17.

201 5 0
                                    


- A tak właściwie, to co jest twoim patronusem? Ukrywasz go. Czemu? - wypalił nagle Draco wypiwszy całą gorącą czekoladę i odwróciwszy się w moją stronę.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Kwestia mojego patronusa była niezwykle tajemnicza. Odkąd tylko nauczyłam się go przyzywać, nauczyłam się również go ukrywać. Nawet moi najlepsi przyjaciele nie wiedzieli czym on jest.

- Nie powiem ci, czym jest mój patronus. Nikt tego nie wie. Nikomu jeszcze tego nie zdradziłam. Powodów dla którego go ukrywam jest kilka. Taki najważniejszy to ukrywanie go jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ nikt nie będzie w stanie go zidentyfikować. Ani mój przyjaciel, ani wróg. Nie ma obawy że mnie to zdradzi. Nie mówię też nawet przyjaciołom, bo każdy sekret da się wyciągnąć, bez względu na to jak dana osoba jest zdeterminowana by go zachować.

- Z tego co wiem to raczej nie masz za wielu wrogów. - Draco uśmiechnął się do mnie.

Dalej nie byłam do tego przyzwyczajona. Do jego uśmiechu. Chodziłam z nim już szósty rok do szkoły, a po raz pierwszy zobaczyłam u niego prawdziwy uśmiech, zaledwie trzy miesiące temu, przy czym widywałam go raczej sporadycznie, mimo wszystko.

- Są to niepewne czasu. Nie mam zamiaru ryzykować. - wzruszyłam ramionami, zastanawiając się nad tym. Draco zerknął na mnie i jakby zmarkotniał. Miałam wrażenie, że moje ostatnie słowa w jakiś sposób go zabolały, ale nie rozumiałam tego. Chciałam szybko zmienić temat.

- Ten marcepan był naprawdę wyborny. To bardzo miłe że o mnie pomyślałeś.
Niestety musimy dzisiaj na zajęciach się jednak czegoś pouczyć, nad czym ubolewam, bo sama chętnie bym teraz po prostu odpoczęła i zaczęła świętować początek przerwy świątecznej. Jednak przygotowałam tematyczną lekcję. Pokażę ci zaklęcia służące do dekorowania.

Wstałam ze stołu i stanęłam przed Draco. Po chwili i on wstał, wyciągając z kieszeni różdżkę. Pokazałam mu odpowiednią formułkę oraz ruch różdżką i po chwili, obydwoje dekorowaliśmy i tak już udekorowany pokój. Zaklęcie to, należało do prostszych i naprawdę sprawiało radość. Po chwili sala, przypominała bardziej sklep z ozdobami świątecznymi, niż jedynie udekorowane pomieszczenie.

Świetnie się przy tym bawiliśmy. W pewnym momencie Draco skierował różdżkę na mnie. Nagle byłam cała skrępowana girlandami. Uderzyły mnie niespodziewanie, przewracając tym samym na podłogę. Na szczęście jednocześnie złagodziły mój upadek. Powstrzymując się od śmiechu, Draco pomógł mi się oswobodzić. Jak tylko miałam uwolnione ręce, sięgnęłam po różdżkę i odpłaciłam mu się pięknym za nadobne, tym razem jednak oblepiając go konfetti. Widok jego twarzy był bezcenny. Jakby poczuł się podle zdradzony i uważał to za komiczne jednocześnie. Kiedy ja próbowałam się opanować i przestać śmiać (co nie wychodziło mi najlepiej), Draco usiłował pozbyć się konfetti, co było raczej syzyfową pracą. W końcu się nad nim zlitowałam.

- Czekaj, pomogę ci. - zaoferowałam. Za pomocą odpowiedniego zaklęcia, oczyściłam go z konfetti w kilka sekund.

- Podziękowałbym ci, gdyby nie fakt, że to ty byłaś przyczyną tego rozgardiaszu. - skwitował moją pomoc, zakładając ręce na piersi i przyglądając mi się intensywnie. - Pewnie wybierasz się na przyjęcie do Slughorna. - bardziej zapytał niż stwierdził.

- Tak. Nawet gdybym nie chciała to Elen by mnie tam zaciągnęła imperiusem, więc trochę zostałam pozbawiona wyboru, ale nie narzekam. Na pewno będzie ciekawie, oraz mam nadzieję spotkać pewnego pisarza. Już samo towarzystwo przyjaciół niemal gwarantuje mi dobrą zabawę. Czy istnieje jakakolwiek szansa że cię tam spotkam?

Ślizgon parsknął, i nie było w tym wiele wesołości.

- Nie jestem członkiem klubu, oraz nie zostałem zaproszony przez żadnego. Z resztą, nawet gdybym został, to wątpię żebym przyszedł. Pewnie bym się tam nudził. - powiedział z cieniem pogardy w głosie - A ty z kim idziesz? Pewnie zaprosiłaś któregoś Weasleya.

- Akurat nie wiem jeszcze z kim się wybieram. Nikt z moich znajomych, którzy nie są zaproszeni, nie mieli ochoty iść. Więc wybieram się po prostu z Hermioną, Harrym i Elen. Dużo osób ma takie same podejście do tego przyjęcia jak ty.

Na tym zakończyła się nasza dyskusja. Pokazałam blondynowi jeszcze jedno zaklęcie, służące do wywoływania tysiąca małych, złoto skrzących się płomyczków, które przypominały trochę gwiazdy, tyle że znajdowały się znacznie niżej. Najlepiej działało to do ozdoby jakiegoś zamkniętego pomieszczenia, ale na zewnątrz też można było je wykonać. Było tylko trochę trudniejsze.

- Super ci idzie! Mam też bardzo dobrą nowinę. Mianowicie nasze zajęcia się skończyły i możesz już oficjalnie rozpocząć przerwę świąteczną. - powiedziałam i zabrałam się za sprzątanie sali. Musiałam usunąć wszystkiego nadprogramowe ozdoby, które pojawiły się w tej sali w ciągu ostatniej godziny. Zobaczyłam po chwili, że Draco, zamiast sobie pójść, stoi po drugiej strony sali i również zajmuję się jej uprzątnięciem. Nie zajęło nam to długo, bo jedynie dziesięć minut. Spędziliśmy je w pełnej milczącego porozumienia ciszy. Na końcu zebrałam puste naczynia ze stołu i już sala wyglądała dokładnie tak samo, jak przed naszym przyjściem.

- Dziękuję ci bardzo za pomoc. Dzięki tobie zajęło to o połowę mniej czasu.

W odpowiedzi ślizgon mruknął coś niezrozumiałego. Uśmiechnęłam się przyjaźniej do niego i pożegnałam go wychodząc z sali, czując na sobie jego wzrok.

Udałam się w kierunku wieży Gryffindoru, rozmyślając nad sympatycznym zachowaniem Draco. Cały czas czymś mnie zaskakiwał i już jakiś czas temu odkryłam, że nie jest nawet w połowie tak chłodny za jakiego próbuje uchodzić. Po lepszym poznaniu okazuje się całkiem sympatyczny oraz jest wspaniałym kompanem do rozmów. Częściowo dlatego że ma zupełnie inny punkt widzenie. Dzięki temu rozmowy są znacznie ciekawsze.

Większość moich przyjaciół jest z Gryffindoru więc siłą rzeczy, w większości mam z nimi więcej wspólnego niż z uczniami z innych domów.

Wiele osób twierdzi że Gryffindor i Slytherin to całkowite przeciwieństwa, niczym ogień i woda. W ogóle się z tym nie zgadzam. Uważam że nasze domy mają wiele wspólnego. Lubimy być zauważani, w ten czy inny sposób. Zawiązujemy bardzo bliskie i mocne więzi, które są niemal nierozerwalne. mamy raczej silne i mocne charaktery. Jesteśmy bardzo zdeterminowani. Jak raz sobie coś postanowimy żadna siła nas od tego nie odciągnie (Choć w tym wypadku główną różnicą jest osiąganie tego. Przeważnie gryfoni, którzy są w gorącej wodzie kąpani, pragną osiągnąć cel szybciej, a ślizgoni dają sobie więcej czasu i w tej dziedzinie wykazują raczej więcej rozsądku i cierpliwości.).

Oczywiście są kwestie w której całkowicie się różnimy (jak chociażby wspomniany temperament), to jednak wydaje mi się że nasze domy mają najwięcej wspólnego. Oczywiście od wszystkich wspomnianych rzeczy jest mnóstwo wyjątków, można jednak zauważyć takie prawidłowości.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz