43.

76 3 0
                                    

Dyskusja już ustała, ale panowało nieprzyjemne napięcie. Nie poczyniłam za wielkich postępów w przekonywaniu ich do Draco, o ile poczyniłam jakiekolwiek postępy. Wrogie milczenie, jakim byłam tam traktowana, zmusiło mnie do szybkiego opuszczenia ich pokoju pod byle pretekstem.


Już więcej tego dnia nie zamieniłam z chłopakami ani słowa, a z dziewczynami zaledwie kilka zdań, czysto powiązane z faktem dzielenia razem pokoju.

Po południu trochę czasy poświęciłam na naukę, po czym ponownie wybrałam się do Draco.

Dalej był niestety mocno osłabiony, mimo że odpowiednia opieka bardzo szybko wyleczyła jego rany, dlatego nie mogłam za dużo u niego przebywać i już po godzinie, pani Pomfrey dalej mając w pamięci moją poranną wizytę, wygoniła mnie.

Dni mijały. Moje stosunki z przyjaciółmi dalej były napięte i nie spędzałam z nimi prawie w ogóle czasu. Dużo więc w tym czasie uczyłam się, czytałam i odwiedzałam Draco, tak często, jak tylko mogłam. Również towarzystwo Ginny było mi w tym czasie pociechą. Widziała bardzo wyraźnie, że tamci są na mnie źli, ale skomentowała to tylko słowami.

- Nie wierzę, że byłabyś w stanie umyślnie zrobić coś złego, więc póki i tak nie wiem, o co chodzi, to na pewno nie będę zakładać niczego niecnego.

Słowa te niezwykle mnie pocieszyły i wręcz trochę wzruszyły, a Ginny była dobrą towarzyszką. Gadatliwą, ale umiejącą milczeć, ciekawą, ale nie przesadnie ciekawską, miło więc spędzałyśmy czas, przeważnie spacerując po błoniach, jako że Ginny miała wielki problem z usiedzeniem w jednym miejscu.

Draco z każdym moim przyjściem odzyskiwał coraz więcej sił i coraz więcej narzekał swój pobyt w skrzydle szpitalny, który jego zdaniem strasznie się przeciągał.

- I tak tylko tu leżę, nie wymagam żadnej specjalistycznej opieki, ani nic, więc nie rozumiem, czemu równie dobrze nie mogę leżeć w swoim łóżku?

- Dobrze wiesz, że pani Pomfrey jest nadgorliwa, ale akurat tym razem mi to odpowiada, bo jakbyś leżał w swoim łóżku, to nie mogłabym cię odwiedzać.

Pomarudził sobie jeszcze trochę pod nosem, po czym przyznał:

- Może i faktycznie, możesz mieć troszkę racji.

Wraz z upływem kilku dni, po konsultacji z panią Pomfrey, ustaliłyśmy, że o ile fizycznie Draco powinien zdecydowanie odpoczywać, o tyle jego zdolności umysłowe mogły zostać poddane bardziej wymagającym czynnościom, byle w rozsądnej ilości.

Krótko mówiąc, zaczęliśmy powoli nadrabiać materiał, z którym był mocno do tyłu przez swoją nieobecność na lekcjach.

O dziwo siedzenie w skrzydle szpitalnym było dla nas całkiem bezpieczne. Raczej nie często ktoś tu przychodził, a jeśli już, to dzięki akustyce jego kroki było słychać z daleka, miałam więc wtedy chwilę, by jakoś wybrnąć z sytuacji.

Osobiście podjęłam się zadania wytłumaczenia Draco materiału, którego nie potrafił sam zrozumieć, co było o tyle trudne, że ja sama nieraz ledwo go ogarniałam.

Spędzałam mnóstwo czasu w skrzydle szpitalnym, pani Pomfrey już mnie tak nie wyganiała. Okazało się też, że po upływie tygodnia od tego fatalnego incydentu będzie mógł już wyjść, co go niezmiernie ucieszyło, bo marudził, że będzie tam siedział aż do śmierci.

Muszę przyznać, że mi też wiadomość o jego wyjściu ulżyła i to nie tylko z dosyć oczywistego faktu, że jest już całkowicie zdrowy. W tygodniu, jak miałam lekcję, zadania domowe oraz jeszcze pomaganie Draco w jego lekcjach, bardzo mało czasu pozostawało mi na cokolwiek innego, i mimo że byłam szczęśliwa, że mogę pomóc i jednocześnie spędzić z nim czas, to było to już męczące.

Jego wyjście niby go bardzo ucieszyło, ale z niewidomych mi powodów był w ponurym nastroju. Nie chciał mi zdradzić czemu, a tego typu humorki zaczynały mnie powoli męczyć.

Nie miałam pojęcia, co się dzieje, nie miałam pojęcia jak temu zaradzić, jak mu pomóc. Nawet nie wiedziałam do końca jak odciągnąć jego myśli od tego tematu, bo czasami widziałam, że powiedziałam coś, co jeszcze bardziej pogorszyło jego humor, ale były to tak zupełnie na pozór przypadkowe i błahe rzeczy, że nijak nie potrafiłam poskładać tego w żadną sensowną całość.

Tylko o ile przeważnie w końcu Draco się rozchmurzał po najwyżej kilku dniach, tak minęły już prawie dwa tygodnie, odkąd wyszedł ze szpitala i dalej chodził ponury.

Moje kontakty z przyjaciółmi nie uległy znacznemu ociepleniu, a z chłopakami nie było praktycznie żadnych polepszeń sytuacji, co było spowodowane tym, że Harry nie mógł brać udziału w najbliższym, decydującym meczu, co bardzo go przybiło, a z racji, że była to kara za szkody, jakie wyrządził Draco, zdecydowanie nie polepszyło to naszej wzajemnej sytuacji.

Dziewczyny już wykazywały większą dobrą wolę, pojednania się, ale i tak jeszcze trochę musi minąć, zanim wrócimy do naszych normalnych relacji.

Właśnie mieliśmy z Draco nasze zajęcia, tłumaczyłam mu akurat jeden z bardziej skomplikowanych uroków, kiedy zauważyłam, że patrzy się przez okno i nie wyglądał, jakby mnie słuchał.

- Halo? - chciałam zwrócić jego uwagę.

Zero reakcji.

- Halo? - powtórzyłam jeszcze raz, kładąc mu rękę na ramieniu.

Udało się. Popatrzył na mnie.

- No co? - warknął na mnie.

Zabrałam gwałtownie swoją rękę. Bardzo mnie zaskoczył ten wybuch. Już od bardzo dawna nie zwrócił się do mnie takim tonem. Mimo iż w myślach próbowałam go usprawiedliwić, że każdy może mieć gorszy humor, to jednak poczułam się dotknięta. Musiał najwyraźniej to wyczuć, bo już po chwili jego wzrok złagodniał.

- Przepraszam cię. O czym to mówiłaś? - pragnął się zrehabilitować, ale było już za późno, stało się. Jak gdyby nigdy nic, kontynuowałam tłumaczenie, ale w głębi serca było mi przykro.

Skończyliśmy nasze zajęcia punktualnie, ledwo się pożegnaliśmy i każde z nas poszło w swoją stronę.

Starałam się nie myśleć o tej sytuacji, ale nie było to możliwe. Cokolwiek się działo w życiu Draco, sprawiało, że miałam wrażenie, że oddaliliśmy się od siebie. Bardzo mnie to niepokoiło i niesamowicie smuciło. Byłam tym bardziej niepocieszona, że nawet nie miałam z kim o tym pogadać. Jak tylko próbowałam zapytać się samego Dracona, co się dzieje, on tylko mnie zbywał i jak najszybciej zmieniał temat, a nie mogłam się z tym zwrócić do przyjaciół, ponieważ (pomijając oczywiście nasze nie najlepsze stosunki) dałoby im to tylko pretekst, by ponarzekać na mój wybór obiektu uczuć.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz