ciąg dalszy poprzedniego rozdziału...
Wracaliśmy już z boiska. Powoli zaczynało się robić ciemno i zimno. Słońce zrobiło się pomarańczowe i oświetliło całe niebo na żółto.
- Nie boli cię nic? - zapytał Fred. - Byłem pewny, że walniesz o ziemię.
- Jest w porządku. Dziękuje, że mnie złapałeś - odparłam i uśmiechnęłam się do niego. Chłopak zaśmiał się i spojrzał na swoje buty.
Mieliśmy iść już na kolację do Wielkiej Sali. Zauważyłam uczniów wracających z błoni do szkoły.
Weasley jednak zamiast skierować się do wejścia postanowił skręcić do jeziora.
- Nie idziemy na kolację? - zapytałam.
- Kolacja może poczekać.
Gryfon złapał mnie za nadgarstki i zaprowadził bad brzeg jeziora. Było przy nim chłodniej, dlatego owinęłam się mocniej kurtką.
Usiedliśmy na dużych kamieniach. W tafli wody odbijało się słońce i chmury. Niebo nabrało pięknego, różowego koloru.
- Tak sobie pomyślałem... - zaczął Freddie, ale przerwał patrząc się na lecące na niebie ptaki.
- Co myślałeś?
- No... może kiedyś przyjdziemy jeszcze raz na boisko? Programy w Quidditch'a?
- Możemy - mruknęłam i popatrzyłam na uśmiechniętego chłopaka.
- Nie chciałabyś wstąpić do drużyny? Dobrze latasz na miotle, myślę, że byłabyś świetnym graczem.
- Ja? Do drużyny? Chyba cię pogrzało.
- Mówię poważnie!
- Raczej by mnie nie przyjęli.
- Dlaczego?
- Średnio się lubię z kapitanem drużyny Slytherinu. - powiedziałam z lekkim rozczarowaniem w głosie. Fred odchylił się do tyłu i położył na kamieniu. W jego oczach odbijały się promyki słońca, a na policzkach było widać rude piegi.
Słońce zaczęło chować się za horyzont. Powoli robiło się ciemno. Fred usiadł obok mnie i powiedział delikatnie ochrypłym głosem:
- Patrz jak pięknie - wskazał palcem przed siebie. Calutkie niebo zrobiło się różowo-czerwone.
- Bardzo pięknie.
- Wiedziałem, że ci się tutaj spodoba - mruknął i poprawił swoją rudą czuprynę. Gdy ostatnie promienie słońca oświetlały jego twarz, czułam, że to właśnie ten chłopak. Chłopak, którego nie poznałam nigdy wcześniej. W nim było coś...coś...zupełnie innego. Coś co tak bardzo mnie do niego przyciągało. Popatrzył się na mnie swoimi uroczymi, brązowymi oczami.
- Słuchaj... możemy porozmawiać? Szczerze? - zapytał mnie nagle rudzielec. W jego spojrzeniu wyczułam zdenerwowanie, przez co sama się zestresowałam.
- Jasne, że możemy... - odpowiedziałam niepewnie, bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Gryfon wstał i otrzepał kurtkę. Również wstałam, żeby być na równi z nim. Podrapał się za głowę i nerwowo spojrzał w moje przestraszone oczy.
- Ann...Długo się znamy... - zaczął. Po raz pierwszy widziałam jak zawsze pewny siebie chłopak się stresuje.
- Racja...
- Może i z początku jakoś dobrze nie było, ale wydaje mi się, że teraz chyba mi wybaczyłaś moje stare wygłupy, nie?
- Powiedzmy, że ci wybaczyłam głuptasie. - Fred zaśmiał się i zerknął na swoje buty. Zrobił przerwę w mówieniu, a następnie znów zaczął:
- Ja...totalnie nie wiem jak to powiedzieć - znów zaśmiał się nerwowo.
- Wal śmiało - odpowiedziałam, ale sama nie byłam pewna czy chcę aby chłopak kontynuował.
Weasley cicho mruknął, a następnie spojrzał mi się głęboko w moje oczy. Podszedł ostrożnie krok bliżej nadal utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Stanął bardzo blisko mnie, nasze twarze praktycznie się stykały. Chłopak bardzo delikatnie i niepewnie chwycił moją talię rękoma. Poczułam okropne motylki w brzuchu. Z emocji nie mogłam się nawet poruszyć. Rudzielec zbliżył swoje usta do moich, przymknął oczy i..... pocałował mnie.
Nastąpiła chwila, której nigdy nie zapomnę. Weasley trzymał mnie w pasie lekko całując. Niepewnie oddałam pocałunek i objęłam go dłońmi. Chłopak poczuł się pewniej i przeniósł swoją prawą rękę na mój policzek. Jego ciężar przycisnął mnie do drzewa stojącego za nami.
Kompletnie nie wiem ile ta chwila trwała. Może minutę, a może więcej. Po czasie gryfon oderwał się ode mnie, ale nadal trzymał dłoń na moim biodrze. Popatrzył się na mnie i widziałam tak ogromną radość w jego czekoladowych oczkach. Uśmiechnęłam się szczerze. Na jego policzkach dało się zauważyć mocne rumieńce. Minęło parę sekund po czym Fred zwrócił się do mnie:
- Ann... czy... możesz mnie uczynić najszczęśliwszym czarodziejem w Hogwarcie i... zostać moją dziewczyną?
Serce podeszło mi do gardła, a nogi ugięły. Oszołomiona tym co właśnie usłyszałam stałam pod drzewem. Nade mną był Weasley i gapił się na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Nabrałam powietrza w płuca.
- Ja... - zaczęłam, czując w brzuchu skurcz.
Chłopak popatrzył się na mnie z nadzieją, a ja nie mogąc znieść jego wzroku na sobie powiedziałam:
- Tak, Freddie.
Nie potrafię opisać radości jaką widziałam na twarzy Freda. Chłopak objął mnie mocno i podniósł na ręce. Oplotłam swoje nogi w jego pasie i położyłam głowę na jego barku.
- Długo na to czekałeś co? - zapytałam po chwili parskając śmiechem.
- Nawet nie wiesz jak długo - odparł i wtulił twarz w moją szyję.
CZEŚĆ PEREŁKI ❤️
MAMY TO!!!! PO 23 ROZDZIAŁACH MAMY TO!!! CHYBA KAŻDY NA TO CZEKAŁ W TYM JA! 😻😻😻TAK BARDZO DZIĘKUJE ZA TO WSZYSTKO CO OD WAS OTRZYMUJE TO JEST NAPRAWDĘ NIESAMOWITE. KOCHAM WAS I DO ZOBACZENIA W KOLEJNEJ CZĘŚCI! 👋
CZYTASZ
Skubany || Fred Weasley ||
FanfictionAnna Davies jest ślizgonką na 5 roku nauki w Hogwarcie. Jest jedną z osób bardziej lubianych i ciężko jej znaleźć w kimś wroga....napewno? No tak....jest przecież ten skubany rudzielec Weasley. Wpędził ją nie tylko w kłopoty i duże zmieszanie uczuc...