a/n: to mój debiuty zarówo w gatunku jak i fandomie, więc trochę stres
Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Zmierzchało. Stare, rozłożyste drzewa żożoby, które rosły wzdłuż alei prowadzącej do szkoły, zaczęły rzucać długie, pochyłe cienie. Kai bardzo ich nie lubił, zwłaszcza na jesieni, kiedy ich owoce opadały na ziemię i zaczynały śmierdzieć rzygami. Ktoś, kto uznał, że należy je posadzić wzdłuż ulicy, chyba nigdy nie musiał iść chodnikiem brudnym od ich lepkich, śmierdzących owoców.
Lekcje już dawno się skończyły i na terenie szkoły znajdowały się tylko te nieszczęśliwe niedobitki, które z jakiś powodów zdecydowały się na aktywny udział w życiu szkoły, zapisując się na kółka zainteresowań albo do samorządu szkolnego.
Jedynie odległe krzyki z boiska do koszykówki i pojedyncze wrzaski ptaków szykujących się do spędzenia nocy w koronach drzew przecinały ciszę, która zaległa wokół nich.
Kai obserwował od dłuższego czasu, jak kluczą nad ich głowami. Chmara ptaków przelatywała to w lewo, to w prawo. Czasem skręcała tak gwałtownie, że aż kręciło mu się od tego w głowie, chociaż może to jednak była wina oparów chemikaliów, których zapach dochodził do nich przez otwarte okno sali od chemii. Kwas octowy, który kilka dni temu ktoś niechcący wylał na podłogę, nadal było czuć w powietrzu, choć sala wietrzyła się już drugi dzień. Mimo tego, to nadal było najlepsze miejsce, żeby pozałatwiać wszystkie swoje szkolne interesy z dyskrecją i taktem, poza zasięgiem wzroku nauczycieli, których pokój znajdował się z drugiej strony budynku.
- Nie, tego nie pisz, to jest z tamtego tygodnia - głos Beomgyu wyrwał go z zamyślenia. Kai przewrócił się na plecy, by móc obserwować, jak Soobin spisuje pracę domową z matematyki. Chłopak robił to z tak zaciętą miną, jakby przynajmniej zależało od tego jego własne życie. Właściwie może faktycznie zależało, wysyłka kart ocen zbliżała się wielkimi krokami, a wtedy nawet tak tolerancyjni rodzice jak jego, prawdopodobnie się wściekną.
- Masz, to tutaj - Beomgyu wskazał jakiś punkt na jaśniejącej w zapadających ciemnościach kartce. Kai westchnął cicho. Było tak strasznie nudno, że nawet kopanie Soobina nie przynosiło mu żadnej, nawet najmniejszej radości. Zwłaszcza że Soobin zajęty spisywaniem matematyki, był tak pochłonięty tym zadaniem, że nie zwracał uwagi na nic, co działo się wokół niego. Nawet jeśli się go kopało albo śpiewało coś głośno, a nawet jak ciągnęło się go za włosy.
- Długo jeszcze? - spytał w końcu. Jego głos był zachrypnięty od niemówienia. Soobin nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi. Włosy znów opadły mu na czoło, zasłaniając prawie cały zeszyt, ale dalej dzielnie coś w nim notował. Kai naprawdę miał ochotę za nie pociągnąć, aż świerzbiły go ręce. - I po co to piszesz? I tak dostaniesz pałę, jak cię spyta i żadna praca domowa ci nie pomoże - tym razem doczekał się reakcji, chłopak nie odrywając się od notatek, pokazał mu środkowy palec. - Jesteś przewrażliwiony - Kai znów przewrócił się na bok, wracając do obserwowania szkolnego dziedzińca, na którym wciąż nie działo się absolutnie nic ciekawego.
- Łatwo ci mówić, bo jesteś pieprzonym geniuszem - mruknął w końcu Soobin, podnosząc na chwilę głowę. - I nauczę się tych zadań na pamięć, w końcu zawsze daje zadania z lekcji na poprawach. Będzie dobrze - chłopak starał się brzmieć optymistycznie, ale jego mina wcale tego nie potwierdzała. Wyglądał tak nieszczęśliwie i żałośnie, że Kaiowi nawet zrobiło się troszkę głupio. Może faktycznie nie powinien żartować z matematycznych zdolności przyjaciela? To w końcu nie była jego wina, że był taki, jaki był. Prawdopodobnie tak się urodził i nic nie można było z tym zrobić. Może i miał zajebiste dołeczki w policzkach i twarz dzięki której wybaczano mu wszystkie przewinienia, ale na tym jego talenty się kończyły.
CZYTASZ
✔Dream Chapter: Magic | TXT [Yeonbin]
Fanfiction[Skończone] Nikt nie wraca z Góry Zapomnienia. Tajemnic Ukrytych Ludzi, którzy na niej mieszkają strzeże gęsta mgła. Nikt nie odważyłby się przekroczyć granicy, którą wyznaczyła. Jednak pewnego dnia mgła znika i od tej chwili nic już nie jest takie...