Rozdział 29

341 43 1
                                    

Następnego dnia, tak jak Mara mówiła szkoła huczała od plotek. Wszyscy tylko rozmawiali o Brandonie, a no i oczywiście o moim pobycie w szpitalu. Szkoda, że Mara zapomniała mi powiwdzieć, iż większość osób w szkole już wiedziała co się stało... Tak a propos, mój ojczym wyniósł się z naszego domu dzień po tamtej sytuacji (tak powiedziała mama).
Dowiedziałam się też, że mama od roku myślała nad rozwodem, ale powstrzymywała ją kwestia pieniędzy. No cóż... Teraz mamy problem.
Chyba będę musiała się zastanowić nad pracą... Ale to później. Teraz skupmy się na tym cudownym dniu...
* * *
Na przerwie lunchowej z głębokim westchnieniem siadam przy stoliku, obok Mary i Gabe'a, którzy przyszli już wcześniej.
-Jak się miewa moja Księżniczka?- pyta mój przyjaciel i flirciarsko podnosi jedną braw, jednocześnie taksując mnie spojrzeniem.
Na dzisiaj ubrałam czarne rurki z dziurami na kolanach, rozpiętą czerwono-czarną koszulę w kratkę i czarny podkoszulek. Księżniczka? Nie wydaje mi się.
-Błagam nie dobijaj mnie. Mam dość tych wszystkich spojrzeń, jakbym wstała z grobu.
- Wiesz, niektórzy cieszyli by się, że zostali tacy "popularni". Myślę, że gdybyś miała startować na przwodniczącą szkoły, wygraną miałabyś w kieszeni.
-Phi! Dobre sobie. Skoro zachęcasz mnie do kandydatury, to może powiedz odrazu, że jednorożce istnieją naprawdę- mówię i przewracam oczyma.
-Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to istnieją, tak jak kosmici, ale się ukrywają- odpowiada z powagą, ale po chwili oboje wybuchamy śmiechem.
Dopiero teraz zauważam, że Marę coś gryzie. Daję jej delikatnego kuksańca w bok, starając się zwrócić jej uwagę, ale nic z tego. Przyjaciółka ciągle grzebie widelcem w sałatce warzywnej.
-Mara, co się...
-Pogadamy o tym później.
-No okay...
Podnoszę wzrok i idealnie zachaczam nim o Brandona, który właśnie wszedł na stołówkę.
Gdy mnie zauważa, uśmiecha się i idzie w moją stronę.
-Hej, Brandon!- krzyczy Ashley z drugiego końca stołóki, ale chłopak dalej zmierza w kierunku naszego stolika.
Po chwili już jest przy nas i siada naprzeciwko.
-Cześć.
-Heej..?- odpowiedam wahając się. Ludzie nie było mnie tylko dwa tygodnie!- Twój stolik jest tam.
Wskazuję palcem na Ashley, która wpatruje się we mnie nienawistnym spojrzeniem.
-Nie, mój stolik był tam. Teraz jest tutaj.
-Macie mi jeszcze coś do powiedzenia?- pytam towarzyszy
Gabe zgłasza się po czym mówi z powagą:
- Zważywszy iż twoim następnym, jakże zacnym przedmiotem jest matematyka, pragnę ci łaskawie przypomnieć, że 2+2=4.
- No co ty nie powiesz, geniuszu?- odpowiadam z ironią.
Gdy to mówię, odrazu zaczynam tego żałować, bo chłopak zaczyna odtańcowywać imitację "tańca zwycięstwa" co w jego wypadku wygląda, jakby kaczka robiła na drutach (nie mam pojęcia jak tego dokonał)
-Ha! I co mamo! A ty nie chciałaś mi wierzyć, kiedy mówiłem, że jestem genialny! To teraz patrz! Powiedziała to miłość mojego życia! I co?! Zatkało kakao?!
Kiedy zaczynam się śmiać nie mogę przestać, a po chwili dołącza do mnie Brandon (ach, jego śmiech jest taki cudowny, ale to wcale nie znaczy, że mi się podoba), a nawet Mara, która w końcu zwróciła na nas uwagę.
Urywamy w momencie, gdy podchodzi do nas Ashley i jej dwie "przyjaciółki" (czyt. Sługusy). Oczywiście cała ich uwaga jest skupiona na Brandonie, a my... Jesteśmy tylko tłem.
- Skarbie!- zwraca się Ashley do chłopaka- Nie widziałeś mnie?
- Widziałem.- odpowiada Brandon głosem wyżutym z emocji
- To czemu nie przyszłeś?
- Ashley, mówi się przyszedłeś.- wtrącam się- Najwyraźniej woli nasze towarzystwo.
- O! Jak śmiesz tak do mnie mówić?! Wiesz kim ja jestem?
- Tak. Dziwką, która używa za dużo pudru i tuszu do rzęs.
Ha! Po raz pierwszy mam okazję zobaczyć, jak Ashley zatkało. No ale nie tylko ją, bo wszyscy w moim towarzystwie patrzą na mnie wytrzeszczonymi oczami.
- A wiesz co ja o tobie myślę? Jesteś...
- Nie. Nie obchodzi mnie to.- przerywam jej i zracam się do przyjaciół- Jakoś odechciało mi się jeść. Gabe widzimy się na matematyce.
I wychodzę ze stołówki.

2 Słowa ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz