+5 Wieczny Głód

13 4 0
                                    

Tego słonecznego dnia Bruce wraz z Josuke tylko we dwoje postanowili udać się na miasto. Gdy zbierali się powoli, Hana spoglądała na nich z uśmiechem, jednocześnie opierając się o ścianę campera.
- Co? Mam coś na twarzy?

Zapytał zielono oki odrazu sprawdzając swoje poliki, czoło i nos, a następnie wycierając zęby o chusteczkę. Kobieta zaśmiała się, po czym mrugnęła do niego.
- Idziecie na randkę? Urocza z was para.

Dalej uśmiechała się elfka, głęboko spoglądając w oczy mężczyzn. Bruce zacisnął zęby i pięści robiąc krok w jej stronę.
- Poczekaj aż wrócimy to znowu nakopie ci do dupy.

Rzucił zdenerwowany najemnik grożąc Hanie. Ta jednak nic sobie z tego nie robiła i gdy ci odeszli, na spokojnie weszła do campera odpocząć. Chłopaki błądzili po miasteczku, a następnie zeszli do Horneytown w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Przeciskali się między straganami, odwiedzali sklepy, pytali przechodzących ludzi, lecz nic nie przykuło ich uwagi.
- Ty. A my w końcu czego szukamy? Bo tyle czasu spędziliśmy na rozglądaniu się że zapomniałem.

Zapytał znudzony Josuke ziewając i zakrywając usta dłonią. Bruce w tym czasie zakupił u jakiejś kobiety parę mikstur energetyzujących, po czym jedną podał towarzyszowi.
- Tydzień temu Eroiko napomknął coś że za miesiąc ma urodziny. Więc zostały nam jakieś dwa tygodnie aby znaleźć prezent.

Odpowiedział chłopak o błękitnych oczach wyciągając korek ze szklanego naczynia i biorąc sporego łyka słodkiego, gazowanego eliksiru w kolorze jasnej zieleni.
- O kurwa. Które to już?

Pytał dalej przyjaciel o brązowych włosach, który także powoli popijał miksturę. Przy okazji oglądał butelkę, na której widniała naklejka z trzema szóstkami w języku hebrajskim.
- Ty pytaj mnie, a ja ciebie. Straciłem rachubę czasu.

Rzucił Bruce wzruszając ramionami i dalej idąc przed siebie w poszukiwaniu prezentu. Nagle jednak wpadł na niego jakiś niski nieznajomy w ciemnym, brązowym płaszczu oraz kapturze. Nieszczęśliwie eliksir energetyzujący wypadł z dłoni najemnika, a naczynie rozbiło się o twardy, kamienny chodnik.
- Nosz kurwa. Masz przejebane chłopaczku.

Powiedział wysoki mężczyzna o czarnych włosach strzelając knykciami w pięściach. Stojący obok Josuke zaśmiał się i z uśmiechem dalej popijał swój napój. Przestraszony lekko człowiek zdjął odrazu kaptur, po czym zaczął przepraszać.
- Ej. Wybacz mi chłopie, ja nie stąd w ogóle. Proszę, oszczędź mnie. A jak już masz mi wjebać to chociaż nie w twarz.

Zaczął kręcić głową nieznajomy jednoczenie panikują i robiąc parę kroków do tyłu. Zaczął się rozglądać po czym wyciągnął z kieszeni sakiewkę z monetami.
- Proszę. To wszystko co mam. Potrzebuję ich, ale jeżeli to uratuje moją dupę, wolę zapłacić.

Rzucił niski chłopaczek o ciemnych, blond włosach ściętych na krótko. Spod płaszcza widać było drogi, arystokracki strój, w dodatku faktycznie nie z tych stron. Sakiewka z monetami wydawała się także dosyć ciężka, więc Bruce wziął ją z uśmiechem.
- D-dobrze. To ja już pójdę.

Szybko stwierdził młody mężczyzna chcąc wyminąć naszych najemników. Ci jednak zatrzymali go jeszcze na moment.
- Czekaj czekaj kolego. Co to ma być?

Zapytał Josuke widząc dziwne monety, które na swoje oczy chłopaki ujrzeli pierwszy raz. Były ze szczerego złota, grube i okrągłe, a na jednej stronie posiadały wygrawerowany profil jakiegoś gościa w koronie.
- No waluta z mojego miasta. Mówiłem że nie jestem stąd.

Wcześniej przerażony chłopak nagle jakby spoważniał, a co gorsza zirytował się tym że go zatrzymali. Moi przyjaciele spojrzeli po sobie, a następnie na nieznajomego.
- A skąd w takim razie jesteś i czego tutaj szukasz?

The Boys Bizarre AdventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz