26

573 69 61
                                    

a/n: tw na trochę ohydnych, trupowych opisów (nie dużo!)

- Nie mógł zadzwonić? - Jin starał się nie krzyczeć, ale czuł, że jeszcze chwila i nie będzie potrafił się powstrzymać. Ten poranek zaczął się tak dobrze, tak spokojnie. Oczywiście, że coś musiało się spierdolić. Przecież nie wystarczyło, że jego własne dziecko okazało się kryminalistą przetrzymującym w swoim pokoju zakładników.

- Nie wzięliśmy komórek - odparł Yeonjun cicho, spuszczając głowę i Jin od razu poczuł się głupio.

To nie była wina tego dzieciaka, że Yoongi nigdy, ale to nigdy w swoim życiu nie wziął ze sobą komórki, jeśli Jin nie przypomniał mu o tym wcześniej przynajmniej pięćdziesiąt razy. A nawet jeśli ją wziął, to i tak zawsze miał ją na wyciszonym, więc można się z nim było skontaktować tylko wtedy, kiedy to Yoongi tego chciał.

Musi się opanować. Oddychać i nie krzyczeć. Absolutnie nie może krzyczeć na Yeonjuna. Potrzebuje od niego jak najwięcej informacji, więc nie może go zniechęcić i zestresować, bo wtedy w życiu nic z niego nie wydobędzie.

Może Jin nie znał jakiejś duże grupy Wolnych, ale ci, których spotkał w swoim życiu, mieli bardzo irytujący nawyk nie mówienia tego, co akurat było w danej chwili istotne. Jeśli była to cecha typowa dla wszystkich Wolnych, to Yeonjun prędzej da się poćwiartować, niż powie mu coś przydatnego.

- Dlaczego nie mógł wrócić z tobą? - zapytał Jin, starając się brzmieć jak najspokojniej. W międzyczasie złapał klucze do samochodu leżące na stoliku, a potem kurtkę i długi, czerwony szalik przewieszony przez poręcz na schodach. Jeszcze do końca nie wiedział, co zamierza zrobić, ale miał nadzieję, że w samochodzie wpadnie na jakiś genialny pomysł.

- To... - Yeonjun zająknął się, jakby spodziewając się, że Jin zaraz wybuchnie i coś mu zrobi.

Soobin zaraz był przy nim. Położył mu rękę na ramieniu i przysunął do siebie.

Jin przypomniał sobie od razu o tym, że powinien chyba przeprosić syna za to, że założył, że on i Yeonjun są parą. Chociaż, gdy Soobin wyszeptał chłopakowi coś na ucho, nie był już tego taki pewien. Blondyn poczerwieniał na twarzy i przysunął się bliżej Soobina, kładąc rękę na jego udzie.

- Już wcześniej wydawało mi się, że coś czuję, Yoongi chyba też i... - odezwał się Yeonjun po jakimś czasie i spojrzał na Soobina, który wciąż trzymał go blisko siebie. - Byliśmy przy sklepie i rozmawialiśmy i... nagle ktoś zaczął krzyczeć od strony fontanny, tej wiesz fontanny z pieniędzmi - zwrócił się do Soobina, który pokiwał głową. - To nie jest daleko, jakieś dwadzieścia metrów.

- No i co z tego? Codziennie na mieście są jakieś rozróby - przerwał od razu Jin, taktycznie omijając informację o fontannie.

Poza tym to nie była prawda. Ich miasto było nudne jak flaki z olejem i nawet w piątki, po imprezach nie zdarzały się żadne bijatyki. Jedyną osobą, która dostała mandat za zakłócanie porządku, był on sam i to lata temu.

- Dullahan - głos Yeonjuna był tak cichy, że w pierwszym momencie Jin miał ochotę powiedzieć mu, żeby powtórzył, ale dobrze wiedział, że wcale się nie przesłyszał. Po prostu nie chciał tego usłyszeć.

- Hoseok wypuścił ciemnych? - powiedział równie cicho i złapał się barierki.

- Co wypuścił? - spytał Beomgyu, odstawiając ostrożnie koszyk na podłogę. - Co... co to jest?

- Dullahan są... to taka jakby straż przyboczna króla Hoseoka - odparł Taehyun.

Jin widział, że chłopak waha się, jakby nie chciał dzielić się wiedzą o ich świecie, by nie zdradzić zbyt wiele. Prawdopodobnie dzieląc się tymi informacjami, łamał jakieś miliony zakazów Wolnych. Jednak mimo wszystko kontynuował, widząc, że ani Soobin, ani Kai, czy Beomgyu nie rozumieją, co się właściwie dzieje. - Oni nie są... no nie są ludźmi. Potrafią zabijać samym spojrzeniem albo dotykiem i... nie da się ich za bardzo unicestwić - wyjaśnił, chociaż to wytłumaczenie nie spotkało się z uznaniem chłopaków.

✔Dream Chapter: Magic | TXT [Yeonbin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz