Obudziłam się, już w pustym łóżko. Chodzi właścicieli pokoju nie musiałam daleko szukać, stała przy szafie szukając jakiś ubrań. Miałam naprawdę dużo ubrań. Zdecydowana większość z nim była ciemna. Do tego chyba powoli przestawały się jej mieścić.
- Ja już pójdę do siebie.- zaczęłam podnosić się z łóżka
- Czyli widzimy się na śniadaniu?- jak ktoś je zrobił
- Tak, widzimy się na śniadaniu.- wyszłam z jej pokoju
- Może dziś przeprowadźmy jakiś sparing, chcę zobaczyć co umiesz.- obawiam się, że z kim jak z kim ale z nią szansy nie mam
- Jeśli obiecujesz mnie nie skrzywdzić.- jakoś lubię moje kość
- Będę delikatna.- przez jej uśmiech spodziewamy się czegoś innego
~24 grudnia~
Siedzimy wszyscy w kuchni, żona Bartona mówi kto co ma przygotować na wigilię. W sumie muszę przyznać jego dzieci jak i żona są wspaniali. Kobieta jest w 8 miesiącu ciąży, ja na jej miejscu już bym tylko leżała.
Jestem ciekawa jak chłopacy, a raczej mężczyźni sobie poradzą z dekoracjami. Gotują dziewczyn, co jeśli lepsze niż wpuszczać tamtych do kuchni. Jakoś nie marzy mi się wizyta straży pożarnej w taki dzień.
Wstaję z krzesła idąc do kuchni, pora zacząć gotować jeśli mam zdążyć do wieczora. Mam nadzieję , że wszystko ładniej pójdzie. Choć po nas to się można wszystkie spodziewać.
- Możesz pójść zobaczyć co u dzieci, niby są teraz na podwórku z Thorem, Clintem , Tonym i Samem, ale to jak zostawianie dzieci z dziećmi.- to ma rację
- Już idę sprawdzić co tam się dzieje.- od razu przyjrzę się ich dekoracją
-Jak już będziesz chodzić po budynku, to sprowadzić jak ozdabiają, czy chodź to jakoś wygląda.- tylko czy ja chcę to wiedzieć
- Obejrzę środek jak i zewnętrze bardzo uważnie.- ciekawego czy jak poproszę by coś poprawili, go to zrobią
Najpierw postanowiła sprawdzić jak to wszytko wygląda na wewnątrz. Miałam wrażenie, że jeśli gdzieś jest źle to właśnie tam.
Wyszłam na zewnątrz, dzieci grzecznie budowały bałwany, za to nasi wielcy dorośli właśnie mieli wojnę na śmieszki. Naprawdę bardzo duże dzieci, taki Thor niby dwa metry wzrostu a jak dziecko. Stanęłam pod ścianą, przyglądałam się dla ich zabawy.Zaczęłam podchodzić do dzieci, chciałam zapytać się czy jest im ciepło, no może nawet chwilkę się z nimi pobawić. Kiedy to poczułam jak ktoś mnie łapie, zaczęłam krzyczeć, tu nie chciało tylko o to , że nie lubię dotyku. Tylko, że ten ktoś poderwał mnie ponad ziemie, może nie lecieliśmy wysoko, no ale jednak.
Wrzucił mnie w największą zaspę śniegu, na całym teranie bazy. Usłyszałam tylko jak wszyscy wybuchają śmiechem, zrobiłam śmieszkę, rzuciłam nią w Falkona. Trafiłam idealnie w środek czoła, te lekcję z łucznikiem coś tam dają.
- Ty mała.- zaczął mówić Sam podchodząc do mnie
- Ja jestem niska nie mała, małego to ty możesz mieć.- wiem, że pogarszam moją sytuację, no ale on zaczął
- Jak ja cię dorwę to coś ci zrobię!- zaczęłam przednimi uciekać
- Jeśli mnie dorwiesz!- mówiąc to pokazał mu język
Uciekłam do bazy, tam byłam bym bezpieczna, tylko dupek użył skrzydeł. Po razu drugi leżę w śniegu, chodź tym razem nie sama. Zgarnęłam śnieg, który wylądował na twarzy Ptaszka.
CZYTASZ
Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||
RandomFragment jednego z rozdziałów: " To dziwne, że Rosyjska maszyna do zabijania, uświadomiła mi moje uczucia?" Opowieść kiedyś była już opublikowano, teraz jest trochę poprawiona i powraca.