20

696 33 4
                                    

Ta baza do dom wariatów, dziś już prawie dostałam młotem  Thora, który to próbował zabić nim coś. Wolę nawet nie wiedzieć co, gdyby nie moje moce, to już miała bym parę kości mniej.

Potem Clint i Nat stwierdzi, że będą polować na siebie, na wzajemnym. I o to tak, zostałam na moment żywą tarczą. Tyle dobrego, że nie bawią się prawdziwą bronią, tylko czymś co zostawia kolorowe plamy. Barton przyjechał sobię na parę dni do nas, bo u niego jest jego teściowa.

Sam zabrał dla Kapitana tarcze, stwierdził, że zjeździe nią ze schodów. Jakoś to akurat fajnie się oglądało, puki ten kawał blachy nie poleciał w moją stronę. Uchyliłam głowę, normalnie w ostatniej chwili. W ścianie teraz jest ładny ślad szkoda, że to gdzie indziej niż dziura po młocie.

Kiedy już myślałam, że już nikt nic nie wymyśli to dopiero się zaczęło. Tony wkurzył zielonego, a raczej doktorka, który to potem zrobił się zielony. Jakoś nie wiem czemu, bardzo chciał akurat atakować Wande, bałam się o moje kochanie. Całe szczęście Czarna Wdowa szybko się pojawiła, z tą całą kołysanką.

Teraz właśnie idę sobie do kuchni, trzeba w końcu coś zjeść. Cały dzień głodna chodzę, mam wrażenie, że jak ktoś coś do mnie teraz powie to zabije.

Wchodzę do kuchni, Vision coś gotuje, jeśli to ma być paprykarz to ja uciekam, serio. Zaczęłam robić siebie kanapki, starając się nie wchodzić w drogę dla kolegi.

Do kuchni weszła szczęśliwa Pepper, ciekawe co ją aż tak bardzo cieszy. Jak widać ma dużo lepszy dzień niż ja. Chodź o to szczególne dziś naprawdę nie jest trudno, wystarczy, że nikt nie chciał cie zabić.

Miałam już się zapytać, czemu jest taka szczęśliwa. Kiedy do kuchni wszedł równie wesoły łucznik. Chyba już zakończyli zabawy z Nat, chodź kto go tam wie.

- Możesz pójść na chwilę z nami?- zapytała się kobieta.
- No tak, tylko wezmę ze sobą kanapki.- wzięłam sobie mojej jedzienie.
- Bo ja ci kiedyś coś obiecałem.- nie przypominam sobie.
- Ja się zgodziłam, odciągnąć Toniego, no i po całym zajściu trochę go uspokoić.- ja nadal nie wiem o co chodzi, ten dzień jest dziwny.
- Jakoś nie pamiętam o co może chodzić.- wolę to powiedzieć.
- Kiedyś obiecałem, że zrobimy parę numerów dla innych.- dobra teraz coś mi świta.
- No tak, to co takiego chcesz zrobić? - zapytałam się
- Bardziej co takiego zrobimy, a mianowicie zaplanowałem 3 rzeczy.- mogę wiedzieć jakie.
- Jak coś to ja pomagam przy jednej.- to i tak jak na nią dużo.

Siedzimy właśnie w pracowni Starka, ciężko było przekonać sztuczną inteligencję, że my nic złego nie robimy. Malujemy sobię jego zbroję, śmiejąc się przy tym, ostatecznie będzie różowa fioletowa.

Mam nadzieję, że przeżyjemy późniejszy spotkanie z właścicielem tego kawałka metalu. Zawszę jest Pepper będzie łagodzić sytuację, jak ona rady nie da, to mamy jeszcze Wandę. Która w tej chwili gdzieś pojechała z Nat, z tego co mi wiadomo.

- Jak myślisz będzie zły?- zapytał się mnie Barton, kiedy kończyliśmy malować nasze dzieło.
- Będzie i to bardzo, chodzi może jeśli zobaczy dwa ostatnie żarty to mu torche przejdzie.- przyjemniej ja mam taką nadzieję.
- Masz jakiś pomysł jak ogarnąć tą tarczę, bo ja nie.- jakiś niby mam.
- Zawsze mogę wejść mu do pokoju przez ścianę, tak samo wyjść.- spojrzałam się na mojego towarzysza.
- Dziś może bardziej jej pilnować, Sam i zjeżdżanie po schodach.- no tak.
- Wogle jak ogarnęłeś tą replikę młotka Thora?- to akurat bardzo mnie ciekawi.
- Dużo rzeczy jest w internecie.- hah
- Miejmy nadzieję, że on zostawi gdzieś ten swój orginał.- bez tego sie nie uda.
- On go ciągle gdzieś zostawia.- w sumieniu racja.

Idziemy właśnie do sypialni Kapitana, miejmy nadzieję, że pokój jest pusty. Po nie mamy żadnych pomysłów i jeszcze podążają torbę że sobą. Może być bardzo ciekawie, jak coś robię się niewidzialna i się chowam. Jak Clint będzie miły to mu pomogę, jak nie radzi sobie sam.

Wchodzimy do pokoju, idąc tu mijaliśmy Pepper, powiedziała, że Kapitan poszedł ćwiczyć. Więc mamy godzinę nie całą na malowanie, potem ewakuację.

Bardzo ładny znaczek mi wyszedł, Barton tylko malował na szaro okręgi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bardzo ładny znaczek mi wyszedł, Barton tylko malował na szaro okręgi. Kapitan ma mowy styl, jak on nas zje za to. Ciekawie czy zacznie przeklinać, bo słyszałam tylko o jednej takiej sytuacji.

Uciekliśmy jak najszybciej, trzeba się przebrać i umyć się z farby. Bo przecież czerwone i szare plamy mogą być podejrzane. Nie wiem jakim sposobem wcześniej się nie ubrudziliśmy.

Weszliśmy do salonu, w którym był tylko Thor, bawił się swoimi młotkiem. Teraz tylko czekać aż gdzieś go zostawi, nasz plastikowy jest w jednej z szafek w kuchni. To nie był mój pomysły, tylko łucznika, stwierdził, że długo włosy często w kuchni swój zostawia.

Gramy w coś na padach, czekamy aż cała ekipa pojawi się w salonie. Clint organizował spotkanie, bo niby tęsknił, no i chcę trochę czasu z nami spędzisz. Jaki fajny kłamca z niego, ja się takich rzeczy po nich nie spodziewałam.

Kiedy już wszyscy byliśmy razem, wyszłam na chwilę do kuchni, że niby po coś do picia. Tak naprawdę po młotek z plastiku, na nasze szczęście Thor gdzieś zostawił swój. Otworzyłam odpowiednią szafkę, biorąc go do ręki.

Wychodząc z kuchni przybrałam wściekły wyraz twarzy. Kiedy przekroczyłam drzwi, każdy się na mnie patrzył wielkimi oczami.

- Ile razy trzeba ci mówić, żebyś pilnował swojej zabawki?!- zaczęłam niby zła.

Nikt nic nie odpowiedział, chyba każdy był w bardzo dużym szoku. Podrzuciła parę razy młotkiem, czekając kto pierwszy sie odezwie.

- Zawsze masz tyle do powiedzenia, a teraz nagle milczysz.- odezwałam się kolejny raz.
- Ty wiesz o tym, że tylko godna osoba może to podnieść?- do przedstawienia dołączył Barton.
- Godna, nie godna, niech nauczy się pilnować swoich rzeczy.- drużyna powoli wychodziła z szoku.
- Czyli młoda jest od dziś królową?- zapytał się Stark.
- Według tęgo co Thor mówił to tak. - odpowiedział mu Banner.
- Thor, ogarnij się.- powiedziała Wanda, tykając go w ramie.
- No właśnie, powiec coś, bo tak jakby straciłeś królestwo, planetę czy coś.- Stark jak zawsze gada.
- Tylko ja nie wiem co, niespodziewałem się na tej planecie ludzi godnych.- zaczął gromowładny pod nosem.
- Pragnę zauważyć, że nawet dla Kapitana się nie udało.- powiedziała Wdowa.
- Jak widać nawet ja idealny nie jestem.- powiedział cap żartem.

Jeszcze trochę daliśmy im pogadać, potem rzuciłam młotem w Clinta. To był ciąg dalszy naszego małego przedstawienia, na moment w mojej głowie pojawiła się myśl, co jeśli młot jest prawdziwy?

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz