10.

234 7 1
                                    


Weekend upłyną nam zdecydowanie za szybko, zanim się obejrzeliśmy, już musieliśmy wstawać w poniedziałek o nieludzkiej godzinie. Tydzień ciągnął się niemiłosiernie długo, ale nie miałam za bardzo na co narzekać. Te dni były do zniesienia, co nie zmienia faktu że w piątek po lekcjach padałam z nóg i ostatnie o czym myślałam to były korki. Dopiero Hermiona mi o nich przypomniała, kiedy siedziałam sobie ubrana w moje najluźniejsze dresy, w włosach zawiniętych w turban po prysznicu i z książką w ręku.

- Ej, a czy ty przypadkiem nie masz o 17 korepetycji? - brunetka uniosła brwi.

- Kurde. Kurde. Kurde. Zapomniałam! Która jest? - zaczęłam panikować.

- 17:20 - odpowiedziała mi przyjaciółka.
O matko! Ostatnie co chciałam to spóźnić się na korki do opryskliwego ślizgona. Super szybko przebrałam się w pierwsze lepsze jeansy i pierwszą bluzę jaka mi wpadła w ręce i nie zwracając uwagi na wołające na mnie przyjaciółki poleciałam do ustalonej sali. Kiedy wpadłam tam zdyszana, blondyn już oczywiście na mnie czekał.

- O! W końcu raczyłaś przyjść- rzucił kąśliwie nie podnosząc na mnie wzroku.

- Przepraszam. Zupełnie wyleciało mi to z głowy. - rzuciłam przepraszającym tonem i usiadłam koło niego. Dopiero wtedy raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. Jak tylko na mnie spojrzał, od razu wiedziałam że coś jest nie tak. Pierwsze co dostrzegłam na jego twarzy do mocne zdziwienie, a już po chwili parskną śmiechem.

- Czy twój strój to element naszej lekcji? Jakich zaklęć nie używać by przypadkiem nie skończyć jak ty? - dociekał złośliwie Draco. Dopiero teraz spojrzałam na siebie od wyjścia z dormitorium i po pierwsze pochylając głowę uświadomiłam sobie że mam na niej ręcznik i mokre włosy, a po drugie że tą pierwszą lepszą bluzą okazała się być moja piżama, którą rok temu dostałam na święta od bliźniaków. Czyli granatowa bluza z latającą tłuściutką świnką z napisem w chmurce głoszącym "Motylem byłem ale utyłem". Myślałam że zraz spalę się ze wstydu...

- Nie, ja... - aż nie wiedziałam co powiedzieć, więc zrobiłam jedyną adekwatną do obecnej sytuacji rzecz - parsknęłam niepohamowanym śmiechem. Rany, ja to mam szczęście. no ale sama jestem sobie winna. Teraz już wiem po co moje przyjaciółki mnie wołały... - Przynajmniej, było śmiesznie, nie sądzisz?

- Jeśli dla kogoś zabawne jest robienie z siebie kretynki... - odparł ślizgon, jednak udało mi się dostrzec na jego twarzy cień uśmiechu. Ha! 1:0 dla mnie.

- Masz rację! Koniec tych śmiechów-chichów, czas zacząć naukę.

Jak się rzekło, wzięliśmy się do roboty. Poprosiłam blondyna by zademonstrował mi te kilka zaklęć których nie przerobiliśmy tydzień temu. Na szczęście Draco jest całkiem pojętnym uczniem, ale na moje wielkie nieszczęście bardzo upartym. Nawet jak mu pokazywałam jakieś błędy w technice, to on obstawał przy tym, że robi wszystko dobrze. Tak więc po wcześniejszej nawet miłej atmosferze (a wydaje mi się że można to tak nazwać), niewiele pozostało. I on był zirytowany i ja byłam zirytowana tym jak można być tak ograniczonym.

- Ile razy mam ci powtarzać żebyś kreślił tą różdżką kształt trójkąta a nie kwadratu! - ofuknęłam go nie wytrzymując już.

- Przecież to był trójkąt - odwarknął

- To w takim razie twoje trójkąty mają cztery boki - prychnęłam nie mało już poirytowana.

- Mój trójkąt, jak zresztą każdy trójkąt miał trzy ściany. - rzucił wyniośle.

- Jestem pewna że... A zresztą nie ważne, i tak będziesz się upierała przy swoim - powiedziałam zrezygnowanym tonem - w takim razie spróbuj jeszcze raz, ponownie próbując nakreślić trójkąt.

Draco już otworzył usta by coś powiedzieć (nie wątpliwie coś wielce kąśliwego) ale się powstrzymał. Zrobił to o co go poprosiłam. Tym razem jego trójkąt miał trzy ściany, a zaklęcie wyszło bezbłędnie.

- Widzisz. Wyszło ci. Jestem bardzo zadowolona z tego że udało mi się kolejnego ucznia siódmego roku nauczyć ile ścian ma trójkąt. - rzuciłam złośliwie.

- Kolejnego? - zapytał ślizgon z lekkim uśmiechem

- Tak, tak. Zdziwił byś się jak wiele osób nie dostrzega tej jakże subtelnej różnicy. - przybrałam kamienny wyraz twarzy.

- Wierzę ci na słowo.

Uśmiechnęłam się. Wiedziałam że Draco robił i robi wiele złych rzeczy. Że nie ma oporów przed bezwstydnym poniżaniem innych, jednak tu i teraz zaczynałam się do niego przekonywać. A on najwidoczniej do mnie. Nie twierdzę że nagle jesteśmy przyjaciółmi czy nawet znajomymi, ale praca z nim nie przysparza mi większych kłopotów. A biorąc pod uwagę chociażby jego reputacje oraz to jak się normalnie zachowuje w stosunku do innych, uważam że jest naprawdę dobrze.

- Okay. Godzina chyli się ku końcowi a nam zostało jeszcze trochę zaklęć na tej liście. Na dzisiaj to już koniec. Za tydzień skończymy raz na zawsze z tą listą. Do zobaczenia.

- Tylko nie spóźnij się za tydzień! I może ubierz normalnie. - przyczynił złośliwy przytyk do mojego dzisiejszego stroju.

- Ubiorę jak mi się będzie podobać! - krzyknęłam jeszcze na odchodne, po czym skierowałam swoje kroki w stronę dormitorium. Po drodze starałam się unikać ludzi. Nie koniecznie chciałam by ludzie zastanawiali się co robię, przemierzając korytarz w mokrych włosach, z ręcznikiem w ręku i tą idiotyczną (co nie znaczy, że mniej przeze mnie uwielbianą) piżamą. Jednak okazało się to być nieuniknione. Tak więc z pewnością sprawiłam że w głowach trzech puchonów z piątego roku, oraz pewnej krukonce z ostatniej klasy zrodziły się pewne pytania, niektóre niewątpliwie dotyczące mojej poczytalności lub też jej ewentualnego jej braku.

One danceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz