Yoongi zawsze wydawał się tak do bólu zwyczajny i daleki od fantastycznych historii o Wolnych Ludziach, które opowiadano sobie w długie, zimowe noce w ich małym miasteczku, że Soobinowi wciąż było ciężko uwierzyć, że jest jednym z nich.
Prędzej podejrzewałby o to Kaia. Ludzie często mówili o nim, że nie może być po prostu człowiekiem. Był zbyt przystojny, mówili. Zbyt inteligentny, a jego dziwne manieryzmy wybijały się na tle innych dzieciaków. Soobin wiedział jednak, że była to kwestia jego wychowania i domu, który może i nie posiadał magii Wolnych Ludzi i nie umiał nią władać, ale wierzył w nią kompletnie i skończenie.
Drugim kandydatem do Wolnego, były według Soobina, Beomgyu i z tym zgodziłaby się większość dzieciaków z ich klasy. Chłopak podejrzewał, że to właśnie dlatego zawsze traktowali go trochę inaczej i z pewną rezerwą. Beomgyu był równie przystojny co Kai, tak samo inteligentny i musiał posiadać w sobie jakąś magię, bo nikt śmiertelny i niemagiczny nie mógł uczestniczyć w tylu zajęciach pozalekcyjnych jednocześnie, a w dodatku znajdować czas na odrabianie lekcji i włóczęgę po mieście z Soobinem i Kaiem.
Jednak to Yoongi, jego własny, osobisty ojciec okazał się jednym z Wolnych Ludzi. Nie oni.
Yoongi. Ten sam, do którego Soobin zawsze chodził, gdy trzeba było pomóc ze zrobieniem plakatu na plastykę, albo żeby opatrzeć zbite kolano. Po buziaka tego na dobranoc i tego przed wyjściem do szkoły. Jego ojciec, który robił najlepsze naleśniki na świecie.
Te fakty w umyśle Soobina po prostu się nie łączyły i gdy tylko próbował znaleźć w tym wszystkim sens, zaczynała go aż boleć od tego głowa.
Jednak widział go. Widział go w tych górach, jak używa swojej mocy i znika w zaroślach. To była magia, po prostu musiała być i Soobin powoli przyzwyczajał się do zaakceptowania faktu, że jego tata jest Wolnym, jakkolwiek dziwacznie by to brzmiało. W dodatku nie tylko jest Wolnym, ale jest też ich księciem. Chłopak rozmyślał o tym gorączkowo przez całą trasę, przez którą przegonił go lis Yeonjuna.
Gdy Balor zwolnił wreszcie, dając im chwilę oddechu od morderczego tempa, które do tej pory podtrzymywał, Soobin miał wrażenie, że zaraz wypluje płuca.
- Soob...- powiedział Kai, zatrzymując się obok niego. - Jesteś pewien, że on nie jest wysłannikiem króla?
- To lis Yeonjuna, jestem tego pewien - odparł szybko.
Magia Hoseoka była zła i jego potwory i to co tworzył nie było tak łagodne i pełne gracji jak zwierzak, który z jakiegoś powodu wybrał Beomgyu za swojego ulubieńca. Balor szczeknął coś pod nosem niecierpliwie, a potem trącił Beomgyu łbem w łydkę i pokazał na gęste krzaki bzu, które według wszelkiej logiki i pory roku nie powinny teraz kwitnąć.
- Chyba... jesteśmy na miejscu - powiedział ostrożnie, na co lis zanurkował pod liśćmi i zniknął w zaroślach. Beomgyu niepewnie odchylił gałąź, wyglądając na polanę, którą Soobin poznał od razu.
To była ta sama polana, na której znaleźli wraz z Kaiem, Taehyuna, z tą różnicą jednak, że zamiast dzwonków, o których Soobin śnił jeszcze przez wiele nocy, widzieli głównie ogień. Rośliny płonęły, krzycząc przeraźliwie, a pośród dymu i pożogi stał Yoongi.
Soobin nie poznał go w pierwszym momencie. Ojciec nigdy nie poruszał się tak szybko, nawet jeśli trzeba było spieszyć się na autobus. Tym razem jednak z niespotykaną, jak na niego, zwinnością przeskakiwał z jednego krańca polany na drugi, rzucając przy tym kolejne zaklęcia. To był niesamowity widok. Mesmeryzujący i Soobin złapał się na tym, że gapi się na ojca od dłuższego czasu, nie bardzo wiedząc, co powinien teraz zrobić.
CZYTASZ
✔Dream Chapter: Magic | TXT [Yeonbin]
Fanfiction[Skończone] Nikt nie wraca z Góry Zapomnienia. Tajemnic Ukrytych Ludzi, którzy na niej mieszkają strzeże gęsta mgła. Nikt nie odważyłby się przekroczyć granicy, którą wyznaczyła. Jednak pewnego dnia mgła znika i od tej chwili nic już nie jest takie...