Nie mam nic do niego, ale ja chyba wolę spać. On wspomagała się kawą, jak i energetykami ja nie. Tak sama mu się zdarza spać w dzień , gdzie ja cały na nogach. Bo inny domownicy nie dają mi spać. A mu wręcz przeciwnie.
Rano wstałam tak jak zawsze, leżałam czekając aż moja towarzyszka wstanie, bawiłam się przy tym jej włosami. Myślałam jak spędzę dzisiejszy dzień, może będzie on leniwy, chodź tu nigdy nic nie wiadomo. Wanda postanowiła się przeciągnąć , przez co jej dłoń spotkała się z moim nosem. Trochę mnie to zabolało.
- Przepraszam cię!- powiedziała zasypana, po czym wzięło moja twarz w dłonie, zaczęła oglądać mój nos
- Nic mi nie jest.- odpowiedziałam, trochę dziwnie się mówiło, kiedy jej dłonie ściskają moje policzki
- Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze.- pocałowała mnie w nos, poczym wstała i poszła do łazienki
Ja powoli wstałam by udać się do siebie, na twarzy pojawił mi się głupi uśmiech. Naprawdę miły początek dnia, na korytarzu minęłam, Czarną Wdowę. Patrzyłam się na mnie, tak jakby chciała poznać moje myśli, czasem mnie to przeraża. No albo dowiedzieć, się skąd wracam ubrana w piżamę.
Weszłam do kuchni, była tam tylko kobieta, no tak większość pewnie śpi, lub gdzieś umiera z powodu kaca. Zaczęłam robić śniadanie, zlitowałam się nad osobami z kacem. Zaczęłam robić dla wszystkich kanapki, może nic szczególnego, no ale jedzenie będą mieli. Sama zjadłam dwie kanapki.
Dziś ktoś wymyślił, że będziemy bawić się na śniegu, wcale to nie były małe Bartony, tylko sam Bóg piorunów. On ma jakieś dwa tysiące lat, mimo to zachowuje się jak dziecko. Najciekawsze było to, że każdy się na to zgodził. Więc chyba wszyscy są tak triche dużymi dziećmi.
Wyszliśmy wszyscy ciepło ubrani, zaczęliśmy jak dzieci rzucam się śnieżkami. Na początku bez żadnych drużyn, każdy na każdego, przez moment wszyscy rzucali w Sama. Było naprawdę zabawnie, każdy z nas był już cały biały na ubraniach, takie chodzące bałwany.
Postanowiliśmy obudować igla, miały powstać trzy, jedno obudowane przez dziewczyny i dwa przez duże dzieci. Do środka weszliśmy po jakiś 4 godzinach, każdy od razu poszedł robić sobie coś ciepłego do picia. Ja się nawet przebrałam, siedziałam w jedynej z bluzy kapitana, wyglądałam w niej jak dziecko.
Postanowiliśmy zrobić maraton filmów świątecznych, jak zwykle miałem położoną głowę na kolanach Wandy. Ona zaplątała mi małe warkoczyki z włosów. Naprawdę bardzo miły wieczór, nikt się nawet nie kłócił co będziemy oglądać. Wybierały nasze małe Kartoniki, takie wynagrodzenie tego, że nie bawiły się z nami na zewnątrz dziś. Takim to sposobem obejrzeliśmy trzy bajki, dopiero pod koniec ostatniej te bestie zasnęły.
Ja miałam już z pół głowy w małych warkoczach, Wanda kazała mi położyć się inaczej, z tego powoduje musiała się przesiać na drugą stroną kanapy. Jestem ciekawa jak ja doprowadzone te włosy do porządku.
Coraz więcej osoby zasypiało w salonie, już nie liczni oglądali akcję dziejąca się na ekranie. W sumie ja też prawie tam spałam, stwierdziłam obejrzeć do końca i idę spać, resztą może sobię siedzieć.
Wstałam powoli, łapiąc ledwo co przytomną Wandzie za dłoń, zaczęłam prowadzić ją do pokoju. Miałam wrażenie, że ona to mi zaraz na stojąca tam zaśnie.
Położyła się na łóżko nawet się nie przebierając, ja sama tylko zamieniłam moje długie spodnie na krótsze. Położyłam się obok, głowa znalazłam miejsce na jej ramieniu. Czekałam na jakoś reakcje, nie byłam pewna czy tak mogę. Sama przekręciła głowie tak, by delikatnie opierać się o moją. Jak dla mnie to był znak, że mogę tak leżeć.
CZYTASZ
Kocham Cię! || Wanda Maximoff ||
SonstigesFragment jednego z rozdziałów: " To dziwne, że Rosyjska maszyna do zabijania, uświadomiła mi moje uczucia?" Opowieść kiedyś była już opublikowano, teraz jest trochę poprawiona i powraca.