5

1.1K 52 5
                                    

~Wanda~

   Wracam z Bartonem z galerii, jak na dobrego ojca przystoi już szuka prezentów dla dzieci. Wiem też o tym, że po narodzinach trzeciego dziecka chcę przejście na emeryturę. Ma za dużo do strącenia by ciągle ryzykować swoje życie. Na jego miejscu też bym osunęła się w cień. Nie jestem na niego zła, zawszę mogę go tam odwiedzić na tej jego farmie.

  Na jednej z ulic jest jakieś niemałe zamierzenie, policja i kartka. Co akurat tu się często nie zdarza. To jedno ze spokojniejszych ulic w tym mieście. Bardzo mnie to ciekawiło, co tu się wydarzyło.

- Chodzi zobaczmy co się stało.- zaproponował Clint, normalnie jakby czytał mi w myślach

- No ok.- niech myślę, że nie byłam ciekawa. Niech ma siebie za tego bardziej ciekawskiego

  Zauważyłam dziewczynę na szpitalnych noszach, zaraz obok nich znajdowała się kałuża krwi. Mała dwa opatrunki jedynej na obojczyku, drugi na brzuchu. Pewnie ktoś ją dźgnął lub postrzelił. Jej twarz od nosa w dół była cała we krwi. Kiedy skupiałam się bardziej na jej twarzy, poznałam się kim była rana osoba. Viktoria, o  ile ma tak na imię. Bo minie mojego kolegi mogę stwierdzić, że i on wie kto leży na noszach. Jak na agentka przystało był spokojnym, zapytał się do jakiego szpitala mają ją zawiesić. Po uzyskaniu jak dla nas ważnych informacji, udaliśmy się do bazy. Choć musieliśmy okłamać medyków, że ją znam. Tak znamy, znamy.

  Przez całą drogę zastanawiałam się, co tam musiało się wydarzyć. Wątpię, że tak ją załatwiła jakaś pierwsza lepsza osoba.  Choć w sumie nic nie wiadomo. Może poprostu trafiła na wariata.

- Czyli osobą której szukam jest w szpitalu?- niby geniusz a takie pytanie zadaję. Tylko po przyjściu do bazy, przekazaliśmy reszcie informacje

- Tak, a teraz grzecznie ty sprawdzisz jej elektroniczną kartę pacjenta.- Natasza już trochę się zdenerwowała na żelaznego człowieka

- Poszukam czegoś, pewnie w karcie nie ma żadnych danych osobowych. Powinna być podana ulica z jakiej ją zabrali, bez problemu ją znajdę.- może tym razem im nie ucieknie. Choć może w sumie nam.

- Potem dany info dla dyktatora, nich sam ją sobie ze szpitala zabiera.- Nawet dobry pomysł na Bannera

   Wraz z Nataszą stoimy przed drzwiami do szpitalnej sali, nasz kochany dyrektor kazał go powiadomić jak się obudzi. Gadał coś, że on nie będzie bawił się w transport ledwo ciepłych ludzi. Pilnowanie ledwo żywych ludzi to co innego. Do tego nie wysłała swoich ludzi tylko nas. Naprawdę trochę mnie tym zdenerwował.

-Jak myślisz co się wydarzyło, że tu trafiła?- zapytałam się kobiety stojącej obok mnie. Może ona ma jakąś wizję tęgo

- Ktoś chciał się jej pozbyć, tylko ciekawie czemu?-  stawiamy na coś z jej mocami

- My chcieliśmy ją złapać, by dowiedzieć się czy dla kogoś pracuje, a może i potem by stała się jednym z agentów.- przynajmniej wydaje mi się, że temu. No chyba za nasz jedno oki miał inny pomysł

- Mogła mieć jakieś informacje na kogoś, my zaczynając się nią interesować, mogliśmy to na nią ściągnąć nie bezpieczeństwo. Mogli wcześnie już na nią polować. A mu przyspieszyliśmy ich działania, naszymi..- w sumie nawet logiczne

- Tylko komu mogła zagrażać?- tego nie wiemy

   Bo moimi pytania nastała cisza. Postanowiłam usiąść na jednym z plastikowych krzeseł, nogi zaczynały mnie już boleć. Zaczęłam przyglądać się dla skupionej twarzy agentki. Mam ochotę wejść jej do głowy, ale obiecałam im tęgo nie robić. Poprosili mniej bym nie czytała w ich myślach, w sumie też bym się dziwnie czułam wiedząc, że ktoś może w każdej chwili ujrzeć moje myśl. Dla tego ja szanuje ich prośbę. Nie chcę robić czegoś, czego oni sobie nie życzą.

   Zastanawia mnie czemu, ktoś tak ładny jak ona i w sumie inteligentny jest sam. Naprawdę niczego jej nie brak. Nie jedna osoba się za nią ogląda. Zdaję sobie sprawę, że ona i nasz zielony doktorek coś tego tego. Chyba oboje się tego boją, boją się skrzywdzić drugie. Wiem, że chcieli razem uciec w czasie całego zamieszkania z Ultronem. Chodzi ratowanie ludzi było ważniejsze. Mam nadzieję, że kiedyś będą szczęśliwy, razem czy osobno.

~Victoria~

  Głowa mi normalnie pęka, nie mogę otworzyć oczu, w sumie nawet palcami u rąk nie mogę ruszyć. Słyszę jakieś pikanie, które nie pomaga ma mój ból głowy. Chodzi to , że mnie boli to oznaka życia. Chyba, że to piekło, a to jakoś moja kara. Chodź co ja takiego złego zrobiłam, tak naprawdę nić z mojej właśnie woli. Ale też nie byłam kimś wyjątkowo dobrym. Więc wszytko jest możliwe.

~Wanda~

  Teraz Victorii będą pilnowali Tony i Steve, z tego chyba nić dobrego nie wyjdzie. Nie wiem nawet jak do tego doszło. W sumie nie chce wiedzieć. Mam nadzieję, że szpital przetrwała tę dwójkę. Współczuję każdemu kto będzie musiał tęgo słuchać, chodzi może ich krzyki obudzą nasza ofiarę. Chyba mogę ją tak nazwać?

~ Victoria ~

  Od jakiś 5 minut słuchałam jakiś krzyków, tak to na pewno piekło, innej opcji nie ma jak dla mnie. A to wszytko to jakoś kara.

   Błagam niech się na siebie obrażą i zamkną, bo tęgo już nie idzie słuchać, normalnie gorzej niż stare małżeństwo. Chodzi już wiem, że to nie piekło a jakiś szpital, czyli jednak żyje. Skoro to szpital, a tak przynajmniej mogę się domyśleć po tym co słyszałam z korytarza, to dla marionetki Hydry nie udało się mie zabić. Powinnam się cieszyć, przecież przeżyłam, wiem jednak, że on wrócić by dokończyć misję. Przecież nie może zostać żadnego świątek jego istnienia, ani nikt kto ma jakieś informacje o organizacji której służy. Do tego jestem jego misją, a on nie odpuszcza, aż jej nie wykona. Mam przechlapane i to nawet pewnie nie wiem jak mocno. Będę myślała jak najszybciej uciec. Chodzi jak ja razie to ja nawet oczu nie mogę otworzyć.

    Nie wiem w sumie ile tu leżę, stare małżeństwo już dawno poszło, czasem słyszę jakieś głosy z korytarza. Co jakiś czas się one zmieniają, pewnie rodzina kogoś z sali obok. Jak na razie udało mi się parę razy, ruszyć swoimi kończynami. Nawet czuję się już lepiej, nadal brzuch mnie bardzo boli, ale nie już tak jak na początku. Zorientowałam się, że nie mam na sobie ubrań z czasu postrzału. Pewnie jakoś pielęgniarka mnie przebrała. Będę musiała jakieś ubrania ogarnąć, w stroju ze szpitala będę mocno rzucać się w oczy. A tego to ja nie chcę, no to już mam kolejnych problem.  Pewnie moje ubrania, się do niczego nie nadawały, przez ilość krwi na nich. Teraz wiem, że mam na sobie jakoś dziwną koszule.

   Otwieram oczy, po mroku panującym w pokoju mogę stwierdzić iż jest noc. Z korytarza wpada światło, które dają znajdujące się tam lampy sufitowe. Na szafce obok mnie widzę złożone w kostkę ubrania, jeden problem mniej. Przez oszkloną część drzwi widzie, siedzące dwie postacie. Mój mózg nadal działa wolniej niż za zwyczaj, za nim skojarze sobie kim oni są mija chwila. Sokole oko a obok niego kolega od młotka, chodzi dziś chyba bez niego. Przynajmniej ja go nigdzie nie widzę. Wiem kim jest agent Barton, bo to jego likwidacja miała być moją pierwszą misja. Hydra chciała się go pozbyć, bo był jednym z najlepszych agentów tarczy.  Jestem pilnowana przez mścicieli, nie to czuje się wyróżniona. Teraz mogę mieć problem z wydostaniem się z tego budynku. Nagle niższy facet się na mnie spojrzał, zauważyłam jak wyciąga telefon. Będzie chciał się z kimś skontaktować, zaraz to ja tu nie będę miała tylko tej dwójki. Pewnie już widzą o moim powiązaniu z Hydrą, z innego powodu by ich tu nie było.

   Powoli siadam na łóżko, czuję na sobie wzrok tamtej dwójki. Rozglądam się po ścianach szukam okna. Słyszę otwieranie się drzwi...


 Słyszę otwieranie się drzwi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz