3

842 73 157
                                    

- Mamy linę, nie zgubimy się. Nic nam nie będzie - powiedział Kai, ale Beomgyu nie wyglądał, jakby mu wierzył. Wyglądał bardziej na wystraszonego. Jak jakieś małe, bezbronne zwierzę albo dziecko, które dowiaduje się, że właśnie dziś musi iść do lekarza dostać zastrzyk. - Zabrałem ze sklepu amulety mamy - mówił dalej. - I zaklęcia. Jesteśmy gotowi na wszystko.

- Jak na kogoś kogo rodzina jest zajebiście przesądna... jesteś debilem - wyrzucił z siebie Beomgyu, podnosząc gwałtownie ręce do góry. - Nie doceniasz ich! Nie wiesz, co potrafią zrobić! - kłócił się dalej, ale Soobin stanął przy samochodzie, brzęcząc kluczykami do stacyjki.

- Dawaj, muszę zamknąć - powiedział, ale drugi pokręcił głową.

- Nie idę z wami - odparł. - Nie, nie, nie - wykrzykiwał, podnosząc ramiona do góry, w dramatycznym geście. - Nie - powiedział jeszcze raz i spojrzał Soobinowi prosto w oczy. - Góra Zapomnienia wciąż nazywa się Górą Zapomnienia - przypomniał.

Kai westchnął głośno, poprawiając na ramieniu plecak.

- Mgła zniknęła. Nic nam nie grozi - powiedział spokojnie, ale Beomgyu wychylił się na chwilę ze swojego siedzenia i zasłonił mu ręką usta.

- Nawet tak nie mów! Zwłaszcza na głos - uciszył go. - To przynosi pecha. Przecież dobrze o tym wiesz. Szczęście się zawsze odwraca, jak gada się takie głupoty i jeszcze się w to wierzy - mówił dalej, ale Soobin powoli tracił cierpliwość.

Nie mieli dużo czasu, zanim będą musieli wrócić do miasta, a młodszemu chłopakowi raptem zebrało się na słowotok.

- To po cholerę chciałeś z nami jechać? - nie wytrzymał wreszcie Kai. Spojrzał na Soobina, przygryzając lekko wargę.

Jego spojrzenie mówiło: "Zrób coś", ale Soobin wiedział, że i tak nie przekona, Beomgyu żeby poszedł z nimi na górę. Decyzja została już dawno podjęta.

- Nie myślałem, że mówicie serio - odparł Beomgyu po tak długiej chwili, że Soobin już zdążył zapomnieć, jakie było pytanie. - Myślałem, że podjedziemy do granicy, tam gdzie kiedyś była mgła. Zrobimy kilka zdjęć i wracamy. - Kai westchnął znów przeciągle i już nabierał powietrza w płuca, gdy Soobin przerwał mu szybko, łapiąc go przy tym za ramię.

- Dobra - powiedział pojednawczo, łagodnym tonem - To siedź sobie tutaj, ale... - wyjął z kieszeni spodni swoją komórkę i podał ją młodszemu chłopakowi. - Monitoruj nasze komórki i sprawdzaj, czy rodzice się odzywają. Na górze podobno nie ma zasięgu - dodał i spojrzał na Kaia, który wyglądał na dość zaskoczonego i nawet zadowolonego z tej propozycji.

- W sumie... - powiedział wolno chłopak, wzruszając ramionami. Wyłowił swoją komórkę z przepastnego plecaka i też podał ją Beomgyu, który wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować, albo dostać zawału serca. Trudno było powiedzieć w sumie, bo raz jego twarz była papierowo biała, a zaraz przybierała ten dziwny, blady odcień czerwieni, który kojarzył się Soobinowi z krzakiem różowej hortensji, która rosła zaraz obok wejścia do jego domu.

- Ale... ale... - zająknął się chłopak. - Co mam im powiedzieć, jak zadzwonią? - spytał. - Mam udawać, że to wy? Czy mam mówić, że to ja? - pytał dalej.

Soobin rzucił w jego stronę kluczyki, których chłopak nawet nie złapał. Upadły z brzękiem na podłogę, dołączając do pustych opakowań po coca-coli i śmieciach, które Soobin miał sprzątnąć z dna samochodu od dobrych kilku dni. Sroga twarz taty od razu stanęła mu przed oczami i zanotował sobie od razu w głowie, żeby zająć się tym jeszcze dziś. - Mam mówić, że jesteśmy u mnie w domu? Jestem swoim ojcem? - pytania Beomgyu nie kończyły się. - Matką? - jego głos załamał się niebezpiecznie

✔Dream Chapter: Magic | TXT [Yeonbin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz