26.

160 5 0
                                    


Przerwa świąteczna pozwoliła mi nabrać siły i mogłam rozpocząć nowy semestr z nowym entuzjazmem i zapałem. Nauka szła mi wyjątkowo dobrze i miałam mnóstwo energii, którą wykorzystywałam na wiele sposobów, ale głównie skupiając się na nauce, wiedząc, że prędzej czy później taki entuzjazm mi przejdzie i nie będzie mi się już chciało siedzieć tyle przy podręcznikach i ćwiczyć.

W piątek, idąc do sali, gdzie odbywały się nasze zajęcia, szłam z wielką werwą i entuzjazmem, mając za cel by były to najbardziej produktywne zajęcia, jakie mieliśmy do tej pory. Oczywiście zjawiłam się tam przed ślizgonem i usiadłam na ławce (Bo po co siedzieć na krześle skoro są ławki?) i nerwowo machałam nogami, powtarzając sobie w głowie, co chcę, byśmy przerobili. Usłyszałam jego kroki na chwilę, zanim wszedł do sali.

- Witaj, czeka nas bardzo pracowita godzina!

Uśmiechnął się delikatnie z pobłażaniem.

- Myślałam, że odpuścisz mi trochę na tej pierwszej lekcji, dopiero się szkoła zaczęła. - wydał z siebie teatralny jęk, ale widziałam, że i jemu humor dopisywał, choć wydawał się trochę spięty.

- No właśnie! Nie jesteśmy jeszcze zmęczeni nauką i mamy pełno energii, które możemy spożytkować na nauce.

- Czeka mnie ciężka godzina. - westchnął.

- A żebyś wiedział. - uśmiechnęłam się szeroko.

Udało nam się przerobić aż trzy zaklęcia, które nie należały do najprostszych. Będzie musiał jeszcze je doszlifować na własną rękę, ale to już kwestia treningu, a nie jakichkolwiek braków w technice, bo ta była bardzo dobra. Na koniec lekcji pokazałam mu jeszcze jedno zaklęcie, ale nie do nauki, tylko raczej jako taką ciekawostkę.

- To o co chodzi z tym zaklęciem?

- Jest to zmodyfikowane zaklęcie podsłuchujące. Jeszcze nie znam pełni jego możliwości oraz wszystkich zastosowań, ale wykorzystuję go słuchania piosenek z radia, zarówno czarodziejskiego, jak i mugolskiego. Jest to o tyle wygodne, że jedyne czego potrzebuję to różdżki. - Draco zmarszczył brwi.

- W porządku, ty go wykorzystujesz do słuchania radia, co chyba nie jest w stu procentach legalne, bo w tym momencie producenci radiów czarodziejskich zbankrutowaliby totalnie, ale w takim razie skąd ty je wytrzasnęłaś? Bo raczej nie z żadnego podręcznika.

- Już mówiłam. Zmodyfikowałam zaklęcie podsłuchujące. - wytrzeszczył oczy w zdumieniu.

- Mówiłaś, że to zmodyfikowane zaklęcie podsłuchujące, a nie że to TY je zmodyfikowałaś. To całkiem imponujące.

- Dzięki, ale wracając do tematu, słuchaj tego. - powiedziałam, po czym udało mi się ustawić na jakąś mugolską stację, w której leciał obecnie radosny, skoczny kawałek muzyki popularnej.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, słuchając muzyki. Po chwili piosenka w radiu się zmieniła i zaczął lecieć wolniejszy kawałek.

- To świetna okazja, by wrócić do tego, jak nam przerwano. - odezwał się - Zatańczymy? - wyciągnął do mnie rękę. Zaskoczona spojrzałam mu w twarz i zobaczyłam w jego oczach oczekiwanie i pewność siebie, którą chyba sam był zaskoczony. Niepewnie przyjęłam jego rękę, upominając samą siebie, że muszę oddychać. Pociągnął mnie delikatnie w górę i położył swoje ręce na mojej tali, a ja swoje na jego ramionach. Zaczęliśmy się delikatnie bujać do rytmu. Byliśmy zatrważająco blisko siebie, słyszałam każdy jego oddech. Nie odrywaliśmy od swoich twarzy wzroku. Całkowicie pochłonęły mnie jego oczy. Ktoś kiedyś powiedział, że oczy są oknami duszy. Może to trochę wydumane i brzmi nierealistycznie, ale w tej chwili wiedziałam, o co chodziło. Jego piękne szare oczy niemal skanowały mnie. W końcu one również zatrzymały się na moich. Piosenka się dobiegła końca, my jednak zostaliśmy w tej pozycji jeszcze przez chwilę. W końcu odsunęliśmy się trochę od siebie, ale dalej byliśmy bliżej niż kiedykolwiek, może jedynie z wyjątkiem tego nieszczęsnego popchnięcia.

- Dziękuję ci za taniec. - niemal wyszeptał. Nachylił się o milimetr, po czym jakby się rozmyślił. Ja mogłam tylko stać i wpatrywać się w niego niczym w obrazek.

Już wcześniej było między nami pewne delikatne i niewytłumaczalne napięcie, które dzisiaj osiągnęło swoje apogeum. Nie wiedziałam jak wytłumaczyć swoje uczucia albo wiedziałam, tylko się bałam odpowiedzi.

Powinnam zaznaczyć, że nie miałam żadnego obeznania z płcią przeciwną w kontekście romantycznym. Spędzałam niemało czasu w towarzystwie chłopaków. Miałam kilku kuzynów, którzy chodzili do Durmstrangu, oraz oczywiście byli jeszcze Harry, Ron, Fred, George, czasami Neville, ale ich wszystkich traktowałam jak rodzinę. W życiu nie pomyślałam o nich pod kątem randkowania. Jakoś też się tak złożyło, że nie spodobał mi się żaden chłopak z Hogwartu. Jedyne osoby, do których zdarzało mi się wzdychać do książkowi bohaterzy, ale to się raczej nie liczy. Zresztą, kto powiedział, że między mną i Draco dzieje się cokolwiek romantycznego. To przecież tylko głupi taniec. Na Balu Bożonarodzeniowym też mnóstwo osób tańczyło ze sobą, a przecież nie wszyscy robili to ze swoimi obiektami uczuć romantycznych.

Miałam nadzieję, że nie czeka na żadną odpowiedź z mojej strony, bo nie miałam pojęcia co powiedzieć. Wszystko, co mi przychodziło do głowy, brzmiało głupio, dziwnie albo niejednoznacznie. Byłam raczej wygadaną osobą, ale w stresujących momentach często zdarzało mi się zapominać języka w gębie albo ewentualnie zaczynałam pleść głupoty.

W dalszym ciągu nie odrywaliśmy od siebie oczu, przypominało to walkę na spojrzenia tylko znacznie mniej agresywną (jakby normalna walka na spojrzenia mogła być agresywna). Stwierdziłam, że nie odwrócę wzroku jako pierwsza. Po pierwsze, nie miałam na to najmniejszej ochoty, po drugie, dzisiaj to Draco wykazał się znacznie większą odwagą i inicjatywą, więc ja nie mogłam tchórzyć na każdym kroku. Musiałam okazać trochę pewności. Czułam się, jakbym była mu to winna. W końcu blondyn wziął moją rękę i delikatnie ją uścisnął.

- Chyba powinniśmy już się pożegnać. - byłam zaskoczona delikatnością, z jaką mnie chwycił oraz z jaką wypowiedział te słowa. Wydało mi się to takie dojrzałe oraz trochę mnie przestraszyło. Czyżbym zrobiła coś nie tak? Może jednak powinnam się odezwać? Jednak ostatecznie jako niepoprawna optymistka, nawet ze skłonnością do zamartwiania się w pierwszym momencie, odsunęłam od siebie te myśli.

Mimo tego, co myślałam sobie wcześniej, nie miałam wątpliwości, że ten taniec miał znaczenie i zmienił coś. Żadne z nas głośno nie powiedziało, co on dla nas oznacza, bo pewnie żadne z nas nie miało jeszcze pojęcia. Mimo że wiedziałam, że ma rację, to nie chciałam już wracać. Kiedy trafi nam się kolejna okazja, by pobyć sam na sam, bez naszych przyjaciół, którzy nie lubili tej drugiej osoby, lub też bez innych gapiów? Tydzień wydawał się być szmatem czasu. Wiedział jednak, co powinniśmy teraz zrobić. Odwzajemniłam jego uścisk, po czym puściłam go.

- Żegnaj Draco. - powiedziałam cicho, uśmiechając się przy tym. Jak może zostało to już zauważone, lubię się uśmiechać. Uśmiech był dobry na wszystko, w tym na ukrycie własnego zdenerwowania, dodanie komuś otuchy i pożegnanie.

- Żegnaj Vivian. - szepnął tak cicho, że nie wiedziałam, czy było to przeznaczone dla moich uszu. Na dźwięk mojego imienia przeszedł mnie dreszcz. Nikt nigdy nie wypowiedział tak mojego imienia, nawet moi rodzice, a trzeba wiedzieć, że moje imię w ustach moich rodziców to jeden z najprzyjemniejszych dźwięków na świecie (przeważnie, chyba że jest to owe ostre i karcące "Vivian", sugerujące, że mam przerąbane). Wiedząc, że nie powinnam dłużej zwlekać, odsunęłam się od niego i wyszłam z sali. Mimo mojego zdenerwowania nic nie było w stanie zetrzeć uśmiechu z mojej twarzy, więc bardzo starałam się uspokoić, by nie wyglądać jak wyszczerzona wariatka. Warto wspomnieć, że nie wychodziło mi to najlepiej.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz