25

134 8 0
                                    

Siedzę okrakiem na udach Wandy, która właśnie całuje moją szyję,  odchyliłam głowe do tyłu, ułatwiają jej dostęp do mojej szyi.

Postanowiłam zdając z niej bluzkę, złapałam za jej dół, zaczęłam ją podnosić do góry, na chwilę oderwała swoje wargi od mojej skóry. Bluzka nie chciałam przejść przez jej głowe, obie przez to zaczęłyśmy, śmiać się pod nosem. Ale z jej pomocą udało mi się ściągnąć ten kawałek materiału.

Popchnęłam Wandę do tymu, położyła się na materacu. Zaczęłam całować jej obojczyki, jak i mostek, parę malinek pojawiła się też na jej szyi. Nakręcała mnie swoimi westchnieniami, czy cichym mruczeniem.

Podniosła trochę plecy nad materac, był to jasny znak dla mnie by pozbyć się jej stanika. Zaczęłam całować ją w usta, starając się na ślepo poradzić z zapięciem stanika.

Nagle otworzyły się drzwi, wystraszyłam się, szczególne, że na pewno je zamykałam. Nawet nie patrząc kto, zrobił nam nie zapowiedzianą wizytę, rzuciłam w moją narzeczoną jej bluzką. Ta jak najszybciej się ubrała, do piero w tędy obie odwróciłyśmy się w stronę drzwi.

Obie byłyśmy bardzo czerwone, ale co się dziwić ktoś prawie przyłapał nas na seksie, dobrze, że to była tylko gra wstępna.

Zpojrzałyśmy na drzwi, w progu stały głupio uśmiechający się Stark, już miałam zacząć go krzyczeć na niego, Wanda chyba miała taki sam pomysł, kiedy to filantrop się odezwał.

- Przyszłem wam podziękować, nie wiedziałem, że coś wam przerwę, chodzi możecie kontynuować ja się z miłą chęcią popatrzę.- mógł sobie te ostatnie darować.
- Za co podziękować i od kiedy tu wogle dziękujesz?- zapytała się go Wanda.
- No oświadczyłem się Pepper, powiedziała tak, w sumie w ogarnęłyście kolację i Victoria gadała ze mną tak długo, do puki nie pojęłem , że jestem gotów.- po rozmowie i jego uczuciach to ja psychiatry potrzebuję.
- Emm nie ma za co.- ja i moje kochanie powiedziałyśmy razem.
- No to mogę popatrzeć?- zapytał robiąc oczy szczeniaczka.

Uderzyła w niego poduszka otoczona czerwoną mgłą, skubana trafiła idealnie w jego czoło. Tony podniósł poduszkę, porzucił ją w naszą stronę.

- Mam rozumieć, że mam spadać?- taki mądry a o takie rzeczy pyta.

Teleportowałam się do niego, popchnęłam go delikatnie do tyłu, po czym szybko zatrzasnęłam przed nim drzwi. Oparłam się plecami o drewnianą powłokę, spojrzałam na dziewczynę siedząca na łóżku. Obie w jednej chwili wybuchłyśmy głośnym śmiechem.

Zaczęłam podchodzić do mojej narzeczonej, usiadłam obok niej cały czas się śmiałam. Oparła swoją głowę o moje ramię, ja przechyliła mają tak, by obierała się o jej.

- Ten to ma wyczucie czasu.- powiedziała cicho.
- Który to już raz nam ktoś przerwał?- zapytałam.
- Mam być szczera to nie wiem, na pewno Peter najwięcej razy, po tem Sam. Chodź oni to zaczynają uderzać w drzwi lub dzwonią, że potrzebują pomocy.- no racja
- Rodney kiedyś wszedł do pracowni, kiedy się całowałyśmy na jednym ze stołów.- pamiętam to jak dziś.
- Po tem Kapitan tłumaczył nam, że to nie miejsca na takie zabawy.- z jaką on to powagą mówił.
- Tak czerwonego go to ja nigdy nie widziałam.- aż uszy miały kolor pomidora.
- Kontynuujemy to co nam przerwano?- heh
- oczywiście.- tu zaczęłyśmy się całować.

Tym razem nikt nam nie przerwał, nie było nagłych telefonów, czy pukania do drzwi. Ciekawe czy Stark się innym pochwalił co nam przerwał. Jak tak to Steve będzie czerwony jak którąś z nas sobaczy, ciekawe czy on serio nadal jest prawiczkiem?

- Wandzia kochanie?- zaczęłam.
- tak?- wtuliła się w jej nagie ciało bardziej.
- Jak myślisz nasz Steve to prawniczek?- dziewczyna prychnełam śmiechem.
- W sumie to nie wiem, chodź jak można być prawiczkiem z taką twarzą.- w sumie wygląda jak Bóg, w sumie wygląda lepiej od Thora.
- Mam być zazdrosna?- pocałowała mnie w czoło.
- Nie musisz być jestem tylko twoja.- uśmiechnęłam się na jej słowa.
- Wracając nasz kapitan wygląda lepiej niż Bóg, musisz mi przyznać wygoda lepiej niż Thor.- musiałam to powiedzieć na głos.
- Haha, w sumie coś w tym jest.- przyznała mi rację.
- Jak myślisz zapytać się go, czy on kiedyś ten ten?- no co nie zapytam go się o to otwarcie.
- Spali buraka i powie, że o takich sprawach się nie rozmawia.- pewnie tak by zaregował.
- Może i racja. Jak myślisz odpuszczą nam teraz temat naszego ślubu, mają przecież teraz inne ofiary.- mam nadzieję, że tak.
- Trochę na pewno wątpię, że całkowicie.- całkowice nie ma takiej opcji.
- Jak sobie wyobrażasz ten dzień?- chcę to wiedzieć.
- W sumie gdzieś kameralnie, ja i ty, oczywiście cała drużyna. Bez medialnego szumu, nie chce ogłoszac tego całemu światu. Co o tym myślisz?- co ja myślę?
- Dla mnie mogę być tylko ja i ty, no oczywiście jeszcze ktoś kto udzieli nam ślubu. Też nie chce by informacja o naszym związku trafiła do opinii publicznej. My mamy ich chronić, nie musimy dzielić się życiem prywatnym.- przynajmniej ja tak myślę.
- No właśnie nie musimy dzielić się życiem prywatnym.- zgodziła się.
- A gdzie chcesz by odbyła się uroczystość?- kontynuowała wypytywanie jej.
- Byle gdzie, ważne by tobie się podobała, chodzi zawszę marzył mi się ślub gdzieś na zewnątrz.- Nawet fajny pomysł.
- To co ty na to, żeby zapytać się Laury czy to może być u nich, jest tam nawet łanie. Stoliki na zewnątrz, ten łuk śluby też by się ogarnęło.- chciała bym, żeby uroczystość była tam.
- Podoba mi się, była bu cisza delako od innych ludzi, tylko my i najbliżsi. Już to widzie oczami wyobraźni.- cieszę się, że podoba jej się mój pomysł.
- Przed łukiem ślubnym parę krzeseł, dalej stoły i parkiety.- kontynuowałam mają myśl.
- Wszytko w delikatnych pastelowych kolorach, które gdzieś będą się na bieli pojawiać.- hmm mogła by to ładnie wyglądać.
- Białe nakrycia stołow, na nich jakieś bledo niebieskie serwatki tak?- chcę wiedzieć ci dobrze myślę.
- Mniej więcej tak. Jakie obrączki, bo jak mam być szczera nie chce żółtego złota.- ja też nie chce złotych, kolejna sprawa w jakiej się zgadzamy.
- Zawsze mogą być z białego złota, takie zwykłe najprostsze, bez żadnych dodatkowych kamieni.- taką zawsze chciał, najprostszą, nie ma to być działo sztuki, ma tylko pokazać, że moje serce już do kogoś należy.
- To teraz suknię ślubne, czy może suknia...-

Akurat co to sukien nie miałyśmy być zgodnie, każda chciałam czegoś innego. Jedno się zgadzał chciałyśmy by były do siebię pasujące. Ona chciał klasyczną biel, ja nie. Nawet trochę kuciłusym się o dodatki, przełożyliśmy rozmowę o tym na kiedy indziej.

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz