-Wstawaj, ale już!- usłyszałam głos nad moim łóżkiem.-Dalej leniu już i tak zaspałaś.- powiedziała moja najlepsza przyjaciółka Clara Roberts.
-Mam cię siłą wyciągnąć czy co?
Otworzyłam zaspane jeszcze oczy. Nade mną stała wysoka brunetka o długich, prostych włosach.- Pięć minut mi daj, rozumiesz?- odparłam jeszcze nieprzytomna.
-Żadne pięć minut. - w głosie Clary dało się wyczuć nutę irytacji.
Cóż nie pozostawało mi nic innego jak wstać posłusznie. Nie chce jej rozgniewać, bo nie wiadomo do czego byłaby zdolna będąc zła.
- Nareszcie- powiedziała dziewczyna i odetchnęła. -Idź się ubrać i lepiej się pośpiesz bo za 5 minut zaczyna nam się transmutacja. Nie chcesz sobie chyba nagrabić u McGonagall prawda?- spytała.
-Jasne, że nie chce, mam dość jej szlabanów- podsumowałam i pobiegłam do łazienki.
Ubrałam i uczesałam się w mgnieniu oka. Miałam na sobie dość krótką spódnicę i koszulę.
Moje krótkie, delikatnie falowane, blond włosy idealnie pasowały do stroju. Musze przyznać, że podobałam się sobie i nigdy nie uważałam się za brzydką bądź nieatrakcyjną. Trzeba przyznać ze po wakacjach moje ciało nabrało ładniejszych proporcji- biodra się zaokrągliły, a talia zwęziła.
- IDZIESZ DO JASNEJ CHOLERY!? ILE KARZESZ MI JESZCZE CZEKAĆ!?- wrzasnęła Clara, a ja wybiegłam z toalety, chwyciłam torbę i wybiegłam na korytarz uciekając przyjaciółce.
W końcu jednak dziewczyna mnie dogoniła i razem wpadłyśmy do sali lekcyjnej.
-Oh, widzę, że panienkom się nie spieszyło dzisiaj? Może następnym razem wyślę specjalną sowę z zaproszeniem na lekcję?- skomentowała profesor McGonagall.
-Przepraszam Pani Profesor. Więcej się to nie powtórzy- powiedziała Clara i usiadłyśmy na swoje miejsce. Przyjaciółka spojrzała się na mnie morderczym wzrokiem bo ZNOWU przeze mnie się spóźniłyśmy.
Lekcja była nudna jak zwykle. Transmutacja nie idzie mi zbyt dobrze, więc nawet nie próbowałam zrozumieć co tłumaczy Pani Profesor.
🦑🦑🦑
Po skończonych zajęciach udałam się z Clarą do Wielkiej Sali na kolację. Żarcie to jedyna rzecz w ciągu dnia, która mnie uszczęśliwia.
Weszłam do Wielkiej Sali i skierowałam się ku stołowi Slytherinu. Usiadłam i nałożyłam sobie na talerz trochę smakołyków.
-Huh mamy kolejne wypracowanie z eliksirów... ja psychicznie i fizycznie nie wyrabiam!- powiedziała Clara żując kawałek kurczaka.
-Snape nas lubi może trochę odpuści hę?- mówiłam z pełnymi ustami.
Wtedy spojrzałam na stół Gryffindoru. Siedział tam chłopak. Weasley. Ten głupi rudzielec.. nienawidzę go do granic możliwości, doprowadza mnie do szału.
Gryfon patrzył się na mnie i robił ten swój głupkowaty uśmieszek. Wyglądał wtedy jak srająca krowa.
-Gapi się na mnie znowu...frajer- mruknęłam do Clary.
-Kto?- spytała.
-Fred Weasley, a kto inny?- byłam już zmęczona tym jak patrzy się na mnie przy każdej możliwej okazji.
-Ah no tak... dobra, daj spokój, olej go- Clara też była wykończona odpędzaniem Weasleya ode mnie.
Od czwartej klasy Fred czuł coś do mnie. Wiedziałam to ale nie zamierzałam tego odwzajemnić. PRZYRZEKŁAM, że się nie zakocham, a zwłaszcza w tym rudym pacanie.
Nie lubiłam go i nie chciałam tego zmieniać.-On jest głupi czy co?- zapytałam.
-Najwidoczniej- odparła Clara. -Dobra chodź do dormitorium, tam się nie będzie na ciebie patrzył.
Uznałam to za dobrą myśl i udałam się do pokoju Slytherinu.
,,Właściwie czemu ja tego rudego nie lubię? Może dlatego, że już na pierwszym roku zaczął mi dokuczać. Żarty robi mi aż do teraz. Jednak rok temu dowiedziałam się, że mnie lubi i to dosyć mocno. Nie robię sobie z tego nic.
,,o związku może tylko śnić.'' - pomyślałam i zasnęłam.CZESĆ PEREŁKI 😻
TO JAKŻE FANTASTYCZNE DZIEŁO JEST PISANE DLA ✨FANU I ZABAWY✨ NIE OCZEKUJE ZBYT WIELKIEGO ODBIORU ACZKOLWIEK MIŁOBY BYŁO C'NIE?(wszelkie podobieństwo tego ff do innych jest przypadkowe)
CZYTASZ
Skubany || Fred Weasley ||
FanfictionAnna Davies jest ślizgonką na 5 roku nauki w Hogwarcie. Jest jedną z osób bardziej lubianych i ciężko jej znaleźć w kimś wroga....napewno? No tak....jest przecież ten skubany rudzielec Weasley. Wpędził ją nie tylko w kłopoty i duże zmieszanie uczuc...