Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w sumie salon jak salon. Teraz znaleźć jakieś ubrania i wydostać się z tego budynku. Wycieram krew z twarzy rękawem, poczym idę szukać sypialni. Nie chcę zabawić tu dużo czasu, właściciel może pojawić się tu tak naprawdę w każdej chwili. A ja nie chcę konfrontacji z nim.Po przeszukaniu szafy wyjmuje najmniejsze ubrania, jakie w niej znalazłam. Nakładam na siebie bluzę, która jest trochę na mnie za duża, spodnie jeszcze bardziej. Na całe szczęście posiadały w pasie sznurek. Który to dość mocno ścisnęłam. No ale nie narzekam, jak na męskie ciuchy to nie jest źle, przynajmniej tak mi się wydaje. W holu znajduję jakoś kurtkę i czapkę, nakładam obie te rzeczy. Teraz może będzie mi cieplej, zawszę to kurtka i bluza, nie tylko bluza. Zabieram moje stare ubrania, po wyjściu wrzucam je do szybu ma śmietnika na dole klatki schodowej.
Wychodząc na chodnik, staram się wyglądać na osobę wyluzowaną. Brakuje mi teraz tylko zwracać na siebie uwagę. Teraz kiedy jestem innaczej ubrana istnieje szansa, za nie zwrócą na mnie uwagi.
~Wanda~
Trochę mie zdziwiło, kiedy się dowiedziałam, że dziewczyna tak po prostu zniknęła. Była i nie ma, a gdzie jest to dopiero pytanie. Chodź najbardziej zdziwiło mnie to, że to jest ta sama osoba która z Kapitanem ratowała chłopca. Nie wydaje mi się, aby miała złe zamiary. Przecież nie zrobiła nikomu krzywdy. To, że posiada moce tłumaczy też, czemu nie mogłam czytać jej w myślach. Do tej pory nie mogłam tego robić tylko dla jednej osoby osoby, dla mojego brata strusia pędziwiatra. Wcześniej nawet tego ze sobą nie powiązała.
-To nie może być prawa.- przypadkowo powiedziałam jedną z nich myśli na głos
- Wanda co nie może być prawdą?-jak zawsze ciekawski Clinton musiał dopytywać, mógł zignorować moje gadanie pod nosem
- Nic tak tylko myślę na głos.- prawdy to mu chyba nie powiem
- Jesteś pewna, że nie mogę ci pomóc?- może jak komuś powiem to będzie mi lepiej
- Słyszałeś już o tym, że ja i nasz symbol narodowy spotkaliśmy już tą dziewczynę?- wolę się upewnić, że słyszał
- Coś tam słyszałem, ratowanie jakiegoś dziecka, czy coś.- chodź tęgo opowiadać nie muszę, tyle dobrego
- Potem próbowałam czytać jej w myślach, coś mi to możliwość blokowało.- tego akurat nikt nie wiedział
- Przecież ty możesz każdemu zajrzeć do głowy.- no musiał mi przerwać
- Nie każdemu, wyjątkiem był mój brat.- głosi mi się trochę przy tym zadaniu załamał.
- Do czego zmierzasz?- by mnie pocieszyć położył mi rękę na ramię. Nawet miło z jego strony
- Co jeśli ona otrzymała moce tak jak ja i on. - istnieje taka opcja
-Masz na myśli, że ona jest nad człowiekiem stworzonych przez tę organizację?- normalnie geniusz nie łucznik
- Mam jakieś takie przeczucie.- i to naprawdę duże
- Miejmy nadzieję, że dla nich nie pracuje.- jak dla mnie mała szansa jest na to
- Tęgo nie wiemy.- a szkoda
~ Victoria ~
Widzę jak metal odbija światło latarni, dokładniej metalowe ramię. Tylko jedna osobą jaką znam takie posiada, Zimowy Żołnierz. Czyżby Hydra chciała by się mnie pozbyć. Jedyne czego mogę być teraz pewna, że mam przekichane. Gdyby chcieli mnie żywą, nie wysyłali by akurat jego. Żal mi go, niczego nie pamięta. Nie wie kim był przed całym tym piekłem, pewnie nawet nie wie co robił w nie tak odległej przeszłości. Miał być maszyną i to im się udało.
Powoli kroczek za krokiem wycofuje się, cały czas go mając go na widoku. Muszę być gotowa tak naprawdę na wszystko. Nie pomaga fakty, że nie za bardzo mogę używać teraz mocy, nadal jestem wyczerpana. Widzę jak wyciąga broń, czyli chcę mie zastrzelić. Nie mam gdzie się schować, biorę dwa głębokie wdechy. Kiedy usłyszałam strzał, szybko użyłam umiejętność przenikania przez przedmioty. Kule leciały przez moje ciało, nie robiąc mi żadnej krzywdy. Gdzie ja mogę próbować się przed nim schować? Choć to nie podobne do niego. On miał być nie widzialny, a teraz nie jest nawet cicho, do tego się nie odzywa.
Jest dobra informacja jak i zła, dobra jest taka Zimowy na tą chwilę mi odpuścił, zła bo pojawiła się policja. Ktoś zadzwoniły po tym jak usłyszał strzały.Ja wiem, że on jeszcze po mnie wróci. Pewnie gdzieś nie daleko się ukrył. W sumie po ci miał by walczyć z policją. Jeszcze pojawili by się antyterroryści.
Hydra chyba też zmieniła co do mnie swoje plany. Nie chcą już mnie w swoich szeregach, uciekłam na pierwszej misji. Teraz jestem tylko nie wygodnym światkiem, wiem gdzie znajdują się ich trzy bazy. Ja to wiodę ciekawie życie. Uciekłam z domu, trafiłam do Hydry, uciekłam od nich wylądowałam na ulicy. Chyba organizacja chyba stwerdziła, że za dużo już ich kosztowałam. I, nie ma sensu już próbować mnie złapać.
Nogi zaczynają mnie poleć, za dużo chodzenia, w sumie tak samo jak obojczyk,a to już wina czegoś innego. Znaczy to, że działanie adrenaliny właśnie przestaje mnie znieczulać. Chyba na monet nie skupiałam się wystarczająco na używaniu mocy. Pewnie ostatni pocisk, wtedy zacząło mi się trochę kręcić w głowie. Skubany mnie trafił, nawet nie wiem jak mam wyciągnąć z siebie kulę. Akurat tego to się nie nauczyłam, jakoś wcześniej nie było mi to potrzebne. Przestałam się dziwić czemu ludzie z tej organizacji mają go za najlepszego. W miejscu gdzie mie zaatakował nie ma żadnych kamer, godzina też była późna. Niby był na widoku, a jednak nadal pilnował. By każdy miał go tylko za legendę.
Zaczął padać śnieg,a ja uparcie trzymam się miejsc gdzie są jakieś kamery. Uważnie przygląda się też dla dachów, nigdy nie wiadomo kiedy zaatakuje. Powoli też świta, w dzień może szansę na przeżycie chodzi jeszcze paru minut chyba wzrosną. Chodzi co ja tam wiem, pierwszy raz ściąga mnie morderca.
Rana coraz bardziej mnie boli, chodzi już mniej krwawi. Jedna strona bluzy zmieniła trochę kolor, przez czerwoną ciecz która ze mnie leci. Do tego też zaczął się do mnie lepić.
Słyszę dziwek wystrzału, nim cokolwiek zdążę zrobić, upadam ja ziemię. Czuję potworny ból, kula utkwiła mi w brzuchu. W ustach pojawia się metaliczny smak krwi. Powoli unoszę się na rękach, klęczę na kolanach jedną ręką opieram się o chodnik pokryty śniegiem. Drugie próbuje uciskać ranę, zaczynam kaszleć, moja własna krew barwi biały puch na czerwień. Świat zaczyna wirować, obraz też zaczyna się zamazywać.Słyszę jakieś dźwięki, chodzi tak naprawdę mają głowie wypełnia tylko pisk.
Wiem, że ludzie zaczynają uciekać widzę ich oddalające się rozmazane sylwetki. Nikt nie zamierza mi pomóc, boją się o właśnie życie. Jestem też pewna, że nie widzieli strzelca, zapewne robiły to z jakieś kryjówki. Okno czy dach jakiegoś budynku.
Z każdą sekundą czuję się gorzej, czuje jak opuszcza mie resztka życia. Przed oczami mam coraz to więcej czarnych plamek. Czyje jak tobie się we własnej krwi, jak powoli zalewa mi puca, jak ścieka mi z ust.
Czyli to tak wygląda śmierć, powoli utracisz kontakt z tym co wokół się dzieję. Przestajesz czuć ból, ten fizyczny,jak i ten gorszy psychiczny. Powoli w głowie pojawia się pusta, wszystkie myśli opuszczają głowę. Nic nie widzisz, ani nie słyszysz, czucia w cielę też nie masz. Masz wrażenie dryfowania w jakieś czarnej dziurze, gdzie tak naprawdę nić nie dociera. Jesteś tam tylko ty, ale czy ja chcę być tu sama. Czy tak wyobrażałam siebie śmierć i czy po niej jest tylko ta wszechobecna pustka, w której nie słyszysz nawet bicia własnego serca.
CZYTASZ
Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||
RastgeleFragment jednego z rozdziałów: " To dziwne, że Rosyjska maszyna do zabijania, uświadomiła mi moje uczucia?" Opowieść kiedyś była już opublikowano, teraz jest trochę poprawiona i powraca.