Dzisiaj był dzień powrotu do domów na święta. Od rana w pokoju wspólnym panowało kompletne zamieszanie, ponieważ każdy spieszył się na pociąg.
Byłam już gotowa do drogi. Stałam z Clarą przed szkołą. Było okropnie zimno i cała się trzęsłam. Zaczęłam pocierać ręce by się ogrzać.
Wszyscy poszli już na pociąg. Wszędzie było pełno dzieciaków biegnących ze swoimi bagażami. Szłam po śniegu z przyjaciółką patrząc na Hogwart. Był taki piękny zimą...
Pociąg już na nas czekał. Weszłam do środka i poszłam szukać wolnego przedziału. W końcu udało mi się go znaleźć gdzieś na tyłach. Zajęłam miejsce i położyłam walizkę na specjalnej półce. Clara weszła tuż za mną i zamknęła drzwi. Usiadła naprzeciwko mnie i patrzyła przez okno.
-Nie cieszysz się, że wracasz?- zapytałam widząc przygnębioną minę przyjaciółki.
-Niezbyt...Mama i tata się znów pokłócili- powiedziała ciężko wzdychając. Jej rodzice mieli sprzeczki cały czas. Kilka razy wspominali o rozwodzie, ale ostatecznie go nie wzięli, bo mają dwójkę dzieci. Współczuję bardzo Clarze, pewnie trudno jej wytrzymać w ciągłym stresie i złości.
Żeby rozluźnić nieco sytuację spytałam:
-A co u Richard'a?
-Bardzo dobrze, cieszy się, że za rok pójdzie do Hogwartu- odparła Clara. Richard to jej młodszy brat. Ma 11 lat i niedługo zacznie naukę w szkole Magii. Jest kolejnym członkiem rodziny, który jest czarodziejem.
-Dawno się z nim nie widziałam- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Lubiłam się z Richardem, był naprawdę zdolnym chłopcem, chociaż potrafił nieźle narozrabiać. Ostatni raz spotkałam się z nim dwa lata temu podczas wakacji w domu Clary. Chętnie bym go zobaczyła i z nim pogadała.
-Racja...Może w te wakacje wpadniesz do mnie?
-Do wakacji jeszcze dużo czasu...ustalę to z mamą i zobaczymy.
Zaczął znowu padać śnieg. Za oknami bieliło się już coraz bardziej. Byłam nieco zmęczona, więc postanowiłam się zdrzemnąć. Spałam tak przez godzinę. Obudziłam się i przeciągnęłam. Do domu mieliśmy jeszcze kawał drogi.
Do naszego przedziału podjechała pani z wózkiem pełnym słodyczy czarodziejów.
-Coś wam podać kochane?- zapytała bardzo ciepłym i przyjemnym głosem.
Wyciągnęłam z kieszeni kurtki małą sakiewkę z pieniędzmi. Wstałam i podeszłam do wózka słodkości by coś sobie wybrać.
W tamtym momencie zobaczyłam, że ktoś też podszedł. Był to gryfon... hmmm ciekawe kim może być...? Weasley'em oczywiście.
Spojrzałam się w jego stronę i dosłownie znieruchomiałam. Poczułam jak wielka gula rośnie mi w gardle. Fred też popatrzył się w moim kierunku. Nasze spojrzenia się spotkały. Czułam narastającą panikę i stres. Chłopak odwrócił wzrok i powiedział do pani:
-Poproszę paczkę fasolek wszystkich smaków i cukrowe pióro.
Jego głos był tak bardzo uspokajający. Mogłabym słuchać go godzinami. Chłopak po raz kolejny nerwowo popatrzył na mnie chwytając swoje słodycze i wręczając pani pieniądze. Przeszyło mnie jego lodowate spojrzenie. Patrzyłam się jak odchodzi do swojego przedziału gdzie czekał na niego George.
-Dla ciebie co Słonko?- zwróciła się do mnie pani sprzedawczyni.
-Dla mnie... już nic- powiedziałam, ponieważ nie miałam ochoty nic już kupować.
Wróciłam do przedziału i siadłam ciężko na siedzenie. Clara czytała książkę. Chciałam dojechać już do domu i chociaż na kilka dni zapomnieć o tym wszystkim. Cholera.
Po następnych kilku godzinach podróży wreszcie udało nam się dojechać na miejsce. Zabrałam swój bagaż i wyszłam z Clarą na peron. Przed pociągiem stali rodzice dzieci czy ich opiekunowie.
-To do zobaczenia po świętach- powiedziała Clara i mocno mnie uścisnęła.
-Do zobaczenia i Wesołych Świąt- odparłam i zaśmiałam się.
Odeszłam od przyjaciółki. Wzrokiem szukałam mojej mamy. W końcu znalazłam ją stojącą za ścianą. Wyglądała bardzo ładnie-miała na sobie śliczny długi szalik i beżowy płaszcz.
-Mamo!- krzyknęłam i podbiegłam w jej stronę.
Mama widząc mnie podeszła i przytuliła mnie.
-Cześć kochanie- powiedziała swoim ciepłym głosem. -Jak ci minął ten semestr?
-Nienajgorzej...- mruknęłam sztucznie się uśmiechając. Dobrze wiem, że ten czas to była dla mnie męczarnia i piekło.
Byłam już w domu. Weszłam do środka i od razu poczułam gorąc ognia palącego się w kominku. Było tu tak przytulnie.
Zdjęłam kurtkę i buty i wbiegłam do salonu, a następnie od razu do mojego pokoju. Był to niewielki, ale bardzo ładny pokój. Ściany były drewniane, a na podłodze leżał mięciutki dywan. Wszędzie wisiały zdjęcia i plakaty. Przez wielkie okno wpadało do pomieszczenia dużo światła. W rogu był fotel, w którym siedziałam wieczorami patrząc się za okno. Na środku stało łóżko i było ono moim ulubionym fragmentem wystroju. Mogłam w nim spać cały dzień, bo było tak wygodne i przyjemne. Leżały na nim poduszki, które bardzo lubiłam i koc. Wśród poduszek znalazłam swojego starego pluszaka. Był w kształcie misia, którego tata przywiózł mi kiedyś z podróży. Mimo tego jak bardzo ojca nienawidziłam za to, że zostawił mnie i mamę to maskotka bardzo mi się podobała i była cudowną pamiątką.
W drzwiach stanęła mama.
-Chcesz odpocząć po podróży?- zapytała.
-Napewno odpoczynek dobrze mi zrobi- powiedziałam, bo byłam dość zmęczona.
-W porządku to ci już nie przeszkadzam- odpowiedziała mama i pogłaskała mnie po włosach. Zamknęła drzwi i wyszła.
Rzuciłam się na łóżko. Miałam ochotę zasnąć i nie budzić się przez najbliższą dobę. Ale pewne myśli nie dawały mi spokoju. Były to myśli o Fredzie. O tym jak potwornie go nie cierpię, a jednocześnie jak bardzo mnie do niego ciągnie. Życie jest skomplikowane i tyle...
CZEŚĆ PEREŁKI 🐸
POWIEDZCIE MI JAK WY SIĘ WYBIJACIE NA TIK TOKU? BO PRÓBUJE I MARNE EFEKTY WIDZĘ. EHHHH....MAM NADZIEJE, ŻE ROZDZIAŁ WYSZEDŁ DOBRZE A TERAZ:
POZDRAWIAM CIEPLUTKO 🤍🤍🤍
CZYTASZ
Skubany || Fred Weasley ||
Fiksi PenggemarAnna Davies jest ślizgonką na 5 roku nauki w Hogwarcie. Jest jedną z osób bardziej lubianych i ciężko jej znaleźć w kimś wroga....napewno? No tak....jest przecież ten skubany rudzielec Weasley. Wpędził ją nie tylko w kłopoty i duże zmieszanie uczuc...