- Nienawidzę biegania - jęknął Soobin, siadając ciężko na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych swojego domu. Kai klapnął obok niego, niemrawo kiwając głową. Wyglądał, jakby najbardziej na świecie chciał się położyć na ciepłych od słońca deskach i zdrzemnąć, ale był jeszcze Beomgyu, który stał nad nimi jak wyrzut sumienia, obgryzający sobie z nerwów skórki przy paznokciach. Soobin podniósł się niechętnie i wyjął klucz schowany pod niewielką doniczką z miętą. Nie chciał, by przyjaciel poobgryzał sobie palce do kości.
- Jest ktoś w domu? - zapytał Kai, nadal nie zmieniając pozycji. Wyglądał jak wielka, wyrzucona na brzeg rozgwiazda.
- Drzwi są zamknięte, więc powinno być pusto. - powiedział szeptem Soobin. - No wiesz... z wyjątkiem znajdy - dodał, zaglądając ostrożnie na korytarz.
Dom tonął w ciszy i wczesnopopołudniowym słońcu. Przez chwilę stali w korytarzu, nasłuchując jakichkolwiek oznak, czyjejś obecności, ale nie wydarzyło się nic.
- Może po prostu wrócił do siebie? - zapytał cicho Beomgyu, stając przed drzwiami pokoju Soobina. Przyłożył do nich ucho, ale to niewiele zmieniło.
- Zapukamy? - Kai niepewnie przestępował z nogi na nogę.
- Daj spokój, przecież to on jest tu gościem - stwierdził Beomgyu, naciskając klamkę.
Soobin trochę spodziewał się, że nieznajomy będzie siedział na łóżku. To było jedyne miejsce w pokoju, na którym dało się siedzieć, bo krzesło przy biurku od jakiegoś tygodnia zawalone było ubraniami i różnymi rzeczami, których jeszcze nie miał okazji posprzątać.
- Poza tym o... - Beomgyu nagle zniknął za drzwiami i wydał z siebie tak wysoki pisk, że Soobin miał wrażenie, że zupełnie ogłuchł.
Wpadł do środka zaraz za przyjacielem i rozejrzał się po niewielkim wnętrzu. W rogu pokoju, tuż obok okna, stał nieznajomy chłopak. Jedną ręką mocno wykręcał ramię Beomgyu, który nawet nie próbował się wyrywać.
- O kurwa.... - Soobin usłyszał obok siebie głos Kaia i podążył za jego spojrzeniem.
Obcy chłopak w drugiej dłoni, niebezpiecznie blisko szyi Beomgyu, trzymał niewielki nożyk, którym Soobin usiłował zrobić zadany, jakiś czas temu, na plastykę witraż. Z witraża nic nie wyszło, bo zabrał się za niego zbyt późno, nożyk gdzieś mu się zapodział, a poza tym nie miał nawet kolorowego papieru, którym mógłby dokończyć pracę.
- Przynajmniej wiemy, że nie jest sparaliżowany - dodał Kai cicho i chociaż to była dobra wiadomość, Soobin jakoś szczególnie się nie ucieszył.
- Mówiłem wam, żeby go w ogóle nie zabierać - jęknął Beomgyu. Wyglądał, jakby zaraz miał się popłakać, co akurat nikogo specjalnie nie dziwiło. - To jakiś psychopata...
- Nie... - zaczął niepewnie Soobin, bo ktoś w końcu musiał coś zrobić, a wizja przyjaciela z poderżniętym gardłem była dla niego dość dobrą motywacją. - Nie chcemy ci zrobić krzywdy. Wypuść Beomgyu, on ma z tym wszystkim najmniej wspólnego, naprawdę. To nie był jego pomysł - powiedział zgodnie z prawdą do znajdy, która nie wyglądała, jakby mu wierzyła. - Ja i Kai znaleźliśmy cię w lesie na Górze Zapomnienia i zabraliśmy cię do mnie do domu, bo byłeś ranny - wyjaśnił najłagodniej, jak potrafił, ale chłopak nie zwolnił uścisku i nadal wpatrywał się w niego nieruchomo.
- To Soobin wymyślił, żeby cię stamtąd zabrać - wtrącił zupełnie niepotrzebnie Kai.
- Nie bardzo pomagasz w tym momencie - upomniał go Soobin, odwracając się na chwilę w jego stronę.
- Wiem, ale mam szesnaście lat i całe życie przed sobą, nawet się jeszcze z nikim nie całowałem - oznajmił Kai. - Ale wspieram cię, kontynuuj, proszę - poklepał chłopaka po plecach i cofnął się kilka kroków.
CZYTASZ
✔Dream Chapter: Magic | TXT [Yeonbin]
Fanfiction[Skończone] Nikt nie wraca z Góry Zapomnienia. Tajemnic Ukrytych Ludzi, którzy na niej mieszkają strzeże gęsta mgła. Nikt nie odważyłby się przekroczyć granicy, którą wyznaczyła. Jednak pewnego dnia mgła znika i od tej chwili nic już nie jest takie...