet podszedł do kamiennej ławeczki, siadając na niej ociężale i wzdychając przy tym ciężko – a może spodobałeś mi się na tyle, że obrałem sobie za cel zdobycie ciebie i właśnie tym oto sposobem rozpoczynam tę grę. Wolno, kawałek po kawałku.

Taehyung zmarszczył brwi na słowa swojego towarzysza. On chyba nie mówił poważnie? Żartował, prawda?

– Jestem twoją zabawką? Lekiem na nudę? – osiemnastolatek nie dowierzał własnym oczom, kiedy brunet od niechcenia wzruszył ramionami, kiwając przy tym głową. – I mówisz mi to tak beztrosko? Jesteś głupi? Przecież teraz kiedy wiem kim dla ciebie jestem, nie będę chciał się już z tobą spotykać – warknął, robiąc krok w stronę wyjścia ze świątyni. – Nie jestem przedmiotem!

Nim jednak nastolatek zdążył zniknąć w mroku lasu, silna dłoń mocno pociągnęła za jego kruchy nadgarstek i śliczny chłopak został przyparty do kamiennej kolumny, która niebezpieczne zadrżała przez niespodziewany atak.

– Problem w tym, Taehyung, że mnie nie obchodzi czy chcesz mnie widzieć, czy nie. Ja po prostu zawsze będę... i wiedz, że nie dasz rady walczyć z tym, co już w tobie zakiełkowało. Teraz twoje uczucie będzie tylko rosnąć, a ty zaczniesz zatracać się w nim coraz mocniej.

I mimo iż biedny osiemnastolatek z całych sił pragnął zaprzeczyć, nie mógł, ponieważ wiedział, że brunet miał rację. Nieważne jak bardzo Taehyung próbowałby walczyć z tym, co rosło w jego sercu, nie byłby w stanie wygrać. A dowodem na to był, znienawidzony przez niego w tamtym momencie róż, wypełniający czekoladowe tęczówki, gdy wargi Jungkooka naparły na te jego w ich pierwszym pocałunku.

Brak weny i
ochoty na pisanie boli :((

𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz