Rozdział 6

470 49 1
                                    

Wsiadamy do samochodu i zaczynam paplać bez ładu i składu. To jeden z moich sposobów wyżycia się. Po pewnym czasie mi przechodzi i odpalam silnik.

- Już skończyłaś?- pyta Mara

-Tak. Możesz mi teraz powiedzieć, kto to do cholery był?

- To był Brandon. Najseksowniejszy chłopak w szkole.

- Pewnie ma dziewczynę.

- Najlepsze jest to, że nie ma- mówi z szerokim uśmiechem Mara.

- Naprawdę? Opowiedz mi o nim- proszę

- Okay. Co mogę powiedzieć... Jest starszy od nas o rok, czyli ma 17 lat. Flirtuje z prawie każdą dziewczyną w szkole...

- Ja chyba do nich nie należę- przerywam

Mara odpowiada przepraszającym uśmiechem.

-... I czesto spędza z nią noc. Ale tylko jedną. No może tylko Zdzirowatej Ashley trafiło się więcej.

- Co za... hipokryta!- krzyczę.- Osądza mnie po jednej plotce, ale to przecież on się przespał z połową szkoły!

- Sel, spokojnie. Jeszcze spowodujesz wypadek.

- Okay. Już jest okay.- mówię i rozluźniam ramiona.

  Przez resztę drogi gadamy o szkole. Ale ja myślami jestem gdzie indziej.

  Podrzucam Marę pod jej dom i jade w stronę swojego.

  Szybko wysiadam z samochodu i wchodzę do domu. Ściągam buty i kurtkę. Przechodząc przez salon widzę mamę krzątającą się w kuchni. Pewnie gotuje obiad. A ja pewnie jak zwykle zjem u siebie w pokoju. Na samą myśl o tym czuję ukłucie bólu. Mara ma rację, tak nie można żyć. Pora to zmienić.

  Zanim stracę odwagę, zamiast w stronę pokoju idę do kuchni i mówię:

-Cześć mamo.

  Widzę jej zszokowaną minę. Przez chwilę chyba nie może wydusić z siebie żadnych słów. Dopiero po chwili się uśmiecha.

- Ja... nie spodziewałam się... tego- mówi

- Mamo... przepraszam- mówię cicho, czując jak zbiera mi się na łzy.

  Mama chyba doskonale to wyczuwa, bo natychmiast jest przy mnie i mnie przytula.

- Skarbie, nie płacz. Przecież nic się nie stało- mówi uspokajająco, ale to nic nie pomaga i już po chwili zalewam się łzami w jej ramionach.

- Jest mi tak przykro, że... się do ciebie nie... odzywałam- szlocham

  Po paru minutach uspokajam się i wyplątuję z uścisku.

- Nie mam ci tego za złe. To był twój rodzaj żałoby.

- Ale powinnam była z wami rozmawiać. A przynajmniej z tobą. Ona by tego chciała.- mówię cicho.

  Następuje niezręczna cisza.

- Wątpię, żeby to wyrzuty sumienia cię skłoniły do rozmowy.- mówi mama z  wahaniem.

- Masz rację. To Mara. Pamiętasz ją?- z Marą przyjaźnimy się od sześciu lat.

- Tak, pamiętam. Trudno ją zapomnieć- odpowiada z uśmiechem.

  Znowu krępujące milczenie.

- Ja... nie chcę ci przezkadzać. A poza tym mam trochę lekcji do zrobienia.- mówię i wychodzę z kuchni do swojego pokoju.

  Rzucam plecak koło biurka i kładę się na łóżko. Pierwsze co robię to dzwonię do Mary i opowiadam jej o tym co zrobiłam. Czyli odezwałam się do mamy.

- HA! Wiedziałam, że to zrobisz!- krzyczy do słuchawki i się śmieje. - Co zrobisz teraz? Przestaniesz nosić te okropne czarne ciuchy?

- One nie są okropne!- zaprzeczam z oburzeniem.

- Ta, jasne. Ja i tak wiem lepiej- mówi.

Wzycham. W tej kwestii jej nie przekonam.

- Tak właściwie to taki był mój zamiar. I chciałam prosić cię o pomoc.

- Naprawdę?- pyta Mara ze zdziwieniem. Rzadko proszę o pomoc.

- Tak, naprawdę. Przyjedziesz do mnie?- teraz zaskakuję ją po raz drugi.

- Poczekaj chwilkę. Muszę to przyswoić. Najpierw prosisz mnie o pomoc w sprawie ubioru, a teraz zapraszasz do swojego domu? W ciągu naszej sześcioletniej przyjaźni byłam u ciebie tylko 4 razy. - milknie ale, tylko po to, aby po chwili krzyknąć do słuchawki:

- I jeszcze się pytasz?! Wchodzę w to!

2 Słowa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz