#4 Przygoda zaczyna się dopiero teraz

26 6 4
                                    

Przez rozgrzaną słońcem pustynię przejeżdża właśnie czarny, matowy samochód typu muscle car. Jedzie najszybciej jak potrafi wykorzystując cały potencjał licznika przemierzając tą zapomnianą, pustą krainę. W środku siedzi mała grupa, która zna się od dawna i nigdy nie porzuciła by siebie nawzajem w potrzebie. Kierowcą jest Josuke, zapalony mechanik i złota rączka zespołu. Mistrz łuku i dobry wojownik znający się na szybkiej eliminacji wroga. Obok niego zawsze siedzi Eroiko. Człowiek o wielkim sercu oraz jeszcze większej spluwie. Nie jeden obawia się jego gniewu, ale na szczęście trudno go zdenerwować. Zaraz za nim spokojnie siedzi sobie Bruce. Mistrz miecza, a tak dokładniej to legendarnej katany jego dziadka, Kazeshini. Uważa się za ostatniego samuraja stąpającego po tej ziemi. Po jego lewej natomiast siedzę ja. Dziewczyna, którą uratowali, aż pięć lat temu. Gdy nie miałam dokąd pójść, moi rodzice zostali zamordowani, a miasto, w którym żyłam się ode mnie odwróciło, Eroiko wraz z przyjaciółmi wzięli mnie pod swoją opiekę. Początkowo chcieli znaleźć mi jakiś dom i nową rodzinę. Niestety nie udało im się to do dzisiaj. Na szczęście im chciało się użerać z dziesięciolatką, która świata poza pustym pokojem biednego mieszkanka nie widziała. Przez pierwsze trzy dni naszego wspólnego życia, zobaczyłam i poznałam tak wiele nowego iż mogę stwierdzić że dopiero dzięki chłopakom zaczęłam naprawdę żyć i cieszyć się z życia. Teraz zmierzamy ku miastu portowemu, które znajduje się zaraz za tą pustynią. Jednak przed nami jeszcze dzień lub dwa drogi. W nocy robimy postoje, kiedy słońce zajdzie i robi się chłodniej. Wtedy odpoczywamy i odrazu kiedy nastanie świt jedziemy dalej. Przez ten cały czas gdy tak z nimi podróżuję, przyzwyczaiłam się do takiego życia.
- Oiiiii Josuke. Dlaczego jesteście tak cicho?

Zapytałam szturchając chłopaka siedzącego przede mną. Panowie przez te parę lat ani trochę się nie zmienili, a jedynie polepszyły się ich umiejętności oraz relacje.
- Hm? No wiesz Meg. Jak ostatnio pytałaś dlaczego tylko ja i Bruce śpiewamy, a Eroiko się nawet słowem nigdy nie odzywa, to postanowiliśmy że dzisiaj pojeździmy sobie w ciszy.

Odpowiedział Josuke patrząc przed siebie, cały czas starannie kierując samochód. Eroiko wyglądał jakby spał, a Bruce chyba medytował czy co tam robią mnisi.
- No dobra. Tak tylko pytam bo trochę nudno jest...

Powiedziałam wzdychając i spojrzałam przez okno na rozpościerające się w każdą stronę piaski. Lubię wspominać stare czasy, jak pierwszy raz zobaczyłam pustynię. Było to takie majestatyczne i niesamowite.
- Eee. Żartuje przecież.

Powiedział nagle Josuke i włączył swoją ulubioną płytę w radiu. Ustawił dźwięk na maksa, aż się wszyscy pobudzili i spojrzeli na niego gdy ten zaczął śpiewać. Eroiko przetarł oczy chyba nie wiedząc czy dalej śpi czy faktycznie jego przyjaciela pojebało do reszty, a Bruce oczywiście odrazu dołączył się do wesołego śpiewania. Ja zaczęłam się śmiać gdy w końcu zrobiło się ciekawie, a droga przyjemniejsza. Z uśmiechem spoglądałam przez okno, gdy nagle zauważyłam coś niezwykłego. Kawałek metalu, przypominający płetwę wielkiej ryby, tak jakby podążał za samochodem z taką samą prędkością. W dodatku pod piaskiem, zostawiając za sobą ślad.
- Ej. Coś jest za nami.

Powiedziałam chłopakom, a oni odrazu zareagowali wyciągając broń. Josuke zrobił szybki ślizg samochodem tak że obrócił się i stanął dziwnej płetwie na drodze, bokiem naszego pojazdu. Chłopak odchylił się do tyłu, a Eroiko wyciągając strzelbę przed twarzą Josuke, wycelował w potencjalnego przeciwnika. Z piasku nagle wynurzyła się paszcza pełna ostrych jak brzytwa zębów, które w dodatku obracały się niczym piła łańcuchowa. Chłopak dzierżący broń palną wystrzelił prosto w sam środek metalowego potwora odrazu dwoma pociskami. To jednak nie powstrzymało robota i mimo to dalej szarżował w stronę stojącego samochodu. Starałam się być spokojna i zaufać chłopakom, w końcu zawsze coś wymyślą aby wyjść z sytuacji takiej jak ta. Będąc przejęta atakiem wroga, nie zauważyłam jak towarzysz po mojej prawej wyszedł z auta. Gdy mordercza maszyna była już niebezpiecznie blisko, nagle z dachu pojazdu spadł na nią Bruce, przebijając się przez nią swoim mieczem i rozcinając na pół. W końcu robot padł, a my odetchnęliśmy z ulgą.
- Jak śmiesz przeszkadzać nam w koncercie chłopaków?!

The Boys Bizarre AdventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz