1

3.4K 104 21
                                    

Wszystkie części pojawią się w ten weekend

   Połowa listopada, właśnie pada jeden z pierwszych śniegów. Całe miasto powoli staję się białe, przykryte warstwą puchu. A ja siedzie na jeden z wielu ławek w tym parku, ubrana tylko w bluzę z kapturem. Możecie się zastanawiać jak tu trafiłam. Jak trafiłam na ulicę. Siedemnastoletnia dziewczyna, bez domu. Czy też jakimkolwiek bliskich, zupełnie sama, zdana tylko na siebie. Choć mi takie życie odpowiada, mogę sama o sobie decydować. Na pewno też jest dużo lepsze, niż te które wiodłam , jeszcze nie tak dawno.

   Nie należę też do w pełni normalnych ludzi, i nie chodzi tu o moje zdrowie psychiczne. Choć z nim chyba nie jest za dobrze. Bardziej w tym mi chodzi o to, że jako normalny człowiek umie chodzić po ścianach, stawać się niewidzialnym, przechodzić przez przedmioty, ściany i się teleportować. Teleportacja działa tylko do miejsc które mam w zasięgu wzroku. Czasem się to przydaje w życiu na ulicy. Zawszę ułatwia ucieczkę, jeśli ktoś się z orientuje, że ich im coś ukradłam.

   Powoli zaczęło zachodzić słonice, muszę przyznać piękny widok, to jak  promienie odbijają się od szkolnej tafli jeziora. Gdybym nie musiała się teraz martwić o nocleg, zostałam bym tu, zostałam bym tu aż to zapadnięcia całkowitej ciemności. Zgarnęła plecak do tej pory leżący tuż przy moich stopach. Wstałam zakładając go od razu na ramiona. I ruszyłam do wyjścia z parku. Trzeba jak najszybciej znaleźć jakieś miejsce na nocleg.

   Nieopodal bramy do parku, minęłam dwie dziewczyny. Trochę dziwnie się na mnie spojrzały, choć stawiam, że to wszytko wina mojego ubioru. Instynktownie jednak poprawiłam kaptur na głowie, by mieć pewność, że miał twarzy jest chodź trochę ukryta. Choć muszę przyznać, że obie dziewczyny były ładne. Jedna z nich miała zielone oczy i średniej długości rude włosy. Druga miała trochę dłuższe sięgając do połowy piersi.

    Kiedy wyszłam z parku, szybko zaczęłam kierować się w stronę obrzeża miasta. Chodnik był nie co ślizgi, przez co kilka razy miałam problem z zachowaniem równowagi. Po niektórych ulicach miasta nie powinno się chodzić samemu, szczególne kiedy robi się ciemno, lub kiedy jest już ciemno. Dużo tu się dziwnych ludzi kręci. Sama na własnej skórze się i tym przekonałam. Nawet kilku krotnie. Na szczęście lub moje nie szczęści, jak na razie tylko mnie pobito. Mogłam uciec z pomocą mocy, ale chciałam uniknąć plotek, mówiących i kiedyś z mocami. Lepiej się nie wychylać dla własnego bezpieczeństwa.

  Dotarłam właśnie pod jeden ze starszych bloków , znajdujących się na przedmieściach. Dla mnie przynajmniej tu jestem łatwiej, znaleźć coś gdzie można spędzić noc. Mało kto chce mieszkać w takim bloku i jest zdecydowanie mniej ludzi niż w centrum. A w centrum nawet jeśli jest już coś opuszczonego, jest już dawno zajęte przez innych bezdomnych.

   Weszłam na klatkę schodową, kieruje się do mieszkań pod samym dachem. Z doświadczenia wiem że, to one najczęściej są wolne, nawet z takiego powodu jak nieszczelność dachu. Nie zdziwiłam bym się, gdyby ktoś planował już wyburzanie tego budynku i wysiedlenie mieszkańców.

   Kiedy już dotarłam na samą górę, pozostało mi tylko wybrać mieszkanie.  Do którego  chciałam bym się dostać. Stałam się niewidzialna, z pomącą mocy pokonałam też przeszkodę jaką to stanowiły drzwi. Przeniknęłam przez ich powierzchnię, przez co znalazłam się w holu mieszkania. Nie widziałam w pomieszczeniu żadnych ubrań, tudzież obuwia. Co mogło świadczyć o tym , za nikt w nim nie mieszka. Co w tym momencie jak najbardziej mi odpowiadało.

   Zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu, najpierw trafiłam do kuchni, jak mam być szczera mało co w niej zostało. Skręcam w lewo salon, w całym pomieszczeniu znajduje się tylko jakaś stara sofa i zestaw szaf zajmujących jedną ze ścian. Rzuciłam plecak na sofę, stałam się widzialna i pokierował się do łazienki. I, tak umiem za pomocą mocy uniewidzialnić przedmioty , lub sprawić by i one przenikały inne rzeczy.

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz