zawieszone z powodu braku pomysłu na zakończenie 👉 jeśli ktoś ma pomysł, jak ta książka powinna się zakończyć, może wysłać mi prywatną wiadomość, rozpatrzę opcję i razem (bądź sama) będziemy mogli napisać zakończenie. creditsy pomysłodawcy (jeśli d...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
<everyone fall>
– Och, to musiało boleć – stwierdził syn Selen, patrząc na upadek niebieskowłosego, a stojący obok niego Hoseok zazgrzytał zębami.
Może i dziwny spokój opanował jego ciało, jednak mimo to umysł pozostawał trzeźwy, przez co wyższy nadal stresował się i martwił o osiemnastolatka.
– Przysięgam, jak Jungkook choćby zadrapie ciało Taehyunga to...
– To nic mu nie zrobisz – przerwał Yoongi, wzdychając głęboko. – Dobrze wiesz, że nie możesz skrzywdzić żadnego boga. No chyba, że chcesz rozgniewać Zeusa... I jego brata, Hadesa. Wtedy będziesz zmuszony stanąć przed nimi i nawet ta cała nieśmiertelność ci nie pomoże, dość szybko trafisz do świata umarłych... Nie sądzę, żeby na taki obrót spraw twój ojciec zaczął skakać z radości – oznajmił, rozglądając się leniwie po trybunach. – A dość długo na Olimpie panował spokój... Fajnie by było, gdyby tak zostało. Nie spieszno mi do oglądania wojny między bogami, która z pewnością nie skończyłaby się dobrze ani dla nas, ani dla śmiertelników. Dlatego z łaski swojej panuj nad sobą.
Hoseok przez kilka długich sekund patrzył dużymi oczami na spokojną twarz swojego towarzysza, powtarzając w głowie jego słowa. Nie chciał przyznać tego głośno, ale Yoongi miał rację... I doskonale oboje o tym wiedzieli...
Konflikt między bogami to coś, czego z pewnością żaden z nich nie chciał doświadczyć. Dlatego też potomek Heliosa zagryzł wargę i z niezwykłym skupieniem kontynuował oglądanie pojedynku, starając się wyprzeć negatywne myśli z głowy.
Taehyung poderwał się szybko na równe nogi, otrzepując piach z, i tak już dawno, brudnego ciała. Znów chłopcy stanęli na przeciw siebie, znów Jungkook zaatakował niebieskowłosego, osiemnastolatek ponownie spotkał się z zimną ziemią. Hoseok przyłożył obie dłonie do czoła, wciągając głośno powietrze przez usta. Cholera, cholera, cholera... Musiało boleć, a grymas na twarzy Taehyunga tylko go w tym utwierdził.
– Proszę, Tae... Wystarczy, że podniesiesz rękę...– wyszeptał do siebie, modląc się, by te zawody jak najszybciej się skończyły.
Po kilku kolejnych upadkach i jękach z bólu, dłoń syna Afrodyty w końcu powędrowała ku górze, oznajmiając wszystkim, iż chłopak się poddaje. Następni zawodnicy zajęli miejsce na skammie, by stoczyć walkę, jednak Hoseok nie zwracał na nich już większej uwagi, śledząc spojrzeniem swojego przyjaciela.
– Dobrze mu poszło – stwierdził Yoongi, odwracając się w stronę szatyna. – Nie poddał się po pierwszym upadku tylko po jakimś... dziesiątym, więc raczej nikt nie będzie się z niego nabijał. Zresztą, mierzył się z Jungkookiem i dobrze wszyscy wiedzieliśmy, jak to się skończy.