37.

94 4 2
                                    

Leżeliśmy rozłożeni na jego łóżku z twarzami zaraz koło siebie i na zmianę całowaliśmy się i rozmawialiśmy. Draco miał na sobie ciemne spodnie i koszulę z rozpiętymi górnymi guzikami i wyglądał niesamowicie przystojnie, zresztą jak zawsze.


W pewnym momencie zadałam pytanie o kwestię, która mnie męczyła już od dłuższego czasu i o którą w pewnym sensie już zahaczyłam.

- Czy będziemy się już zawsze musieli ukrywać?

Spojrzał na mnie z nieodgadnioną miną i delikatnie zmarszczył brwi.

- Już przecież o tym mówiliśmy i sama przyznałaś, że w warunkach panujących w naszej szkole tak będzie lepiej.

Bardzo się starałam, by moje oczy nie stały się mokre. Było mi przykro i poczułam się głupio i naiwnie. Myślałam, że może jest to coś poważniejszego, ale z jego odpowiedzi wynikało, jakoby miało to być jedynie coś szkolnego, skoro nie widział tego w szerszej perspektywie. Nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy o tym, na jakim etapie jesteśmy, jak daleko chcemy to zabrać i na ile poważne to jest dla nasze dwójki, ale miałam wrażenie, że jesteśmy sobie naprawdę bliscy i traktowałam to dosyć poważnie. Mimo moich wielkich chęci moje oczy i tak się zaszkliły.

- Hej, hej, hej. O co chodzi? Naprawdę myślę, że to najlepsze wyjście, ale jeśli sądzisz inaczej, to pogadajmy o tym. - złapał w ręce moją twarz.

- Och, to nie o to chodzi.

Na czole blondyna pojawiła się pionowa zmarszczka wyrażająca konsternację.

- To w takim razie o co? - spytał łagodnie.

- To naprawdę głupie, po prostu myślałam... - wymamrotałam, po czym urwałam, nie chcąc dokańczać zdania. - No nieważne, naprawdę. Coś bardzo głupiutkiego.

- Hej, zaczynam się niepokoić. - zmarszczka na jego czole jeszcze bardziej się pogłębiła. - To ja w tym związku jestem od zamykania się i niemówienia co mu leży na sercu.

Na dźwięk słowa "związek" w moje serce wstąpiła nadzieja. Jeszcze żadne z nas nie nazwało naszej relacji "związkiem". Uświadomiło mi to, że naprawdę powinniśmy porozmawiać o tych rzeczach, bo jest to naprawdę istotne i wiedziałam, że muszę to zrobić natychmiast, zanim stracę resztki odwagi.

- Bo powiedziałeś to tak, jakby to było tylko coś szkolnego i chwilowego i zrobiło mi się trochę przykro. - wyrzuciłam z siebie szybko, a jego twarz rozluźniła się lekko. - Sądzę, że powinniśmy porozmawiać o nas. Co to wszystko dla nas znaczy i gdzie chcemy to zabrać.

Na twarzy blondyna pojawił się delikatny, rozczulający uśmieszek. Jego oczy stały się nagle bardzo łagodne. O tak. W tych oczach mogłam się zatracić. Otrząsnęłam się. Może poczekam z "zatracaniem się" do czasu aż usłyszę odpowiedź, na której tak bardzo mi zależało.

- Zależy mi na tobie. I to bardzo. Powiedziałem tak, bo przed nami jeszcze ponad rok nauki w tej szkole i jest to mnóstwo czasu. Chyba nie ma sensu martwić się na zapas. Nie wiedziałem, że jesteś tak niepewna moich uczuć, choć po przemyśleniu tego, nigdy nie dałem ci przecież tego jasno do zrozumienia. Traktuję nas naprawdę poważnie. Jesteś teraz jedynym jasnym punktem w moim życiu. Rozświetlasz te najciemniejsze momenty i jesteś jedynym powodem tych najjaśniejszych. Jesteś dla mnie niczym gwiazdy i księżyc na nocnym niebie.

Poczułam gigantyczną ulgę i nieopisane szczęście. Ponownie łzy zabłysły w moich oczach. Teraz już wiedziałam, że stoimy w tym samym miejscu i nie musiałam się przejmować różnymi domysłami, które w ostatnim czasie często nawiedzały moje myśli. Nie muszę też chyba mówić, że porównanie do nocnego nieba wyjątkowo przypadło mi do gustu i rozczuliło.

- Dziękuję. - wyszeptałam i pocałowałam go z nową energią i namiętnością, uwolniona od wszystkich zmartwień.

Teraz liczył się tylko on. W pocałunku Draco też wyczułam jeszcze większą pasję nich dotychczas. Zaczęliśmy czerpać oddechy coraz rozpaczliwiej, nie chcąc robić sobie przerwy na porządne zabranie oddechu nawet na chwilę. Poczułam dotyk jego rąk, błądzących po moich plecach, co tak strasznie uwielbiałam. Jednak tym razem uniosły one krawędź moje bluzki coraz wyżej i wyżej.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że zupełnie się czegoś takiego nie spodziewałam. Czuliśmy coś silnego do siebie i nasze kontakty fizyczne zawsze były przepełnione namiętnością, a teraz znaleźliśmy się sami w jego pokoju, czyli pomieszczeniu zdecydowanie sprzyjającym tego typu czynnościom. Zastanawiając się nad tym, nie byłam pewna, co bym zrobiła w tym momencie i ostatecznie postanowiłam, że zadecyduję, jak już do czegoś dojdzie. Zobaczę czy będę gotowa.

W moich myślach miałam sobie w tamtym momencie na szybko przeanalizować moje uczucia i zastanowić się, czy aby na pewno tego chcę, ale zdecydowanie przeceniłam swoje możliwości myślenia w takich sytuacjach. W ogóle wtedy nie myślałam, co jednak z perspektywy czasu mogę odebrać jako gotowość.

W momencie, kiedy Draco w końcu uporał się z moją bluzką, usłyszeliśmy poruszenie pod drzwiami. Ktoś gwałtownie się o nie oparł i już po chwili usłyszeliśmy brzdęk kluczy. Obydwoje otworzyliśmy szerzej oczy, a ja wpadłam w całkowitą panikę. Niewiele myśląc, wskoczyłam pod łóżko. Po chwili przez drzwi przeszedł Blaise Zabini, obejmując jakąś ślizgonkę. W pierwszym momencie nie zauważyli nawet Draco, bo zaraz w progu ślizgonka go pocałowała namiętnie, a on położył swoją rękę na jej pośladku. W tym momencie ujrzałam swoją bluzkę leżącą koło łóżka, na szczęście na wyciągnięcie ręki. Zabrałam ją szybko. Z paniką pomyślałam, że moja różdżka, w tym momencie moja jedyna droga ucieczki, leży na szafce nocnej po drugiej stronie łóżka.

- O! Draco! Co ty tutaj robisz? - usłyszałam nie do końca przytomny głos Zabiniego.

- Przebywam w swoim dormitorium. - odpowiedział opryskliwie blondyn.

- A tak. - rzucił tylko, ewidentnie rozproszony Blaise. - Nie wiedziałem, że cię tu zastanę.

"My też się ciebie tutaj nie spodziewaliśmy, wierz mi" pomyślałam sobie z przekąsem.

- I tak już wychodzę.

Słysząc to, trochę spanikowałam. Nie wiedziałam, co planuje, ani czy cokolwiek planuję. Usłyszałam szelest pościeli, jak wstawał z łóżka a później, cichy stukot, lekkiego przedmiot spadającego na ziemie. Wyrwało mu się przekleństwo, usłyszałam dźwięk strzelających stawów i zobaczyłam rękę wsuwającą się pod łóżko z moją różdżką. Z olbrzymią ulgą, wzięłam ją, przycisnęłam swoją bluzkę do piersi, nie mając miejsca na ubranie jej i rzuciłam zaklęcie kameleona. Musiałam zastosować zaklęcie niewerbalne, przez co było to niesamowicie trudne, ale udało mi się. Powoli wysunęłam się spod łóżka, nie chcąc ryzykować szybszymi ruchami i zobaczyłam zniecierpliwioną parę i Draco szukającego czegoś w szafie. Podeszłam do niego, trzymając się na wszelki wypadek jak najbliżej ściany. Dotknęłam jego ramienia. Odwrócił się i bez słowa ruszył w kierunku drzwi. Zawahał się w nich na chwilę, tym samy przepuszczając mnie w nich. Niestety pokój wspólny dalej nie był pusty. Jak najszybciej wyszliśmy stamtąd i w milczeniu skierowaliśmy się do najbliżej, pustej klasy. Dopiero tam odetchnęliśmy. Już nie byłabym w stanie dłużej utrzymać tego zaklęcia. Moja koncentracja nie była w tym momencie w szczytowej formie. Z zaróżowionymi policzkami ubrałam się szybko. Spojrzałam w końcu Draco w twarz i widząc, że jest co najmniej tak samo czerwony jak ja, parsknęłam nerwowym śmiechem. Po chwili do mnie dołączył.

- My to mamy pecha, naprawdę. - wykrztusiłam tylko, a ślizgon pokiwał potakująco głową.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz