23

532 74 121
                                    

Ostatnie piętnaście minut było chyba najdłuższymi w życiu Kaia. Stał na skraju drogi, w pewnej odległości od reszty i próbował wypatrzeć samochód taty Soobina. Nie minęło dużo czasu, od kiedy Beomgyu jakimś sposobem udało się wydobyć Soobina z wody. Kai kompletnie sobie tego nie przypominał, podobnie jak powrotu przez las. To nie mogło trwać zbyt długo, bo koryto rzeki znajdowało się dość blisko przelotówki, ale nadal... powinien to pamiętać.

W końcu nie uderzył się w głowę, w ogóle on i Taehyun z nich wszystkich najmniej ucierpieli. Udało im się zachować bezpieczną odległość od potwora i Kai nie czuł się z tym najlepiej. Powinien był zrobić więcej.

Gdyby nie Soobin, Beomgyu prawdopodobnie już by nie żył, a gdyby nie Yeonjun ciało Soobina dryfowałoby teraz spokojnie w stronę jeziora. Tak jak ciała kilku innych nieszczęśników, które widzieli po drodze.

Kai nabrał głęboko powietrza, starając się wyrzucić ten obraz z głowy i skupił wzrok na ciemniejącej drodze, rozświetlonej tylko przez migające czerwono-niebieskie światła karetek i wozów policyjnych, a deszcz wcale mu tego nie ułatwiał.

- Widzisz go?! - krzyknął Beomgyu. - Mam zadzwonić jeszcze raz?

- Nie... - odpowiedział na tyle cicho, że Beomgyu nie mógł go usłyszeć. Kai chciał powiedzieć coś jeszcze, zapytać o Soobina, ale nie potrafił. Bał się, naprawdę się bał, że to nie będzie odpowiedź, jaką chciałby usłyszeć. - Chyba... chyba jedzie! - krzyknął do pozostałych, kiedy zauważył samochód jadący w ich stronę, który na pewno nie był kolejną karetką.

Kiedy samochód zaczął zwalniać, był już właściwie pewien, że ma rację.

- Wszyscy jesteście... - zaczął Jin uchylając okno, ale nie dokończył, tylko bez słowa wysiadł z samochodu.

- Soobin wpadł do rzeki - powiedział szybko Kai, bo coś należało powiedzieć, a tylko to przyszło mu do głowy. To zresztą nie był najlepszy moment na dyskusję, a Jin, po wepchnięciu ich wszystkich do samochodu, nie wyglądał, jakby miał na nią w ogóle ochotę.

Trzask zamykanych drzwi auta odbijał się jeszcze przez jakiś czas echem w głowie Kaia. Potem zrobiło się nienaturalnie cicho, a może tylko jemu wydawało się, że tak jest, bo kątem oka widział, że tata Soobina wkłada kluczyk do stacyjki i włącza wsteczny. Przynajmniej wydawało mu się, że to robi, ale nie miał wystarczająco dużo odwagi, by spojrzeć w jego stronę.

Już wystarczyło, że został usadzony na przednim siedzeniu. Prawdopodobnie powinien jakoś wytłumaczyć to, co się stało, ale po raz pierwszy w życiu kompletnie nie wiedział, co powiedzieć. Im bardziej starał się wymyślić coś sensownego, tym bardziej jego myśli wypełniała ciemna, ciężka pustka.

Ktoś szarpnął go za rękaw i dopiero wtedy wrócił do rzeczywistości.

- Tak? - zapytał cicho, odwracając się w bok. Jin patrzył na niego nieruchomo i przez chwilę Kai miał wrażenie, że szum włączonego w samochodzie nawiewu zupełnie go zagłuszył.

- Zapnij pasy - powtórzył mężczyzna, a Kai szybko wykonał polecenie. Jin przez chwilę patrzył we wsteczne lusterko.

Kai przełknął głośno ślinę, ale nie odważył się zrobić tego samego. I to nie tak, że nie spodziewał się konsekwencji. Wiedział, że gdzieś na końcu tej przygody na pewno na nich czekają, ale nie spodziewał się niczego takiego.

Zdawał sobie sprawę z tego, że czeka ich kara, kiedy wszystko się wyda. Jednak liczył na karę wymierzoną przez rodziców, trochę upierdliwą, ale bezpieczną. Taką, jak zawsze. Nie spodziewał się, że Soonbinowi stanie się jakaś krzywda, że prawie umrze.

✔Dream Chapter: Magic | TXT [Yeonbin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz