Rozdział 7

501 63 13
                                    

Parę minut później widzę przez okno przyjaciółkę wysiadającą z samochodu i szybko biegnącą do drzwi.

Biegiem schodzę po schodach, żebym mogła jej otworzyć. Ale nagle coś sobie przypominam. Skoro zaczęłam rozmawiać z mamą, to chyba powinnam jej powiedzieć o wizycie Mary prawda? Szybko idę do kuchni. Mama ciągle gotuje.

- Mamo, Mara zaraz tu będzie.

- A, okay. A coś się stało, że mi o tym mówisz?

Speszam się trochę.

- Bo... Tak pomyślałam, że powinnam ci o tym powiedzieć.

- Ale nie musisz mi mówić o takich rzeczach. Przecież Mara przychodzi do ciebie, nie do mnie.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu dziękuję, że mam taką mamę, a nie inną.

Dzwoni dzwonek do drzwi i idę otworzyć.

-Dzięki, mamo.- mówię na odchodne.

Otwieram drzwi i wpuszczam Marę do środka. Chwila, po co jej ta torba? Chce u mnie przenocować?

- Chcesz zostać na noc?- pytam ze zdziwieniem

- Nie... pomyślałam, że nie masz za dużo zwykłych ciuchów, więc przywiozłam trochę swoich.- odpowiada rumieniąc się. - Mamy podobną budowę ciała, więc powinny pasować.

Trochę mnie zaskoczyła, ale pozytywnie. Czekam aż ściągnie buty i kurtkę i idziemy do mojego pokoju.

- Dzień dobry, pani Blackwood!- krzyczy Mara do mamy

- Cześć, Mara. Łał, ale się zmieniłaś. Ale pozytywnie, oczywiście- mówi mama w odpowiedzi i uśmiecha się sympatycznie.

- Dziękuję.

Widzę, że Mara chce coś jeszcze powiedzieć, więc ciągnę ją za łokieć. Jestem pewna, że ta dwójka mogłaby tu stać cały dzień i wymieniać się plotkami albo coś.

Zabieram od przyjaciółki torbę i prowadzę ją do pokoju. Kiedy przechodzimy przez próg słyszę jak mówi:

- Minęły jakieś 4 lata, a tu nic sie nie zmieniło.

Nic nie mówię, bo co można na to odpowiedzieć? " Tak, masz rację"?

- Hmm... To może zacznijmy, bo coś mam takie przeczucie, że trochę czasu nam to zajmie.- mówię i siadam na łóżko.

Klepię reką obok siebie, żeby Mara też usiadła, ale ona kręci przecząco głową i zaczyna grzebać w mojej szafie, tworząc dwie kupki: czarne i normalne. Oczywiście czarnych jest o wiele więcej.

Kiedy przszukała już całą szafę, wstaję i mówi:

- Czarne możemy wyrzucić.

- Że co?!- krzyczę i gwałtownie wstaję z łóżka.- Chyba sobie żartujesz! Wiesz, ile kasy na nie wydałam?!

- To zorganizuj wyprzedaż. Pomogę ci. Ale trzeba się ich pozbyć, żeby cię nie kusiło do powrotu do gotyku.

Wzdycham głośno i padam na łóżko. W starciach z Marą zawsze jestem bez szans.

- No dobra. To co teraz?

- Teraz sprawdę, co tutaj mamy...- mówi i zaczyna mruczeć pod nosem. Jak zawsze w kwestii ubrań.

A ja muszę czekać. Może w tym czasie poczytam książkę? Wstaję i podchodzę do mojego regału z książkami. Nie jest on zbyt wielki ale, na mój gust wystarczający. Hmm... Może "Gwiazd Naszych Wina" albo "Zostań, jeśli kochasz". Nie potrafię się zdecydować, więc biorę moją ukochaną książkę, czyli "Romeo i Julia". Kładę się na łóżku i pogrążam w lekturze.

* * *

Z powodu braku czytelników, nie pojawią się następne rozdziały. Chyba, że pod tym będą 3 komentarze i 3 gwiazdki

2 Słowa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz