24

159 10 20
                                    

Nie cały tydzień temu się oświadczyłam, a ci już wszytko chcą planować. Wdowa i Pepper chcą już, żebym kupowały sukienki, welony i inne takie.

Tony chcę już sale zamawiać, a sam Kapitan Ameryka chcę się bawić w dekoratora.

Peter chcę sypać kwiatki, a ja nie mam serca mu powiedzieć, że jest na to trochę za duży.

Vision w sumienie to dowiedziała się o zaręczynach wczoraj, nie było go wcześniej w bazie.  Kiedy się dowiedziałam o tym, zaczął na przemian zamieniać się w swoją formę gdzie nie jest czerwony w tą czerwoną. Po czym poleciał robić paprykarz,  w sumie nie wyszedł on mu wcale zły, chyba ma już wprawę w robieniu go.

Sam był gdzieś z Vision i w sumie jego reakcja jak mu powodziałam, nagle wybiegł z pomieszczenia, pobiegł gdzieś. Po chwili usłyszałam jak Stark na niego krzyczy, że wcale nie przegrał z nim zakładu. W sumie nie zdziwi mnie jeśli serio się założyli o te zaręczyn.

Clint siedzi dziwnie cicho, jeszcze nie wyjechał jakiś dziwnym pomysłem, może i jest teraz na swoje farmie, ale normalne zadręczał by mnie lub Wandę telefonami.

Banner to w sumie Banner, stwierdziły, że jak będziemy potrzebowały pomocy to jej nam udzieli, ale on sam nie chcę się w to wtrącać.

Thor obiecał jakiś alkohol z Asgardu, w sumie to może być ciekawe, ostatnio jak polał tym ich winem dla kapitanka było zabawnie. Pijanym Ameryka, to fajniejszy Ameryka.

Nie chcę zatrzymywać zapędów co których, ale obiecałam komuś, że jego ślub będzie pierwszy. A ten frajer jeszcze się nawet nie zapytał i rękę, jak tak dalej pójdzie to ja to zrobię w jego imieniu.

Biedna Pepper, Tony to chyba nigdy nie będzie gotowy na taki wielki krok. Będę myślał z nim poważne porozmawiać, jak on jej ten pierścionek kupił z 10 lat temu, no może trochę mniej. Czeka mnie i jego bardzo poważne rozmowa, bo 10 lat zbierać się do oświadczyn, jak teraz już powinny małe Starki po bazie biegać.

No i jest jeszcze Nat i Bruce, coś tam ze sobą kręcą, ale chyba oboje się tego boją, jak dla mnie zasługują na szczęście. Może nie będą mieli własnych dzieci, ale zawsze mogą mnie adoptować i tak Nat mi czasem matkuje.

- Jak jeszcze raz usłudze od Starka, że powinniśmy brać ślub tak lub tam, to mu krzywdę zrobię. Same wybierzemy miejsce jak już będziemy planować ten dzień.- Wanda chyba też ma tego trochę dość.
- Tony niech zacznie swój wielkie dzień planować.- pocałowałam dziewczynę w Policzek.
- Obie dobrze wiemy, że to jeszcze potrwa, jak on ma ten pierścionek ju, nie tyle lat a okazji zapytać się jak nie było.- oparłam głowę i jej ramię.
- No chyba, że im pomożemy. No co ty na to?- w sumie fajny pomysły.
- W sumie możemy.- zaczęła mnie głaskać po plecach.
- Ogarniemy im romantyczną kolację, trzeba dopilnować by on miał przy sobie pierscionek.- on go może mieć i nie zostać.
- I tak pewności, że zapyta nie będziemy miały.- i to jest najgorsze.
-To walinij do niego gatke, że albo zbiera się na odwagę, albo nic z naszego wesela i bierzemy cichy ślub.- szantażem go.
- W sumie cichu ślub mi się tam podoba, ale dobra pogadam z nim, powiem mu, że ma się ogarnąć albo z nic z picia u nas na weselu. Jeszcze jak dodam, że alkohol ma Thor załatwiać, to Tony na pewno się jej zapyta. On nie odpuści możliwości zobaczenia pijanego Kapitana.- dostałam chyba małego słowotoku.
- Jeszcze obiecałaś mu, że jego ślub ma być pierwszy, o tym też nie zapominaj.- nie zapomniałam.
- Pamiętam. Dobra ty ogarniaj kolekcje, ja idę z nim gadać.- ja mam gorszą część tego planu.

Poszłam do jego pracowni, weszłam jak do sobię, w sumie to czuję się tam jak u siebie, a jemu moja obecność nie przeszkadza. Siedział przy jednym ze stołów coś robiąc, korciło mnie by zajrzeć mu przez ramię, zobaczyć czym jest tak zajęty. Jednak zamiast tego, usiadłam na jednym z blatów, czekając aż sam się do mnie odezwie. Wątpię, żebym się nie zorientował, że się pojawiałam, jego sztuczna inteligencja wyłączyła muzykę kiedy weszłam.

Postanowiłam się czymś zająć, wzięłam jeden z tabletów, zaczęłam robić na mim projekty nowych strojów dla Nat i ant-mena, nie dawno poznaliśmy się. No najpierw to go spotkał Falcon, po tem ja. Trzeba było go sprawdzić czy nam nie zagraża, no i padło na mnie, że mam śledzić człowieka mrówek, muszę przyznać się to nie było łatwe. Szczególne jak leciał na tej mrówce, weź tego nie stracić z oczu.

Z mojego zajęcia wyrywał mnie głos Toniego.

- Przyszłaś tu by posiedzieć, pogadać o głupotach czy może w jakimś innym celu?- zapytał się mnie.
- W sumie to musimy pogadać.- powodziałam poważnie.
- O czym?- Niech on pomyśli.
- Obiecałam komuś, że jego ślub będzie pierwszy, a ten ktoś się jeszcze nie zadał pewnego ważnego pytania.- uśmiechałam się do niego śmiesznie.
- Ja sobie nie przypominam nic takiego, chyba pomyliłaś osoby z którą o tym rozmawiałaś.- czy on chce odwrócić kota ogonem?
- Mi się wydaje, że nie. Bo to ty kupiłaś pierścionek zaręczynowy z 10 lat temu?- ta rozmowa będzie bardzo głupia.
- Może i ja.- może i ty.
- Dlaczego się jej jeszcze o to nie zapytałeś?- walnełam prosto z mostu.
- Hmm może boję sie, że to coś zmieni, a może poprostu chcę bym wiecznym kawalerem.- co mi grozi za pobicie go?
- Stawiam na to pierwsze.- drugie mało prawdopodobne.

Rozmowa trwała trzy godziny, trzy godziny słuchałam o jego uczuciach i o tym co on ma w głowie. Może stwierdzić nigdy więcej takich rozmów, czy z nim czy kimś innym.

No ale udało się,ma klęknąć na te jedno kolano, ja to mam dar przekonywania. Teraz tylko ogarniać na kiedy moje kochanie ogarnęło kolację, zaciągnąć tam Pepper i dopilnować Starka by w ostatniej chwili nie uciekł.

- Jestem z ciebie dumna, mi by się nie udało go uświadomić, że to już czas na takie krok bez użycia mocy.- pocałowała mnie krótka w usta.
- Ma się ten dar.- przytuliłam się do niej.
- Tak samo jak dar do straszenia ludzi.- co ja nic nie wiem.
- Przecież ja nikogo nie straszę.- taka prawda.
- Czyli to ja nagle przenikam przez ściany, lub się centralnie przed kimś pojawiam.- no może to ja.
- To robi Vision.- też mu się zdarza.
- Ta i to niby on chodzić czasem w nocy po suficie, by w nic nie uderzyć.- no dwa czy trzy razy tak zrobiłam.
- To akurat Peter.- zaczęła się śmiać, po chwili i ja.
- Kocham cię.- powodziałam już poważnie.
- Ja cię też kocham.- zaczęłyśmy się całować.

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz