Był poniedziałek, a ja leżałam jeszcze w łóżku. Na dworze było dosyć zimno, ponieważ na oknie widać było sople lodu. Wstałam i przeciągnęłam się, ale coś mi nie pasowało...Clary nie było w pokoju. Spojrzałam na budzik.
- CHOLERA ZASPAŁAM - nie umiem opisać prędkości w jakiej zdążyłam się ubrać, uczesać i zapakować na zajęcia.
Wybiegłam z dormitorium i popędziłam pustymi korytarzami Hogwartu.
,,Błagam żebym jeszcze zdążyła..." mówiłam w duchu, ponieważ wiedziałam, że pierwszą lekcją jest transmutacja, a jak już pewnie zauważyliście ja i McGonagall nie przepadamy za sobą.
Byłam już prawie przy klasie jednak przez moją nieuwagę wpadłam na kogoś. Poczułam jak ten ktoś łapie mnie za rękę i tym sposobem ratuje przed upadkiem na posadzkę.
- J-ja przepraszam...- wymamrotałam pod nosem i dopiero wtedy zorientowałam się kto nade mną stał.
- Witaj Davies, piękny dzień dzisiaj, prawda? - spytał niewzruszony rudzielec...Weasley.
- Merlinie, a ty czego tutaj? - odpowiedziałam, wpatrując się z nienawiścią w chłopaka.
- Tylko przechodziłem. Nawet pospacerować sobie nie można?
-Ta, jasne. Przepuść mnie, bo jestem już spóźniona na zajęcia i wydaje mi się, że ty również. - powiedziałam gapiąc się wściekle na Freda.
- Wolisz iść na transmutacje niż sobie ze mną porozmawiać? - Weasley udał smutek i spuścił głowę.
- Suń się albo cię Avadką potraktuje - z takimi krótko trzeba.
Odsunęłam bliźniaka i zaczęłam biec do sali. Zostało mi jeszcze kilkanaście metrów. Zorientowałam się, że Weasley biegnie za mną mrucząc coś do siebie.
Wpadliśmy do sali równocześnie po długiej przepychance przy drzwiach. Mina McGonagall po tym jak zobaczyła mnie i Weasleya wlatujących do klasy prawie się bijąc- bezcenna.
- Widzę, że wasza dwójka potrzebuje dodatkowych zaproszeń na moją lekcję. Proszę-czekam na wyjaśnienia, dlaczego się spóźniliście. - widać było, że Pani Profesor nie ma humoru do żartów.
- P-pani Profesor j-ja naprawdę...-zaczęłam ale rudy kolega nie dał mi skończyć.
- To moja wina.- przerwał mi. -Przestawiłem Ann budzik i przeze mnie się spóźniła - kontynuował Weasley.
-Panie Weasley, Pan się nigdy nie oduczy robienia dowcipów, prawda? Czas dorosnąć.- powiedziała surowo McGonagall.
- Przepraszam Proszę Pani. To był tylko niewinny kawał nie wiedziałem, że tak to się zakończy - chłopak udał skruchę.
- W takim bądź razie Panie Weasley i Panno Davies chcę was widzieć dzisiaj o 16.00 w tej sali. Otrzymujecie szlaban, a teraz - przejdźmy do lekcji.- zakończyła Pani Profesor.
Zajęłam swoje miejsce obok zszokowanej Clary. Nie wierzyłam, że ten rudy idiota chciał mnie bronić i wziął na siebie moją winę. To było naprawdę miło z jego strony, ale moja odraza do niego jest nadal taka sama.
***
- Co to było? - zapytała po lekcji Clara.
- Sama chciałabym wiedzieć...- byłam w dokładnie takim samym szoku co przyjaciółka.
- Czy on...wziął twoją winę na siebie? Weasley? - dopytywała ślizgonka.
- Tak i nie mam pojęcia po co to zrobił. Sama bym sobie poradziła- nie chciałam okazywać, że tak naprawdę ten kretyn mi pomógł.
- Też nie wiem. Ale pamiętaj, że masz z nim szlaban o 16.00 - powiedziała.
CZYTASZ
Skubany || Fred Weasley ||
FanfictionAnna Davies jest ślizgonką na 5 roku nauki w Hogwarcie. Jest jedną z osób bardziej lubianych i ciężko jej znaleźć w kimś wroga....napewno? No tak....jest przecież ten skubany rudzielec Weasley. Wpędził ją nie tylko w kłopoty i duże zmieszanie uczuc...