13

895 40 6
                                    

   Zaczęła rozmawiać z Tonym o różnych rzeczach, przyznał mi się, że czasem i on ma koszmary. Stwierdziły, że każdy z tej ich drużyny je ma, przez ich przeżycia. Opowiedział mi o bitwie z kosmitami, tylko o niej, jak to powiedział resztą na inny raz. Teraz właśnie nuci coś pod nosem, przy czym majstruje coś przy bucie zbroi, co raz też mi mówi co właśnie robi. Miło się tak patrzeć na niego, wiedząc, że jest w swoim własnym świecie. Też sprawia mu to dużo radości, to co teraz robi.

   Trochę chce mi się już spać, w przeciwieństwie do mojego towarzysza nie wspomagam się kofeiną. Mam wrażenie, że ja zaraz zasnę tu gdzie jestem, chodź w sumie co mi tam. Zamknęła oczy, już po chwili zasypiałam w bardzo niewygodnej pozycji. Przecież nie powinno mi się nic stać.

   Obudziłam się, w momencie kiedy ktoś wziął mnie na ręce. Zaczęłam krzyczeć i się szarpać, w mojej głowie miałam jedną myśl, muszę uciec od tego kogoś. Nawet nie zamierzałam patrzeć na to kim ta osoba jest. Musiałam, że będę bezpieczna, a wyszło jak zawsze.

   Już po chwili wypadłam tej osobie z rąk, mocno przy tym uderzając w podłogę. Słyszałam jak ta osoba coś do mnie mówi, tylko problem był taki, że nie rozumiałam co takiego. Bo wszytkiego wyrazy zlewały mi się w jedno. Sama przesunęłam się aż pod blat, plecami mocno napierając na ścianę. Miałam wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy. Oddech był bardzo płytki, jak i nieregularny.

   Trochę się uspokoiłam, a raczej na tyle by zacząć się rozglądać dookoła. Zobaczyłam jak ktoś zagląda pod stół, był to nasz żelazny człowiek, jego widok trochę mnie uspokoi. Ale nadal nie do końca.

- Już spokojnie młoda, nic ci tu nie grozi, jesteś bezpieczna. Teraz weź parę wdechów, bo mi tu zaraz ataku paniki dostaniesz.- jego głos był bardzo spokojny. Choć dało się w nich usłyszeć, że się martwi

- yhmm.- tylko to mu opowiedziałam

- Przepraszam , powinienem cię obudzić ,a nie brać na ręce. Tylko skąd miałam wiedzieć, że dostaniesz jakiegoś ataku histerii. Naprawdę chciałam dobrze, przepraszam cię bardzo. Docenić, że ciebie przepraszam, naprawdę mało kiedy to robię. - chyba bardzo się przejął

- Zaraz się uspokoję, już zaraz będzie dobrze.- chciałam go przekonać, że nic się nie stało. No i siebię chciałam przekonać, że już jest ok

- Czuję się winny tej sytuacji.- jeszcze wpędzać go w poczucie winny brakuje

- Nic się nie stało. Przecież skąd mogłeś wiedzieć, że tak zareaguje - posłałam mu słaby uśmiech

- Może pójdziemy na górę, tam ci zrobię kakałko czy inne coś na poprawę humoru.- podoba mi się ten pomysł

- Jeszcze coś słodkiego.- no co

   Siedzimy właśnie w kuchni, pijąc gorące napoje i zajadając się czekoladą.

   Gdzieś po pół godzinie każde z nas poszło do pokoju. Patrząc na zegar stwierdziłam, że na pewno się nie wyśpię. W sumie równie dobrze, mogę nie iść już spać. Mogę porobić coś innego.

    Po jakiś czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Ciekawe kogo postanowił do mnie przyjść. No i w jakim celu.

- Proszę.- powiedziałam trochę sennym głosem, byłam zmęczona

- Właśnie jest śniadanie, więc przyszłam cię o tym powiadomić.- w drzwiach stanęła Wanda

- Daj mi 5 min i pojawię się na tym śniadaniu.- i tyle ją widziałam w moim progu

    Po śniadaniu postanowiła pomóc dla dziewczyn sprzątać. Żal mi się jej zrobiła, kiedy zobaczyłam ile tego jest. Mało przy tym mówiliśmy, chodź chyba żadna z nas gadatliwa nie jest. Więc zaistniała sytuacja mnie nie dziwi.

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz