11

894 43 1
                                    

   Teraz czekam w kuchni, aż ich cała gromada zbierze się w pomieszczeniu obok. Trochę się stresowałam tym, że ktoś z nich może mnie zatankować. Przecież może poczuć się zagrożony w moimi towarzystwie. Razem ze mną w pomieszczeniu też jest Robin Hood, jakoś z nim mi się kojarzy.

   Wystukiwałam jakiś rytmy, uderzając paznokciami w blat. Nawet nie wiem co mam zrobić jak tam wejdę, przywitać się, czekać na jakieś ich reakcje. W sumie jeszcze mogę uciec, to nie będzie nic nowego, przecież ja uciekam cały czas. To może pora przerwać to. Jak ja już w sumie sama nie wiem, nie wiem czego tak naprawdę chce. Za dużo myśli na raz. Sama nie wiem czego chcę. Co mam myśleć o tej całej sytuacji.

- Chodź pora im się pokazać, nie bój się nic ci nie zrobią.- uśmiechał się do nie by dodać mi sił

- Nawet gdyby chcieli by nie dali rady.- posłałam w jego stronę smutny uśmiech

    Poczułam jak łapie mnie za ramię, trochę się wystraszyłam, co musiał zobaczyć. Od razu zabrał rękę z mojego ramienia. Nie zapytała czemu tak zareagowała, za co jestem wdzięczna. Jak za to, że od razu zabrała rękę.

   Weszłam z nim do salonu, przez te wszystkie pary oczu patrzył sie ze zdziwieniem na mnie, zaczęłam czuć się nie zagubiona. Nawet nie wiedziałam co robić, stałam tak patrząc się na nich, z coraz bardziej widocznym strachem na mojej twarzy. Nawet nie starałam się ukrywać moich emocji, zbyt dużo w tej chwili kłębiło się ich we mnie. Jak ze spotkaniem, ze panem żelazem sobie poradziłam i nawet cała sytuacja mnie śmieszyła. Tak teraz bałam się. Mięli ogromną przewagę nad moją osobą.

  Łucznik widząc, że ja nie zamierzam się odzywać, a dla jego przyjaciół odjęło mowę, postanowił zareagować. W sumie tylko Tony tak naprawdę nie był zdziwiony, ale to tylko dla tego, że widział mnie już wcześniej.

- To jest Victoria.- mówiąc to pokazał na mnie - No ale to już każdy z was wie.-  tu uśmiechała się do mnie, by mnie wesprzeć

- Hej.- powiedziałam pod nosem bardzo nieśmiało

- Dziś ją spotkałem, powiedziałem o naszym pomyślę, no i tak jakoś dała się namówić.- mówił z wyczuwalną dumą w głosie

- No ale jeśli moja obecność wam przesadza to mogę sobie pójść.- nawet nie wiem czemu to powiedziałam

   Naprawdę dziwne się czułam w całej tej sytuacji, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Miałam ochotę uciec lub gdzieś się schować. Zawszę mogłam stać się na moment niewidzialna. Jak pomyślałam tak też zrobiłam, już po chwili nikt mnie nie widział. Nie myślałam nad tym, czy to jest dobry pomysł. Jeśli mnie nie widzieli, to nie mogli się na mnie patrzeć. A ich wzrok mnie peszył.

   W salonie powstało małe zamieszanie, tak bardzo z mojej winny, a ja tam stało i się temu przyglądałam. To ja może się odezwie, co najwyżej będą mocniej panikować.

-Ja tu nadal jestem, tak gdyby ktoś się zastanawiał.- miałam rację, zaczęli jeszcze bardziej rozglądać się po pomieszczeniu

- Możemy wiedzieć gdzie?- odezwała się kobieta Starka, wogle co ona tu robi

- No tam gdzie byłam.- taka prawda.

   Nagle poczułam na sobie rękę, w okolicy moich łopatek. No chyba nasz łucznik postanowił sprawdzić czy mówię prawdę. On razy zrobiłam krok do prządu. By jego ręka przestała mnie dotykać.

- Ona mówi prawdę, naprawdę nadal tu jest!!- no ale nie musiał mi krzyczeć do ucha

- Czekaj jak to, to ile i jakich ty masz mocy.- odesłał się człowiek ptak

Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz