22

621 25 17
                                    

Stałam się wydzialna nadal siedząc na suficie. Każdy w pomieszczeniu szukała mnie wzrokiem, już po chwilce patrzyli do góry.

- Kochanie schodzi z tego sufitu i siadaj obok mnie.- powiedziała Wandzia.
- Już, już idę.- odpowiedziałam.
- Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do niektórych rzeczy.- powodziała Pepper.
- Do których?- zapytał się Sam.
- No do tego, że ona chodź po ścianach, ten na przeciwko mnie przechodzić przez ściany.- wymieniała kobieta.
- Ja też przechodzę przez ściany.- przerwałam jej wypowiedź.
- Ta i do tego się teleportujesz.- powiedziała trochę wrednie.
- Jak już mówimy o chodzeniu po ścianach.- Tony zaczął jakieś zdanie.
- Co takiego zrobiłeś?- zapytał się Banner.
- No zaprosiłem do bazy, takiego chłopaka co też chodzi po ścianach .- odpowiedział na jego pytanie.
- Ten dla którego projektowałam wygląd stroju?- wolę się upewnić.
- Tak o tego.- potwierdziły moje słowa.

Potem siedzieliśmy rozmawiając o chłopaku, Stark pokazał dla innych parę filmików z jego udziałem, byli całkiem zachwyceni. Spotkał się z młodym parę razy sam, nie chciał pchać go od razy ma głęboką wodę.

Mieliśmy jutro zachowywać się normie, bez takich akcji jak dziś, ciekawe czy coś z tego wyjdzie. Bo jak coś ma pójść nie tak, to pójdzie, nie zależnie jak się starać będziemy.

- Victoria tak wogle podoba mu się wygląd kostiumu, stwierdził, że po mnie spodziewał się czegoś innego. - to dobrze czy źle?
- Czyli jest lepiej niż myślał?- wolę się upewnić.
- Dokładnie, idealnie trafiłaś w jego gusta.- to wspaniale.

Rok później

Peter uparł się, że będzie chłodził u mnie w pokoju po suficie. Nawet nie wie jak to mnie denerwuję, mam dość śladów butów tam. Czasem mam ochotę zrobić mu coś, potem sobie przypominamy z kim innym będę oglądać kultowe filmy.

- Peter możesz łaskawie zejść, po ja tam po ciebie wejdę.- siedzi w rogu pokoju, chyba udaje nietoperza.
- Dobra zejdę, Thor by od razu młotem mnie zdjął.- widziałam to nawet.
- Zawsze mogę cię zjadając w bolesny sposób.- uśmiechnąłam się do niego.
- Podziękuję, wogle to już jesteś pewna co do zaraczyn?- musiał zacząć.
- Fakt, że kupiłam ten głupi pierścionek chyba o tym Świadczy.- tak kupiłam go.
- Jakoś nie wierzę, nie pokazałaś mi go.- ten to wszytko chcę wiedzieć.
- Zobaczysz już na palcu Wandzi.- jak każdy inny.
- Czemu nie pokażesz teraz?- bo nie?
- Ona ma być pierwsza.- tak chcę.
- Niech ci tam będzie.- jej odpuścił.
- Pamiętaj masz mi ją zaciągnąć na dach?- wolę się upewnić.
- Pamiętam.- całe szczęście.

Czekam właśnie na Wandę ma dachu, czemu ja ubieram tą sukienkę. Teraz już się nie przebiorę, trzeba sobię radzić tak jak jest.

Kawałek dachu jest przystrojony, romantyczka ze mnie, ładnie wyszło w sumie. Dużo balonów krawatów, a w samym centrum ja.

Biorę nerwowe oddechy, chcę już mieć to są sobą, a jak na złości ona się nie pojawia. Jak tak dalej pójdzie to ja uciekne. Nawet myślę czy pytać się klacząc.

Słyszę kroki, widzie na dachu dwie postacie, jedna ma zasłonięte oczu, mam nadzieję, że się nie wywróci. Peter ustawią ją idealnie metr oddemnie, po czym ucieka z dachu.

- Możesz odsłonić oczy.- mówię do kobiety cicho, sama patrząc się prosto na jej twarz.

Jej rękę sięga do tkaniny, powoli odsłania sobie oczy. Widzie na jej twarzy szok, chyba niespodzianka się udaję. Nawet nie dałam jej otworzyć ust, zaczęłam swój własny monolog.

-Chce ci powiedzieć jak bardzo cie kocham, tylko nie umiem ubrać tego w słowa, żadne nie są wstanie wyrazić moich uczuć do ciebie.- w jej oczach pojawiły się łzy.

- Pomogłaś mi pokonać moje demony przeszłości, chodź czasem nawet nie wiedziałaś o ich istnieniu. Twoja obecność zawsze poprawia mu humor, nie zależnie jak bardzo by były zły. Kiedy nie ma ciebie obok mnie bardzo się martwię, nawet jeśli to tylko wyjście do sklepu.- zaczęłam bawić się w rękach pudełkiem z pierścionkiem.

- Na wspólnych misjach bardziej martwię się o ciebie, zawsze mam cię na oku, chcę być pewna, że jesteś bezpieczna. Już dawno zrozumiałam, że to z tobą chcę spędzić resztę mojego dziwnego życia, bo ty czynisz je lepszym. Długo jednak nie byłam gotowa na taki krok, była się tęgo. Gdzieś w głowie była myśl, że to może zmienić to co jest między nami.- zaczęłam płakać, już nie byłam w stanie ich zatrzymać, Wandzia już dawno przestała powstrzymywać słone krople.

- Teraz wiem, że co najwyżej to umocni, na pewno tego nie zniszczy. Więc mam teraz jedno ważne pytanie do ciebie, mam nadzieję, że odpowiesz na nie tak.- wzięłam głęboki oddech, otworzyłam pudełeczko.

- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- letwo wypowiedziałam to pytanie.

Patrzyłam na kobietę, stała ciągle w jednym miejscu nic nie mówiąc. Zaczynam się bać jej podpowiedzi, co jeśli ona nie chce ze mną być. Stałam czekając tam na jaki kolwiek znak.

Poczułam jak ona przytula mnie mocna do siebie i chodzi nić nie powiedziała ja biorę to za tak. Nawet migr jej wybaczyć, że ubrudziła mnie tuszem do rzęs, w sumie jestem w stanie wybaczyć jej wszytko.

- Może dasz mi nałożyć ten pierścionek?- powiedziałam jej do ucha.
- Zapomniałam o jego istnieniu, wybacz.- pocałowałam ją w usta krótko.

Wyjęłam pierścionek z pudełka, delikatnie złapałam jej dłoń, wsunęłam go na odpowiedni palec.

- Powiedzieć ci coś ważnego?- zapytała się mnie Wanda.
- No mów.- byłam ciekawa co jest takie ważne, żeby przerywać tą chwilę.
- Też chciałam ci się oświadczyć, nawet już kupiłam ci naszyjnik. Tak naszyjnik, nie pierścionek, pamiętam jak kiedyś coś o tym mówiłaś.- serio ona chciała mi się oświadczyć.
- Jak widać byłam pierwsza.- uśmiechnąłam się do niej zadziornie.
- Co nie zmienia faktu, że ci go dam.- jej
- Czyli to ja powiedziałam te pytanie, ale obie będziemy miały biżuterię?- ja tam wolę się upewnić.
- Jakbyś poczekała tydzień, to ty byś słuchała mojej nowy.- miała mowę, ja mówiła co mi do głowy przyszło.
- Zawsze możesz mi ją wygłosić, zapytać się o rękę. Ty zgodziłaś się wyjść za mnie, no a ja za ciebie nie.- zaczęłam się droczyć.
-No to chodź, zaraz ty będziesz płakać przez moje słowa.- złapała moją dłoń, razem poszłyśmy do jej pokoju.

Czekałam z zamkniętym oczami, aż dziewczyna wyciągnie pudełeczko i założy mi naszyjnik. Poczułam jej chłodne palce na szyi, przeszedł mnie przez to dreszcz.

- Możesz utworzyć oczy.- zrobiłam to, patrząc na swój odbicie w lustrze.
- Naprawdę ładny, taki nawet w moim stylu.- poczułam pocałunek na policzku.
- Teraz zaczną moją mowę życia, dobrze?- kiwnęła głową na tak.

To już koniec tej opowieści.
A może jednak nie, w sumie to ślub musi przecież jeszcze być. Chodzi czy to nie było by dobre zakańczanie?

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz